U nas wczoraj było kupowanie choinki, trwało tradycyjnie ze 2 lub 3 godziny, mąż jest wybredny... Musi być najzwyklejsza tj. sosna (chyba?), symetryczna, 200-250 wysoka, gęsta, intensywnie zielona i jeszcze Bóg wie co. Ale wymarzłam na tych targowiskach w Brwinowie i Milanówku. No i stoi wielki klamot w naszym nowym salonie. Ledwie do gabinetu się przeciskam obok niej ;-)
Lampki były niegodne wieszania więc miał kupić nowe i nie kupił więc wreszcie dziś ubieramy ze starymi ;-) Ciekawe czy Helenkowe rękodzieło na niej da się zawiesić - pierniki są tak obficie lukrowane, posypane posypkami i pomazane pisakami, że gałązki mogą ich zwyczajnie nie utrzymać :-)
A ja mam zwyczajnie już dość tych świąt bo zaraz wannę zajmą mi karpie, a że ja pacyfistką jestem z natury i hipokrytką jedzącą tylko mięso i ryby kupione w postaci gotowej do przyrządzenia to cierpię strasznie. Umiecie zjeść karpia, którego widziałyście jeszcze żywego??? Ja nie...