-
Ja zakładałam tylko pieluszkę bez otulacza albo tetrę na pasku sumo i starałam się jak najwięcej mieć małą przy sobie (w chuście albo na rękach) - wtedy kiedy się zsikała, to od razu kojarzysz jak się przed tym zachowywała. Z kupką wcześniej nie miałam problemu, bo jak były pierdki, to wiadomo było, że za chwilkę będzie kupa. Teraz jest gorzej, bo pierdków nie ma przed kupą, a i ze stękaniem różnie bywa, więc trzeba bardziej obserwować niż nasłuchiwać, hehe. Ważne są też stałe momenty wysadzania - tak jak piszesz - po spaniu, przed kąpielą, po spacerze. Podczas jedzenia kupa jest normą u takiego maluszka (przynajmniej przy karmieniu piersią).
Najlepsza jest obserwacja - a jaka dla Ciebie jest wygodniejsza - czy z pieluchą czy bez - to już sama zdecyduj. Powodzenia :)
-
ja zrobiłam tak: po kilku tygodniach bezowocnych obserwacji postanowiłam zostawić dziecko bez pieluch.
pomyślałam sobie, że jak wszystko (łącznie ze mną) będzie zasikane, to na pewno włączy mi się co najmniej instynkt samozachowawczy i nauczę się rozpoznawać sygnały. po dwóch dniach wyłapywałam niemal bezbłędnie, a po dwóch tygodniach mogłam już używać pieluch "tak na wszelki wypadek" i tak mam do dziś - wyłapywanie jest, ale nie zawsze i dlatego na wszelki wypadek jest pielucha.
metoda nieco ryzykowna i polecam tylko odważnym, bo na początku ciuchy szły do prania, ja biegałam z miską i gąbką i szorowałam wykładziny (których niestety mamy dużo), a jak mały leżał w łóżeczku to potrafił dosikać nawet do ściany :)
ale przebolałam to jakoś i się udało. podeszłam do wszystkiego z przymrużeniem oka i teraz jest co wspominać :)
znam mamy, które uporały się z EC bez tak drastycznych metod, ale u mnie tylko to poskutkowało
-
Dzięki za rady.
Pielucha zdjęta i podłożona pod pupę. I obserwuję. Póki co żadnej powtarzalności sygnałów lub zupełny brak, ale staram się proponować nocnik regularnie po "wydarzeniach" a w trakcie aktywności mniej więcej co 15 min. Czasem się udaje, ale pewnie jeszcze dłuuuuuuuuuga droga przed nami :-)
Trzymajcie kciuki :)
-
-
O swojej sytuacji pisałam w wątku http://www.chusty.info/forum/showthread.php/1999-kryzys
Bardzo pomogły mi Wasze doświadczenia kryzysów znalezione w innych tematach. Chwała za to, że pisałyście!
Ja swój zaczęłam powoli rozumieć. Młody jest niecierpliwy bo go inne rzeczy interesują-zaczyna przymierzać się do raczkowania, itd. I zaczęłam dawać mu zabawkę, grzebień, itd. I wtedy jest spokojniejszy i może się załatwiać.
Zrobiłam też drugą rzecz. Wyluzowałam z oczekiwaniami wobec tego co może udać się nam-eee-mówiąc prawdę MI (a nie o to w NHN chodzi)-i obniżyłam wymagania-i to mocno. I tak po prostu wysadzam i tyle-sens: oswojenie z wysadzaniem synka-i tyle. Jeśli po drodze coś więcej się uda-fajnie. To mi teraz dopiero pasuje. Bo dużo stresu miałam z tym, że tak daleko jeszcze do tego żeby się UDAŁO. A tak naprawdę-zamiast tego-DZIEJE SIĘ-i tyle. Bo nie układało mi się-jak to zrobić, gdy wrócę do pracy, że non stop mam na niego patrzeć, a chcę realizować inne własne potrzeby i fiksuję, że coraz cięższy itd.
Także tak to :)