hmmm... nie próbowałam, ale brzmi ciekawie :)Cytat:
Zamieszczone przez beata2802
jak się zdecyduję to pewnie w jakimś plecaczku, bo na rowerze lubię widzieć gdzie jadę :lol:
beata - a ty jechałaś???
Wersja do druku
hmmm... nie próbowałam, ale brzmi ciekawie :)Cytat:
Zamieszczone przez beata2802
jak się zdecyduję to pewnie w jakimś plecaczku, bo na rowerze lubię widzieć gdzie jadę :lol:
beata - a ty jechałaś???
Tak mnie dzisiaj strach obleciał, że się kiedys przewrócę. W górach jak szliśmy kilka razy już machałam łapkami i robiłam orła, ale udało uniknąć się wypadku.
Wrzuciłam w wyszukiwarkę, strasznie stary temat, ale widzę, że upadki się zdarzają....
Dziewczyny przepraszam :oops: ale popłakałam się ze śmiechu jak przeczytałam wasze opisane upadki :oops: wstyd mi okromnie :oops::p.
A co do upadków całe szczęście nikomu sie nic nie stało. A ja sobie myśle ze zawsze się może zdażyć czy z chustą czy na ręku . Ja akurat w chuście nie maiłam ale niedawno krzesło się pod nami ugieło. Dzięki Bogu jakoś udało mi się w dziwny sposób Marysie jakby połozyć na ziemi a sama skręcona padłam. A kiedyś w wózku nawet nie upadek, w sklepie jakoś wózek z gondolą przeważył mi się,stanął pionowo, zdążyłam złapać. Mała się troche zsunęła i chyba jej sie podobało a mnie mało serce ze strachu nie wyskoczyło jak pomyślałam co by było jakbym nie stała blisko i nie złapała go. Teraz już nie wieszam torby na rączce wózka tylko sama targam jak coś.
W chuście... jeszcze nie - I NIECH TAK ZOSTANIE!!!, ale scenariusze czasem mam... bo ja z tych co na prostej drodze wywrócić się potrafią...
Natomiast w wózku w autobusie babcia z tych co to się ciągle pchają padała i chwyciła się boczku wózka, a w zasadzie łokieć w Młodą wcisnęła, bo jak miejsce jest, to nie takie i trzeba się za wszelka cenę pchać... a autobus rusza :hide: i nawet przepraszam babcie nie powie.... ale zrobiłam jej awanturę, a reszta pasażerów mnie poparła... Na szczęście Młoda drobnicowiec i nie było jej w tym miejscu - pod łapą babci... ale co się strachu najadłam.... to moje
ja do dzisiaj odczuwam skutki poślizgu na błocie, młody był zawiązany w kieszonkę, nie wywrócilismy się ale mam tak ścięgno naderwane w pachwinie, ze nie mogę nogi odwodzić, wysoko podnosić i takie tam...:(
i wiecie, mi się wydaje, że mając dziecko na ręku, w chuście lub brzuchu (2 razy miałam upadek) to instynktownie chronimy i padamy tak by dziecku nic się nie stało
Kurde, chyba bym normalnie odwinęła takiej babci :twisted:
Mnie wkurza częste podejście, że jak właśnie w chuście to musi być niebezpiecznie.
My mieliśmy przeszło miesiąc temu wypadek z Szymiek (włożyłam mu paluszki od stóp do gorącej herbaty :hide:) i pierwsze pytanie kilku osób: "a co, w chuście go miałaś" :twisted: a gdybym go e tej chuście miala to wypadku by nie było.
Młoda mamuska może być modna i zadbana,więc wrzuciałam młodego w kółkową, a że krótki dystansik był przede mną pomyślałam a co i wrzuciłam na nogi koturny:duh:. Wszystko było naprawdę super, do momentu kiedy bardzo mila Pani zrobiła mi miejsce w tramwaju, a skoro była tak mila, to mimo, że wole stać w chuście, to jednak zdecydowałam się skorzystać. No, ale troszkę w głupim momencie, bo akurat na zakręcie, dzieć przeważył i leeeeecielismy... ale miły ktoś nas cudem podtrzymał i skończylo się jedynie na buraku na twarzy ze wstydu:oops:.
Głupia mama! Wstyd mi do dziś.
Co do roweru to widziałam kiedyś śmigającego tatę w dzieciem w mt na plecach. Wygladali cudnie. Tata na góralu pochylony do przodu a na plecach przyczajony dzieć majtający nóżkami na wybojach :applause:
Co do wypadków to miałam podobnie ja mama andziulindzi. Zjechałam ze schodów z rocznym dzieckiem na rękach. Człowiek ma niesamowity instynkt. Obiłam sobie wszysko co się stało a dziecko nawet małego sinaczka. Ale trzęśłam się jeszcze długo.
Za to makabryczną opowieść usłyszałam od pani w sklepie która zobaczyła mnie z mt. Podobno dotyczyło to jej znajomej i dziecka. Kobiecie dziecko (chyba 3 mies) wypadło z chusty :omg::omg::omg: Pomijam jak musiała być zawiązana, ale maluszek miał złamaną podstawę czaszki i pół roku dochodził do zdrowia. Na szczęście wyszedł z tego i wszystko dobrze się skończyło.
wiecie co....przeczytałam te wszystkie Wasze historie, i nagle wyobraźnia mi ruszyła, co mnie może w chuście strasznego spotkać...a za 1,5 tygodnia w góry jedziemy, z dwójką dzieci, jedno będziemy na plecach nosić, drugie z przodu...i tak mi dziwnie jakoś teraz, zwłaszcza, że kondycja u nas średnia i nogi odzwyczajone od takich górskich spacerków...a co, jak się na jakichś kamieniach poślizgnę? co prawda nastawiamy się na krótkie, lekkie trasy, ale jednak góry to góry :confused:
a co do dziwnych wypadków to upaść może i nie upadłam, ale jak młodsza córa miała ze 3 tygodnie, to się matce zachciało gorącego rosołku na obiad zjeść :duh: oprzytomniałam dopiero jak młodej prysnęło z łyżki na czubek głowy i zaczęła wyć :oops:
To już zależy od Waszej odwagi bo dzieci raczej dobrze się czują na takich wycieczkach. Ale najważniejsze dopasować trasę do kondycji. Zawsze można zawrócić a chodzenie po górach to nie maraton.
My trochę połaziliśmy na Słowacji po górach i dolinach i przyznaję że miałam takie miejsce gdzie poczułam się okrutnie niepewnie z dzieckiem na plecach, a że mąż wspinał się w swojej przeszłości po skałach i jaskiniach i w takim miejscu gdzie zaczęły się łańcuchy nastąpiło przemotanie dziecka z mamy na tatę
http://pogodzinach7.blox.pl/resource...siecka_006.JPG
Ale też miałam tę świadomość że to była dolina i ryzykowałam głównie skręceniem nogi, na przepaście na graniach nie porwałabym się z dzieckiem na plecach.
Pokaż zdjęcia koniecznie !!! :lol:
A propos dzieci wypadających z wózków jak z katapulty. Ja raz byłam świadkiem jeszcze w pierwszej ciąży, jak w autobusie przy gwałtownym hamowaniu pojazdu dziecko omal nie wypadło z gondoli. Matka złapała je w ostatniej chwili. Dlatego zawsze podczas jady autobusem nawet w gondoli zapinałam dzieciom pasy. W spacerówce przy ruchliwym dziecku to już zawsze. Ale bardzo często widuję mamy, babcie z maluchami w spcerówkach bez pasów, a dzieci niemal stoją w wózku. Ja wtedy się zlewam potem ze strachu.
Ja wypadków jako takich nie miałam z dzieckiem w chuście, bo w sumie dużo nie nosiłam. Ale w ubiegłe wakacje zapakowałam Ewę czteroletnią, która ważyła blisko 15kg do chusty z przodu, jak schodziliśmy do kopalni krzemienia pasiastego w Krzemionkach Opatowskich. I schodząc z nią po schodach kreconych postawiłam jakoś źle nogę i nabawiłam się urazu kręgosłupa. Do końca urlopu było na sczescie juz tylko trzy dni, ostaniego juz nie mogłam chodzić. Po powrocie do domu pomógł mi dopiero kręgarz i masaże.
Na liście moich wypadków, jak na razie (i oby tak zostało), znajduje się tylko jeden - wyciągając garnek głęboko z szafki zadrapałam Maluchowi nóżkę o otwarte drzwiczki :roll::oops:. A to wszystko przez to, że było mi bardzo wygodnie i się po prostu zamyśliłam.
A co do jazdy na rowerze, to Dziewczęta nie prowokujcie :nono: Ten temat juz kilka razy się pojawiał i zawsze robiło się gorąco :) Ale argumenty przeciwniczek naprawdę są rozsądne i dają do myślenia.
Argumenty zwolenniczek tez byly przekonujace ;) Pamiętam tamte tematy- były bardzo gorące :twisted: Ale faktycznie lepiej tego tematu nie rozpoczynać od nowa...jak ktoś ciekaw argumentacji obydwu stron to prosze sobie wyszukać :D
A jeśli chodzi o wypadki w chuście to raz miałam starszaka na plecach i wkładałam młodszego do samochodu. Przypinałam go w foteliku i się schyliłam, potem się wyprostowałam zapominając zupełnie, ze dziecko mam na plecach- lekko stuknął glową w sufit auta, a ja dostałam nauczkę, zeby się nie zamyślać kiedy nosze dziecko...
A na gazetowym dawno temu jedna dziewczyna opisywała jak zleciała z dzieciem ze schodów. Główki chyba nawet nie zdążyła przytrzymac taki ten lot był ale pamiętam, ze bardzo była wdzięczna, ze akurat dziecko w chuście miala a nie na rękach bo wtedy po prostu by jej wyleciało z rąk i poleciało w dół.
no waśnie, jestem w trakcie chustowania mojej koleżanki... Pięknie jej wszystkie plusy noszenia w chuście przedstawiłam, no ale zastrzeliła mnie pytaniem: a jak się przewrócę? szczególnie w sezonie jesienno-zimowym nie trudno o taki wypadek. No i nie wiedziałam co mam jej powiedzieć, mi nigdy coś takiego się nie przydarzyło ale nie mogę jej na 100% zapewnić, że coś takiego się nie wydarzy...
Miałyście takie przygody? Jak się kończyły?
Też się już nad tym zastanawiałam, zwłaszcza, że dopiero zacznę nosić. A chodniki w PL są wiadomej jakości:( Ale myślę, że można to trochę porównać do upadku w ciąży, tyle że ciężar większy.
nie miałam ale jak moja mama mnie zapytała to jej powiedziałam że zawsze można się przewrócić, z dzieckiem na reku również a w chuście przynajmniej ręce mam wolne do ewentualnej asekuracji, (moja kuzynka spadła ze swoją córeczką ze schodów i miała tylko jedną rękę do ochrony)
A ja słyszałam o takim przypadku :( Chyba była o nim mowa tutaj na wiosnę....