:love: Uwielbiam takie teksty. (Ja osobiście nie słyszałam, ale tu czytałam kilka razy o podobnych sytuacjach)
Wersja do druku
Ja miałam wczoraj taką sytuację:
Pani w supermarkecie mnie na kasie zaczepiła, że dzidzia taka spokojna, grzeczna, tak sobie wisi. A mały się niecierpliwił, więc mówię mu, że już, już idziemy do auta.
No to pani, czy tak z dzieckiem sama jeżdżę. Ja dumnie, że tak, czasem z dwoma nawet.
no i bach- Z takimi przywiązanymi pani jeździ?!!!:duh:
nie, w fotelikach, aż takim hardcorem to nie jestem:D
Ludzka wyobraźnia nie zna granic
Moja ciocia widząc mnie na jakimś zlocie rodzinnym z A. w kangurku tez pytała czy mi takie dziecko z przodu nie przeszkadza w kierowaniu.
wczoraj z kauflandzie pan straszył mną swojego brykającego syna. miałam franka w mt na plecach. powiedział, że jak zaraz nie da mu rączki to też go tak na grzbiecie uwiąże :) moje dziecko znów wyszło na łobuza...
A u mnie znienacka afera rodzinna, bo teściowie znowu zaczęli temat o wózku. Zastanawiam się, czy im się kiedykolwiek znudzi :/ Wszyscy na tak, tylko nie rodzina
U nas na początku jak wiązaliśmy w kieszonkę, to najczęściej były komentarze: "Coś tu Panu wystaje", "Wypada tu Panu jakieś ubranko" (najczęściej do męża padały takie uwagi). Potem mąż zaczął zawijać ten "ogon", bo już się nudno zrobiło ;)
A teraz byliśmy z małym w górach - to już w ogóle fenomen, w życiu tyle spojrzeń nie zebrałam :P
Najbardziej ucieszył mnie komentarz taty do dziecka: "Popatrz, my ciebie też tak nosiliśmy jak byłeś mały"
Doś dziś pomaszerowała rano do przedszkola z lalą w chuście kółkowej od metis. Po drodze wstąpiłyśmy do piekarni, a pan nas powitał słowami: "Nooo, pamiętam jak Ciebie mama tak nosiła". :)
Nie dalej jak tydzień temu starsza pani spotkana na przejściu dla pieszych na widok małego w kieszonce dosłownie wykrzyknęła "ale się to dziecko męczy"! :)
U nas dziś pozytywnie. Starszy pan do nas krzyknął z daleka: ,,jak mama ładnie nosi!" :)
My bylysmy na razie dwa razy na spacerze i na obu spotkalysmy sie z pozytywnym przyjeciem. Na pierwszym maluszkiem zachwycala sie pani kasjerka w lidlu, dzisiaj natomiast starsza pani rozplywala sie jaka to kruszynka i jak slodko spi.
Mnie spotykają same miłe rzeczy. Albo ciekawskie. Pani jak się wiązałam na parkingu przed sklepem zaczęła się przuglądać, komentować, zagadywać, nawet chciała wózek potrzymać (żeby mi nie odjechał jak się motam??), a później do drugiej mówi: "Pani, to jednak trzeba umieć, to nie takie proste", a tamta: "No, widziałam w telewizji". A ja to wykorzystuję i edukuję mówiąc, że trzeba dobrze dociągać, że w takiej pozycji można nosić od noworodka i blablabla ;) Najbardziej mi się podoba jak ludzie widząc sami sobie zaczynają tłumaczyć dlaczego to fajne: że blisko mamy, że w pozycji żabki dobrej na bioderka, że czuje bicie serca itd. :D I mam wrażenie, że najczęściej zagadują babki ok. 60tki.
Teraz, jak zrobilo sie cieplej, to codziennie sie spotykamy z jakimis reakcjami. Jasiek w dodatku sie podrywacz zrobil i rozsyla usmiechy naokolo. Jak sobie kogos upatrzy to nie ma sily, zeby sie nie usmiechnal. Dzisiaj uslyszalam od jakiegos pana, ze mam piekny plecak ;D.
Oczywiscie na porzadku dziennym jest "ale temu to dobrze, tez bym tak chcial/a", albo "a mnie pani tez tak poniesie?"
Ludzie sie usmiechaja i jest pieknie. Pod warunkiem, ze dziec nie marudzi. Bo jak dziec marudzi to sie zamieniam w patologie ;)
Najbardziej mnie smieszy, jak ktos dyskretnie pokazuje nam komus innemu w stylu "patrz jak fajnie". Dzisiaj nawet dwoch takich bodajze gimnazjalistow pokazywalo nas sobie ;).
Niestety, ostatnio mamy do czynienia ze szpitalami i tutaj jest roznie. Zdarzaja sie fajne pielegniarki, ktore rozumieja i popieraja. Bo skoro dziecko cierpi, to bliskosc na pewno nie zaszkodzi. Ale i wkurzyla mnie jedna dosc mocno. Lezelismy w sali z chlopcem, ktory byl adoptowany. Pokazywalam jego mamie jak sie zamotac (na maskotce, bo nasze dzieciaki byly "na przewodach"). Byla zainteresowana, bo zalezalo jej na wytworzeniu wiezi z dzieckiem.
I tej mamie pielegniarka gdzies na boku, zeby nie sluchala, bo kto tak widzila dziecko zwiazywac, zniewalac.
Na szczescie kobietka byla asertywna i odpowiedziala cos w stylu, ze kazdy ma swoj rozum i wie jak postepowac i nic jej do tego.
Czy zaczeli nosic? Nie wiem. Zachecalam tylko do wyprobowania, a nie wiem, czy kazdy musi pokochac chustonoszenie.
Mnie wpienilo tylko, ze skoro pielegniarka uwazala, ze krzywdze swoje dziecko je noszac w chuscie, to czemu sie nami nie zainteresowala? Nie dopyta, nie zobaczy z czym to sie je, nie pogada, tylko sieje czarny PR :/
reakcja dziecięcej rehabilitantki na Manducę "fajne ma Pani te paski, do ilu one kilo ?" :D
Nas wychaczyła Pani pielęgniarka w przychodni. Wiecie jak to jest w przychodniach, czekałyśmy długo na badania, później do lekarza, więc wrzuciłam dziecko na plecy, żeby się zdrzemło, a owa Pani (do Kini): "och, ale Ci nie wygodnie" i do mnie: "do wózka trzeba włożyć, ma Pani wózek?" Zgodnie z prawdą powiedziałam, że nie mam (wyszłam na jakiegoś biedaka co własne dziecko na plecach targa, zamiast kulturalnie w wózku wozić).
Jak młoda już usnęła, to dziwiły się pielęgniarki i kręciły głowami, raczej się im nie podobało, a starsza wiekiem pacjentka siedząca obok nas zachwycała się, że tak sobie śpi i tak fajnie na plecach.
A prawda jest taka, że ciężko nosi się 12 kilo, ale w wózku moja córa nie uśnie, za to na plecach śpi w dwie minuty. Cóż robić...
Jak zaczynałam nosić małą przeszło rok temu to na osiedlu wzbudzałam sensację. Kilka razy młode dziewczyny pytały gdzie kupiłam chustę, czy to wygodne itd. Kilka osób powiedziało coś w stylu "och, ale fajnie" ale zabiła mnie jedna Pani uprawiająca "ciągnięcie kijków za sobą walking":wink: mała smacznie spała sobie w kieszonce, cisza, spokój, ptaszki ćwierkają a ta kobieta nagle jak nie zacznie krzyczeć "Pani robi krzywdę dziecku! Niech mąż Panią wsadzi do worka i tak po domu ponosi!" hehe miałam na końcu języka, żeby ją mąż wózkiem po domu powoził. Najlepiej w gondoli :lol: ale Pani szybkim krokiem się oddaliła. Chyba nie mogła już na mnie patrzeć