trzy i pół miesiąca
w 99% przypadków przy plecakowaniu metodą przesunięcia z biodra na plecy, bardzo się denerwuje (nie mówiąc o mnie...).
Wersja do druku
moj ma 6 miesiecy. Przy tobolkowaniu wije sie strasznie, nic nie pomaga: spiewanie, gadanie. No jakas masakra. Nie wiem juz co robic. Za to jak tylko wrzuce na plecy przykleja sie jak koala i nawet nie drgnie, moge dociagac nawet 10 minut. Ale na plecach nie dam rady podwinac miednicy. No chyba ze jest jakis sposob zeby wlasciwa pozycje dziecko przyjelo dopiero na plecach...
O totototo. kaczy kuper :duh:. Dzięki.
Dziś kilka prób podjęłam. Nadal nie potrafię podwinąć miednicy. Nie wiem jakim cudem, ale raz udało mi się jak już dziecię było na plecach skorygować pozycję miednicy. Zdjęć brak, bo tak długo zajęło mi wiązanie, że Młody wkurzył się - niedobra matka.
madzi prawidłowe podwinięcie miednicy najłatwiej osiągnąć poprzez poprawne dociągnięcie tobołka. Przy umieszczaniu dziecka w tobołku oprzyj jego nóżki na swoich kolanach i dopiero zbieraj chustę. Następnie po zebraniu chusty dociągnij jeszcze pasmo po paśmie, aby chusta ściśle otulała maleństwo. Na tym etapie możesz zauważyć czy dziecko ma odpowiednio podkulone nóżki i podwiniętą miednicę.
Jeszcze jedno jak dociągasz chustę nie patrz pod nogi, ale na wprost. Wówczas inaczej masz rozłożone napięcie mięśniowe i nie będziesz tak spięta w obszarze karku, barków i łopatek.
madzi zamotaj jutro maleństwo raz jeszcze i zrób zdjęcie. Zobaczymy, może nie jest tak źle jak Ci się wydaje :)
U nas tobolek odpada - nie da sie polozyc na chuscie ani na sekunde. Zwykle w domu stawiam Sumi na ziemi, zarzucam jej chuste na ramiona, lapie za chuste i lapy pod pachami (chusta na gorze przytrzymywana przez kciuki), zarzucam calosc na plecy, lapie gorna krawedz pod broda i wciagam pod pupe rekami. Tylko dzis mi mloda uznala po zarzuceniu, ze ona zlazi, nogi zwykle pieknie miala rozlozone do siadania, ale dzis obie nogi zwinela pod pache moja i zjezdzac zaczela na brzuchu po moich plecac (ja tak zwykle ja zdejmuje po noszeniu, ale przytrzymywana chusta wtedy, a teraz bez jeszcze). I co ja mam z takim brakiem wspolpracy zrobic? Ale na raczki to chce...
OT troche, bo nieplecaczkowe, ale widzialam ostatnio taki filmik z siodelkiem z petelka, chyba z 6min, a sie nie udalo zawiazac, bo dziec nie wspolpracowal. Poczulam, ze nie jestem sama ;)
Ja opieram jedną nogę o coś, rozkładam chustę na kolanie, sadzam mojego roczniaka i szybko zbieram tobołek. Jakoś metoda na "samolocik" mnie nie przekonuje. Tym bardziej, ze mały jakiś czas temu miał już i naciągnięty bark i zwichnięty łokieć. A wszystko to w trakcie niewinnych zabaw...
W instrukcji do Storchenwiege jest pokazany tej sposób z kolanka, przeznaczony dla dzieci siadających-i-nie-dających-się-położyć - pod koniec instrukcji jako inny sposób :)
http://www.storchenwiege.pl/media/do...cak-prosty.pdf
Ja dzis spróbuje z kolana, tylko szkoda bedzie chuste po ziemi szargac, w domu to my w sumie mało wiazemy, większość po wyjściu z samochodu... :roll:
Nie chodzi mi o wierzganie w tobołku - to jakoś ogarniam. Znacznie gorzej jest, gdy Mały robi przeprosty na moich plecach - odpycha się dłońmi ode mnie, wygina kręgosłup do tyłu i szmata spod pupy wyłazi prawie cała. Oczywiście nie zawsze, czasem współpracuje - ale na takie akcje nie znalazłam innego sposobu, jak motania od nowa, co jest dość upierdliwe: dziecko wścieknięte, a ja upocona jak mysz.
no właśnie, u nas podobnie, nie wrzucenie na plecy jest problemem (wrzucam z kolana obecnie), a bunt dziecka już na plecach.
na szczęście mamy MT, ale ponosiłabym jeszcze w chuście... :)
no to już chyba tylko opcja "pa-ta-taj" Wam pozostaje :D
czyli zabawianie dziecka "ogarniętego" póki się nie uspokoi na tyle, żeby móc dociągnąć...
Dziewczyny, podpytam jeszcze o coś...
jak pisałam, zaczęliśmy się plecaczkować od czasu obejrzenia wrzuconego tu filmiku, metodą tobołka przy policzku (przez ramię).
Dzieć spokojny, samo wiązanie też przyjemniejsze i mniej stresujące, nie ukrywam... :)
Ale mam teraz problem z nóżkami - podwijam je do góry przed zrobieniem tobołka na kolanach. Ale czasami później już po opuszczeniu Chuściocha na plecy, nóżki ma bardziej proste. W dodatku blisko siebie.
Nie wiem, czy tak powinno być :( I czy to dla niego nie jest dyskomfort...
Macie jakieś patenty, jak nie utracić tego "wpadnięcia pupki" odpowiedniego?
I czy nóżki (patrząc od tyłu) - powinny być bardziej "rozżabkowane" (nie za mocno rzecz jasna) czy też bardziej równoległe do siebie?
To i ja się podpytam, bo Mały mimo, że mały jeszcze to waży sporo i powoli rozmyślam nad wrzuceniem na plecy. Czy ja dobrze rozumiem, że podwinięta miednica powinna byc u dzieci, które nie siadają, a te które same siadają mogą już mieć plecy proste?
podwijamy zawsze :)