Też gadam z moją małą od urodzenia tak naprawde:). nawet jej ksiązki czytam jak jest w nastroju w miarę spokojnym (ale nie bajki) Ostatnio przerabiałyśmy Pratechetta.
Wersja do druku
Też gadam z moją małą od urodzenia tak naprawde:). nawet jej ksiązki czytam jak jest w nastroju w miarę spokojnym (ale nie bajki) Ostatnio przerabiałyśmy Pratechetta.
Ło Matko!Gadamy tyle,że pod koniec dnia jadaczka boli.Mnie głównie,ale synio też nawija.Ze starszą córą też cały czas nawijka.Efekt był taki,że zanim zaczęła chodzić,to już klepała słowa.Gadatliwość do dziś jej została.
Milczeć to w zakonie można,a do dziecka trzeba mówić!Szybciej świat będzie kumać:lol:
na spacerach nie gadam, ot taka chwila dla mnie, słuchawki w uszy i odmóżdżam się.
zazdroszczę Wam, ja milczkiem jestem. :(
ja niestety też mało gadatliwa jestem. Na dodatek nie umiem nic Jerzowi opowiadać :hide: Za to czytam mu książki (nie na spacerach). Teraz kończymy "Dolinę Muminków w Listopadzie".
gadam, nudzę, paplam, mówię, opowiadam.
non-stop.
dla mnie to naturalne jest.
nie wiem , dlaczego inni się dziwią.
mój 16-miesięczniak ma już całkiem fajną wymowę (dużo słowek+dźwiękonaśladowcze).
ludzie się dziwią-ależ on ładnie mówi!!!
pewnie dużo pani do niego mówi
:duh:
no jasne.
przecież to dziecko moje a nie torba, którą noszę na ramieniu.
ale najlepsze było jak moja siostra przelaciała przez miasto gugając i śpiewając do gugającego 3-miesięczniaka w głębokim wózku.
przyszła do domu i mówi:
ty, ale się ludzie na mnie głupio gapili.
nie wiem dlaczego-przecież do dziecka gadałam.
niektórzy do psów na spacerze gadali, a na mnie się głupio patrzyli.
hmmm...
pewnie,że gadam;-) bez względu na to czy spacer wózkowy czy chustowy dla mnie to zupełnie naturalne,czytamy razem książeczki (jak na razie dzieciowe)śpiewamy(to raczej w domu),a i wierszyki lubi szczególnie o żabie;-)
Ja do swoich dzieci nawijam od urodzenia. Mówię cały czas -o wszystkim.Milknę tylko wtedy , gdy śpią .:D Starszy syn mówił , zanim nauczył się chodzić. A zaczął mówić od razu pełnymi zdaniami.Ubaw mieliśmy z niego niesamowity:mrgreen:. Nie będę się upierać , że to efekt mojego gadulstwa , bo opowiadano mi , że ja brzdącem będąc też najpierw gadałam a później uczyłam się całej reszty. A moja mama do wylewnych nie należy. Ale wiem na pewno , że Tomek ma ogromny zasób słownictwa(co potwierdza pani wychowawczyni) , ma dużo więcej wiadomości niż rówieśnicy , nie boi się publicznych wystąpień , nie jest nieśmiały. Kuba ma dopiero 3 miesiące i rozmawiamy z nim wszyscy (mąż i syn złapali bakcyla gadulstwa i nawijają do Młodego aż trzeszczy) a On to uwielbia i albo się chichra , albo po swojemu odpowiada:thumbs up:
Też gadam na spacerze, w sklepie i w domu, w wózku i w chuście, wszędzie i o wszystkim. Szczególnie opowiadam jak gotuję obiad i tłumaczę małemu, że teraz mama kroi cebulkę, masz powąchaj sobie, a teraz będę smażyć, a to są oliwki, ktore mamusia z tatusiem bardzo lubi, oo zobacz jaka zielona oliwka... itd. Ciekawe czy mi mały kucharz urośnie :rolleyes:.?
Fakt,wiele osób (pewnie szczególnie starsi i samotni-patrz moja ciotka) gada do psów,a jak matka mówi do dzieciaczka to ludzie się dziwią :roll:
Pamiętam,że położna też zaznaczała,żeby już od początku mówić do dziecka. I opowiadała,że niektóre matki się dziwiły i nie wiedziały co mają mówić.. A przecież wystarczy zacząć od opisu zmiany pieluszki itd.
Ja też raczej jestem milczkiem,ale staram się ;-)
I jeszcze śmieję się głośno i przesadnie-to też malec lubi naśladować :mrgreen:
Jak jeszcze dzieci mi się nie śniły nawet jechałam autobusem w wielkim korku. Za mną siedziała pani z córeczką i z nią rozmawiała- non stop przez 1,5 godziny odpowiadała na wszystkie pytania, wyczerpująco i miłym glosem. Podziwiałam ją i obiecałam sobie, ze tez tak będę robić... i tak gadam w domu, w sklepie, na spacerze, w samochodzie. Najwięcej na spacerach- całą drogę rozmawiamy. Opowiadam wszystko co widzę, opowiadam co będziemy dalej robić, dokąd idziemy itd.
Przyłapalam się ostatnio na tym, ze niestety mowię głównie do starszaka, dlatego, ze on wciąż mówi, pyta, zauważa i ja mu odpowiadam/opowiadam. A zapominam, że przecież do młodszego tez powinnam mowić. Co gorsza zauważyłam to dopiero niedawno i od razu zaczęłam nadrabiać zaległości- efekt? mody z milczka nagle po kilku dniach zaczął gadać.nie wiem czy to zbieg okoliczności, ale do tej pory gadał tylko do starszego brata, odkąd ja z nim rozmaiwam to "mówi" też do mnie... staram sie jak najczęściej rozmawiać z nim "twarzą w twarz" żeby wiedział i widział, zę mowię w danym momencie tylko do niego.
A jeszcze przypomnialo mi się, że jak tylko mi dziecko przynieśli w szpitalu to od razu rozmawiałam co bardzo dziwiło osoby odwiedzające inną mamę. Mowiłam że w domu czeka tata, brat, że dzisiaj przyjadą do nas, że jest ładna pogoda, ze pani zaraz go wykąpie itd itd...
Jozio prowadzil ze mna rozmowy jeszcze jako mieszkaniec brzucha :mrgreen: teraz prawie 11 miesieczny nawija po swojemu i buzia mu sie nie zamyka ...spacery najczesciej uskuteczniamy po bezludziach wiec nie dziwuja sie ludzie za to w sklepie to i owszem bo tez sobie dyskutujemy :lol:
To ja się wybiję i powiem, że nie gadam cały czas, bo ja z tych co bardzo lubią ciszę i spokój i uczę moje dzieci, że bez ciagłego nawijania tez można żyć, czasem jak przebieram Piotra to patrzymy na siebie, uśmiechamy się, oczywiście dostaje mnóstwo buziaków ale nie grucham za każdym razem. Jak jest w chuście to poprzytulam, wycałuję główkę, powyznaję miłość ale żeby tak cały czas gadać i gadać to nie. I jakoś nie zauwazyłam, żeby moje dzieci były z tego powodu opóźnione czy nieszczęśliwe
Owszem rozmawiamy i rozmowy te stają się coraz ciekawsze, bo do użytku weszła już sylaba "ma" ;) Opowiadamy sobie ciekawe rzeczy, czasem wręcz dziecku przynudzam ;)
Ale czasem mam taki moment, że chcę się już w mysia dziurę schować, nie mówić, nie słyszeć, nic nie robić, posiedzieć w ciszy.
TO rozumie, oj dużo rozumie.
Gadu, gadu i tak mija nam dzionek. Moja córcia 5 miesięcy z groszami i gadolimy. Na spacerach wózkowych też, ale nieco mniej, bo albo śpi :), albo zajmuje się pieczołowicie swoim gryzakiem, no ostatecznie rozmową z mamą.
Ale w chuście to aż się prosi, żeby rozmawiać, objaśniać, pokazywać i nazywać świat. W domu podobnie - wszystko chce zobaczyć i uwielbia słuchać, wiadomo o rzeczach najbardziej prozaicznych. Zwykle opowiadam jej o tym co akurat robię, o otoczeniu a ostatnio z uwagą słuchała wykładu na temat (tu matka wpadła w jakiś ciąg gadulstwa :D) "jak to Jagoda noworodkiem była, a w niemowlaka się zmieniła".
Lubię do niej mówić, tym bardziej, że ona prowokuje przecież kontakt werbalny, zaczepia wręcz do rozmowy swoim gadoleniem. Wiadomo, przychodzi jednak moment, że cisza staje się czymś upragnionym - ale na krótko :D. I tak w kółko.
ja gadanie mam we krwi ;) mój starszak ma to po mnie- więc mamy tysiące rozmów, niedokończonych, niecodziennych, tajemniczych i przyziemnych :)
a mała sobie słucha to wszystko, bo rzadko się z nią rozstaję...
i pewnie wyrośnie na gadułę...
jak tak nawijamy w sklepie czy gdziekolwiek poza domem, to czasem zdarzają się osoby zdziwione tym, że mam pomysły na kolejne "dlaczego?" :)