no padłam po prostu :lol: :lol: Pokretny tok myslenia, ale logiki nie mozna mu odmowic!!! :wink:Cytat:
Zamieszczone przez rebelka
Wersja do druku
no padłam po prostu :lol: :lol: Pokretny tok myslenia, ale logiki nie mozna mu odmowic!!! :wink:Cytat:
Zamieszczone przez rebelka
Heh, facet w ogóle zakręcony był :) Miał swoje stoisko i kiedy podeszła do niego jakaś klientka i o coś się spytała on jej powiedział, że musi poczekać bo on takiego cuda jeszcze nie widział i musi się napatrzeć ;)Cytat:
Zamieszczone przez Jasnie Pani <img src=\"{SMILIES_PATH}/icon_smile.gif\" alt=\":)\" title=\"Smile\" />
Fajny ten pan :) A u mnie różnie. Czasem pozytywnie a czasem jakies dziwne spojrzenia i szepty w stylu " ale męczy to dziecko".
Mąż nosi w Ergo i stwierdzam, że albo na nosidło tak pozytywnie reagują ludzie ( kobiety w większości ) albo na faceta z dzieckiem na brzuchu. Obstawiam raczej to drugie ;) Na mnie z malym w chuście tak nie reagują jak na męża. Oczywiście nie mówię, że wcale nie reaguja jak ide z synkiem zamotanym. Jak pisałam wyżej reakcje są różne. Przeważaja jednak pozytywne. Ludzie albo cos mówia do dziecka tak jakby mnie tam wcale nie było, czasem ktos zapyta w czym "to dziecko jest przyczepione/przywiązane", "co to za szal" etc. A najmilszy komentarz usłyszalam stojac w kolejce po chleb ( zanim sama zaczęłam piec - chwale się, a co ;) ). Jedna pani powiedziała do mojego zamotanego synka tak " ale masz dobra mamę, tak cie nosi.Tez bym tak chciała " :D
A mnie wczoraj po raz pierwszy przepuszczono w kolejce w banku!!! :shock: Maly w MT na plecach, no i kierownik zmiany sie zlitowal i poprosil pozostalych kolejkowiczow, aby przepuscili matke z dzieckiem! Obdarowano nas usmiechami, a jakies starsze panie skomentowaly, ze nie tak lekko nosic takiego malucha (13 kg). Ogolnie wywolalismy mile zamieszanie :oops:
U nas przeważają pozytywne reakcje :) Jak wychodzę na spacer, to z góry wiem, że wzbudzę sensację - nieznajomi ludzie się do nas uśmiechają, komentują między sobą, pokazują palcami :) Strasznie mi się to podoba :) Na specerze jakaś dziewczyna nas zaczepiła i poprosiła, żebym jej pomogła kupić taką chustę dla jej siostry, która właśnie urodziła, na prezent. No więc kupiłam jej hoppa i była zachwycona :)
Z negatywnych to przypominam sobie jedną panią, która zapytała :
"Czy to dziecko się nie męczy?"
Odpowiedziałam: "A wygląda, jakby się męczyło?"
No co starsza pani: "No... nie płacze..."
A ja: "No właśnie" :)))
Takie dialogi na cztery nogi :)
I też ustąpiono mi kolejki - w banku :)
Odnośnie nazywania chust szalami, szmatami i zasłonami, mam jeszcze jedną nazwę ;)
Siedzieliśmy z synem w kościele. Mąż zachustowany i nagle słyszę głośny szept z przodu. Mała dziewczyna do mamy:
- A dlaczego ten pan trzyma dzidziusia w RĘCZNIKU ?
I zgadzam się, że jak facet ma dziecko w chuście to więcej pozytywnych reakcji jest. Mój mąż ciągle się spotykał z różnymi miłymi uwagami, a ja tylko raz + raz "biedne dziecko". Wobec tego 0:0 :D
J.
My się nosimy dopiero do jakiś dwóch tygodni i jak na razie nikt się nie krzywi. Z ciekawszych reakcji:
teść: a co ty masz za cygańskie nosidlo? (ale to bylo raczej pozytywnie)
Pani w kawirani na dole, gdzie kupuję czasem latte: to Pani tu dziecko ma? a ja myślalam, że pani w ciąży dopiero
ksiądz (jak poszlam zamówić chrzest Franka): to teraz tak się dzieci nosi?
najbardziej podobalo się mojej babci i tacie (ale się zachustować nie dali)
Z cygańska chustą tez u mnie było kiedyś :) a wczoraj zaczepiła mnie starsza miła Pani na naszym osiedlu i chciała sobie zobaczyc jak ja mam dziecko przyczepione bo ona juz mnie czasem z balkonu obserwowala podobno i bardzo jej sie takie noszenie podobało :) A że Iwo się do tej pani usmiechal to podobalo jej sie jeszcze bardziej :D Ta krótka rozmowa bardzo pozytywnie mnie nastawila wczoraj na reszte dnia :)
Ostatnio usłyszałam od mojej rodzonej babci, gdy synka wrzuciłam na plecy w MT: "bo go zgarbacisz, wyjmij go z tego, no... ZGARBACISZ GO!!!!" :roll: .
Dodam tylko, że jako jedna z nielicznych mam (a może jedyna) mieszkających na głębokiej wsi, moja babcia miała wózek dla swoich dzieci.
Może gdyby nie wózek, miałaby inne zdanie na temat noszenia dzieci?
hehe ZGARBACISZ :lol: :lol:
Moja babcia tez miala wózek, ale sama powiedziała, ze "na pokaz"
Jeszcze raz przytocze te sławetne słowa mojej babci jak mnie z Lusia w chuscie zobaczyła:
"Jak siano ma sie suszyc na grabiach, tak dziecko ma rosnac na rękach!"
Jaśnie Pani :D :D :D :D
Chyba sobie to gdzieś powieszę.
Piekne po prostu!!!Cytat:
Zamieszczone przez Jasnie Pani <img src=\"{SMILIES_PATH}/icon_smile.gif\" alt=\":)\" title=\"Smile\" />
Tekst piękny, ale - gwoli sprostowania - siano nie suszy się na grabiach tylko na ostwiach :lol: Grabiami się tylko... grabi :lol: :lol:Cytat:
Zamieszczone przez Lovrita
Właśnie wróciłam ze spaceru.
Szłam sobie spokojnie , minęła mnie Pani i słychać było głośne OOO!, potem okrzyk "chwileczkę niech Pani poczeka". I zaczęła się rozmowa, że ona od lat pracuje z dziećmi i że dziecko będzie miało krzywy kręgosłup. bo są badania i w Niemczech już tak nie noszą, bo 6 - 8 dzieci na 10 ma skrzywienie. I żebym się zastanowiła. Więc uprzejmie odpowiedziałam , że się zastanowię, ale ja też czytałam o innych badaniach, z których wychodzi, że to zdrowo.
Pytanie: czy może ktoś wie o badaniach w Niemczech?
Spoko, spoko. Moja babcia z tej czesci polski gdzie grabiami nazywało sie te takie dziwne rusztowania, na które nakłada sie siano na snopki :wink:Cytat:
Zamieszczone przez Budzik
1. W zaprzyjaźnionej aptece (w której jestem rozpoznawana a mały zawsze miło komentowany w chuście), młoda farmaceutka, będąca też młodą mamą, w końcu nie wytrzymała i wychyliła się zza lady i maca, ogląda "A jak ty to wiążesz, to chyba zdrowe dla dziecka, zdrowsze niż te nosidełka, pozycja fizjologiczna" itd. A ponieważ mi się spieszyło i nie miałam czasu jej opowiadać, zaproponowałam, że przyniosę jej parę ulotek to sobie poczyta, są adresy www to sobie wejdzie na stronki. A ona na mnie wielkie oczy :shock: "To do TEGO są jakieś ulotki??" Chyba myślała, że sama sobie TO uszyłam i wykombinowałam wiązanie i że w ogóle jestem jedyna która tak nosi :lol:
2. Idzie dwóch menelików przeciwko nam. Jeden patrzy, patrzy, nagle jego bezzębne oblicze rozświetla szeroki uśmiech i zaczyna mówić "Proszę panią, to jest... to jest... [a ponieważ przebywał w innym stanie świadomości, z trudem dobierał słowa i jedyne, co udało mu się wyartykułować było...] super!" i Uniósł kciuk do góry :thumbs up:
3. Dwie starsze panie plotkowały sobie na chodniku (nota bene obydwie stały z rowerami, skutecznie tarasując przejście chodnikiem :evil: ) i usłyszałam przechodząc obok, jak jedna mówi do drugiej o nas: "To dopiero umęczenie, jedno to, drugie tu"... 8)) - szłam z Antkiem w chuście, Anielką za rączkę.
To powinno być chyba w kategorii "reakcja na brak chusty";-)
Jedziemy z Ysiem (w MT) tramwajem. Na jednym z przystanków stoi grupa przedszkolna z wychowawczyniami.
- Mamo, dziwne te dzieci...
- Dlaczego???
- Takie bez chusty...
:lool: :lool: :lool:
Gavagai dobre :lol: :lol: :lol: :lol:
No to mi się nazbierało już kilka opowieści:
1. Na Daniach Morza młodego nosił Marmez i wzbudził szalony zachwytcygańskiej rodzinki :) najbardziej cieszyła się dziewczynka (ok. roczek) ksiedząca w spacerówce. Co mówili nie wiem bo po romsku i też między sobą :).
2. Moja sąsiadka mówi, że jej się niedobrze robi jak widzi Rufina w chuście, bo przecież on może wypaść... mówi to tylko jak mnie spotka :( do Marmeza nikt się nie odważy!
3. Najfajniejsze :). Lazłam z Agnen na pocztę, miałam młodego w Hopie. Na przystanku stała elegancka babcia z bliźniaczkami (ok 6-7 lat). No i jedna z dziewczynek pokazała na mnie i coś zaczęła mówić. Usłyszalam taki dialog:
Babcia: Mamusia też ciebie tak nosiła.
mała: W takim szaliku???
Nie macie pojęcia jak mi się miło zrobiło, a uśmiechy wszystkie miałyśmy chyba nr 7 :). Ktoś w mojej okolicy nosił dzieci w chuście dobrych parę lat temu :). Chciała bym tą panią spotkać i się dowiedzieć jak na nią reagowano.
We wtorek pierwszy raz zachustowałam Kacperka, który właśnie kończy miesiąc. Od wczoraj wychodzimy na spacerki w chuście - wózek stoi w domu.... Także wczoraj poszliśmy z Kacperkiem i jego tatą na badania do pediatry w pobliskiej przychodni. od momentu wejścia przyglądała się nam badzo bacznie pielęgniarka, która dzień wcześniej pobierała mi krew. Po wizycie w gabinecie motam spowotem Kacperka, żeby wrócić do domu, a ona przechodząc koło naszej trójki i nie czekając na odpowiedź rzuciła w naszą stronę z wyrzutem: "że też pani nie szkoda kręgosłupa syna!". Ech....