jesli o lagunę chodzi, to pamiętaj o mnie :)
smutno mi było jak ją sprzedawałam, głupie ale jednak
Wersja do druku
ja tez trzymam , wmawiam sobie ze dla kolejnego chusciocha ale jakos nie mam serca sprzedac ... ani pierwszego elastyka , ani pierwszej tkanej ... echhh
jakos tak ciezko na duszy i serduchu ...
rozumiem...
przytulam ...
ja sprzedałam mojego pierwszego Girasola po pół roku noszenia, dla indio. Oczywiście z cięzkim sercem puszczałam go dalej. I generalnie za każdym razem prawie jak chustę sprzedaję to jest mi ciężko się z nią rozstać.
no ale rzeczywiście pierwsza milość, pierwszy pocałunek, pierwsza chusta...to zawsze się pamięta ;)
Ja pierwszą chustę miałam elastyczną, więc nie miałam takiego problemu jak wy by się z nią rozstać. Bez większych senstymentów poszła do znajomej i czeka na swojego nowego chuścioszka, który póki co w brzuszku jeszcze urzęduje :) Powiem nawet, że koleżanka zrobiła mi przysługę, że ją wzięła, bo tak to by leżała i się kurzyła :lol: Ale z pierwszą tkaną (nati pasiak) chyba się nie rozstanę tak prędko... :ninja: będzie czekać na kolejnego chuściocha, bo teraz nie daje rady mego klocuszka (10kg) dźwigać...
Hm ... Tak sobie też myślę, jak to będzie kiedy bedę musiała sprzedać natkę ...
Wprawdzie mam ją od niedawna ale chyba macie rację - pierwsza chusta - to taki sentyment.
NAwet ostatnio myslałam, że jakby sprzedał i na co innego wymienil ale jakos chyba by zal było :)
Dziś już jest lepiej. Smutek jest, ale mniejszy. Czas robi swoje. Sentyment i wspomnienia pozostaną na długo. I tak sobie myślę, że jednak mimo wszystko, gdybym mogła cofnąć czas, to nie sprzedałabym właśnie tej chusty bo od niej wszystko się zaczęło... Ale czasu cofnąć się nie da. Na pocieszenie dziś przyszła do mnie testowa zara candy (chusta przecudnej urody) i będę mogła ją popróbować. Tak to już jest: jedna odchodzi, inna przychodzi (choć na chwilkę).
Dziękuje wszystkim za miłe i ciepłe słowa:kiss:
Ja mojej pierwszej nie lubiłam, bo mi się znudziła, zapragnęłam zmiany, ale jak już ją uprasowałam i wkładałam do pudełka, to poczułam się, jakby dziecko do trumienki wkładała :( Bo to była moja jedyna, nosiłam w niej młodego od urodzenia, bardzo się zżyliśmy. W dodatku moja mama mnie dobiła, bo powiedziała, niby w imieniu Antka "Ojej, mama moje gniazdko sprzedaje, w którym się wychowałem" :( I już 2 lata żałuję, że ją sprzedałam, gdybym wiedziała, gdzie teraz jest, odkupiłabym. Powinnam ją sobie na pamiątkę zostawić, żeby móc czasem pogłaskać, przytulić policzek.... Naprawdę, nie powinno się sprzedawać pierwszych chust. To, że miałam potem kilka innych, nie jest żadną pociechą.