-
Mój mąż miał raz na sobie nosidlo i stwierdził, ze woli chustę :) kieszonka super mu wychodziła. Teraz nosi czasami młodego w plecaku prostym, tylko potrzebuje pomocy w przełożeniu chusty pod nogami młodego, bo nie potrafi tak mocno rąk wygiąć do tyłu ;)
-
A mnie jakoś ten tekst nie rozsmieszyl.. Wręcz taki ironiczny mi sie wydał, ale sie moze mylę..moze nie lubię po prostu takiego sposobu pisania czy podejścia do problemu..
A moze ów ojciec Wirgiliusz nie ćwiczył jeszcze wystarczająco duzo?
moj maz , podobnie jak i ja, na początku chustowania wyraził zdziwienie na widok długiej szmaty, rownież nie raz zaliczylismy wszelkiego rodzaju kręcenie sie, wiercenie i próby wydostanie sie z chusty , a także obslinienie i tym podobne akcje;) ale na szczęście nas to nie zniechęciło:)
-
Trafilam na to dzis i swietne, zarowno tekst jak i komenty pod spodem. Ojciec W widac, ze ma pozytywne podejscie do tematu i mysle, ze juz niedlugo bedzie miszczem chustowiazania, mam nadzieje, ze zaskoczy nas rownie dobrym tekstem na ten temat :D
Widzialam pare waszych wpisow, dziewczyny ;) tez sie wpisalam.
Moj maz... coz, on albo na rekach, albo po domu po swojemu, po afrykansku, w swoim kawalku materialu. Poza domem nie, bo nie lubi byc w centrum uwagi. W ogole jak pierwszy raz zobaczyl chuste, jaka jest dluga, to nie wierzyl, ze z tego da sie cos zawiazac i nie zaplatac sie na amen podczas. Teraz juz wie :)
-
Niezłe, trochę dystansu i można się uśmiać :D Swoją drogą- chyba coś w tym jest, że faceci jakoś się poddają z motaniem. Mój stanął, rozciągnął łapy na boki jak znany pomnik ze Świebodzina i czekał, aż mu zamotam :]