Oj, ja wogóle niewiem jak Wy tak szybko i sprawnie dzieciaki na plecy żucacie :) i jeszcze huste zamotać :omg: ja sobie nawet w manduce nieumiem poradzić żeby małą na plecy wsadzić, kilka prób zakończonych płaczem małej i moim prawie ... heh
Wersja do druku
Oj, ja wogóle niewiem jak Wy tak szybko i sprawnie dzieciaki na plecy żucacie :) i jeszcze huste zamotać :omg: ja sobie nawet w manduce nieumiem poradzić żeby małą na plecy wsadzić, kilka prób zakończonych płaczem małej i moim prawie ... heh
a ja lubie nosić na plecach (ale ja mam manduce) tylko, że jak gdzieś muszę podjechać autobusem to i tak mały ląduje z przodu....
ja niby umiem wiazac na plecy, ale czuje sie jakos niepewne z mlodym na plecach bo sie boje ze wypadnie
moze gdybym zaliczyła jakie warsztaty oswoiła bym sie bardziej :)
o rany, pocieszający ten wątek, bo myślałam, że tylko ja taka strachliwa jestem i ciągle noszę z przodu. A może byście nas tak trochę zmotywowały, drogie odważne mamy?:)
Ola ma skończone 5 miesięcy, waży pewnie z 8 kilo i zaczynam myśleć jakby to było z plecakiem? Więc sie wybieramy na plecakowe warsztaty. Dam znac jak poszło.
Ja też na plecach niet... Ale nie tyle ze strachu co z lenistwa. Choć młodsza już dość ciężka i pewnie w końcu trzeba będzie się nauczyć. A starszy po prostu nigdy nie chciał... Nawet w mt
My tez albo z przodu 2x albo na biodrze, plecaki nie na moje nerwy...musze młodego widzieć i mieć nad nim kontrolę. Z przodu mi sie kręci i strach pomysleć jak by szalał na plecach. Może jak dorobię się nosidła to eksperymentalnie spróbuję na plecach ponosić, w chuście raczej nie zaryzykuję. A juz na pewno nie jak sama będę wychodzić...musi ktoś byc ze mną żeby młodego kontrolować.
Ja dzięki Ani warsztatom dzisiaj spróbowałam plecaka z krzyżem i fajnie jest znowu w chuście! Bo do tej pory manduca głównie.
A my już pierwsze plecaczki mamy za sobą. Ja też nie wyobrażałam sobie jak można dziecko np. pod pachą przerzucić na plecy ( jedyna opcja plecaczka to było położyć dziecko na chuście na łóżku i polozyć się prawie na nim :lol: ), a teraz jakoś dajemy radę. Na poczatku oczywiście jest dużo potu, dużo stresu i trzęsące ręce, ale warto. Jeszcze nie mamy w pełni opanowanego tematu, ale warto plecaczki umieć, bo to duża wygoda np. przy wykonywaniu prac domowych typu prasowanie, na dłuższych spacerach, w górach, no i nic nie zawadza pod brodą :rolleyes: No i dla strachliwych jest np. plecak z krzyżem, bo tam nie ma jak dziecię wypaść :ninja: Niestety, plecaczki to też minusy, mi również trochę przeszkadza brak kontroli z tyłu, trudność z samodzielnym unieruchomieniem śpiącej główki. Mój klocek jest z tych cięższych, więc chcąc nie chcąc plecaczki muszę kochać coraz bardziej...
Moje dziecko siedzenia na plecach nie toleruje więc dużego wyboru nie mam
:twisted:
Zresztą z przodu chyba i tak mi wygodniej
a ja plecaczkow probowalam sie nauczyc na starszym dziecku i prosilam ja by stanela na schodach, owijalam ja a pozniej jakos sie tam pod nia gramolilam ze efektem tego byla na plecach ale ze material spod pupy sciagalam za mocno to jej sie wydostawal, zahaczal o bluzke i uwidacznial schaby, zostawal tylko krzyzak pod nogami, ehh..poczekam az maly podrosnie a jeszcze nie zacznie mowic, bo na razie cora zkwitowala mnie, ;ej, mama, gapa jestes i bluzke mi sciagasz;
U mnie podobnie - Zuza miała ponad rok jak ją zaplecaczyłam :) Ania po raz pierwszy wylądowała na plecach jak miała około 6 miesięcy :) Zaczynałam plecowanie od manduki, żeby było szybko i sprawnie i żeby się przyzwyczaiła do nowej pozycji.
Jak się dorobię następnej kluski to pewnie jeszcze wcześniej ją przerzucę na tył :)
JA też na starszaku próbowałam plecaczka, ale za długie nogi ma i niecierpliwy jest bardzo. Nic z tego nie wyszło.Chyba jak już przyjdzie pora na plecaczek to na warsztaty jakieś się wybiorę, bo sama nie dam rady.
Ufff, już zaczynałam myśleć, że plecakowanie jest elementem obowiązkowym i albo się w pewnym momencie przerzuca dziecia na plecy, albo żegna z noszeniem. Uff, uff, uff :)
Na początku plecakowania największy problem miałam ze spuszczeniem dziecia z rąk i z oczu, z tym, że trzeba dziecięciem manewrować gdzieś tam z tyłu. Przez to trzeba przebrnąć, po prostu. Oswajałam się z tym powoli przez miesiąc, tylko w domu. A od strony technicznej pomogły warsztaty.
Byliśmy na warsztatach Ekomamy, kiedy Janka miała dokładnie cztery miesiące, od piątego miesiąca plecaki królują.
Chociaż na wakacjach zachustowałam pewną rodzinę z roczniakiem i dwulatką, im najbardziej zależało na plecaczkach, więc wiązań z przodu nawet nie pokazałam. Załapali od razu, po dwóch dniach wiązali naprawdę fajne plecaki z krzyżem. :mrgreen:
A ja w sobotę wrzuciłam małego na plecy i zamotałam prosty plecaczek w 3 sekundy :omg: ale to w inkę, więc dlatego...
Lalika, sugerujesz, że potrzebuję kolejnej chusty Specjalnie Na Plecaki? ;) Kusząca perspektywa, nie powiem :)
No niestety.....ale inka (i anka) jest ogólno-doskonała....no chyba, że na plecaczki się kupi krótszą wersję (co jest powszechnie praktykowane na forum). Np ja bym kupiła milutkiego pasiaczka didka, bo jeszcze nie próbowałam. Ale mnie do niczego potrzebny, skoro właśnie czekam na lanę....:(
w chuście nie boi nie potrafię zawiązać ale lubię mieć go przed sobą i widzieć w MT na plecach w domu albo na spacerze.