byłabym skłonna uwierzyć w niezacność Myszki Miki gdybym nie widziała efektów czytania DeAgostinowej serii ;)
i jeszcze hang drum w ścieżce dźwiękowej :heart:
Wersja do druku
Do potworków disnejowskich nie dosziśmy, za to różnych innych potworków książkowych u nas dostatek :ninja: OK, poprosiłam kiedyś, żeby zamiast miliona zabawek kupować książeczki, moja wina (choć od walających się wszędzie drobiazgów, popsutych po kilku godzinach zabawy jeszcze bardziej mnie trafia).
Ale wiem jedno: zanim młoda zacznie czytać sama (a jeśli się wrodzi we mnie, to mam maksymalnie niecałe 4 lata jeszcze), zrobię ostrą selekcję. O ile jestem w stanie znieść nędzną fabułę, czasem ze zgrzytaniem przetrwam też częstochowskie rymy i z jeszcze większym - absolutny brak rytmu w "wierszykach", to interpunkcja mnie po prostu boli. Litości, przecież dziecko się z tego uczy później, przyswaja zasady automatycznie. W szesnastostronicowej książeczce znajduję dziesięć błędów interpunkcyjnych, chwilami rażących. No nie zniosę :mad:
mi.! A co Cię przeraża w amazonie? U nas w domu tylko mąż korzysta z kindla. Ja jestem za bardzo przywiązana do szelestu papierowych stronic... ;)
Choć doceniam poręczność, lekkość i błyskawiczność (to akurat bywa też minusem...). No i fakt, że stosunkowo bardzo łatwo pozyskać starsze książki - nieobjęte już prawem autorskim.
Ale dziecięce książki, no jak, gdzie, po co? Nie widzę tego w Lili przypadku, przynajmniej tak do pierwszej miesiączki :D
chyba nic mnie nie przeraża.
po prostu nie czuję się tam jak we własnej kuchni, tylko wciąż jak... hmm... u teściowej w przedpokoju ;)
niby wszystko ok, znajome, łatwe i oczywiste, ale wciąż nie jest to przyjazne środowisko :lol:
z czego chyba cieszy się mój portfel....
szast! Jak jeszcze masz na nią ochotę to jest w empiku:
http://www.empik.com/the-game-of-sha...6935,ksiazka-p
Oj tak, łatwość zakupu w przypadku mojego męża jest za duża i w rezultacie kindle pęka od nadmiaru pozycji, a kredytówka przesadnie uszczuplona...
Dodatkowo nie mogę narzekać, bo przecież sama przeginam z zakupami do naszej domowej biblioteki :D
Szast, mamy Tulleta Game of light , do zabawy przed snem, z latarką.I Mix n Match. Inne są, kreatywne i zaskakujące.Kupowałam w Book Depository.
A czy są takie piękne pop up jak ta o Czarnoksiężniku po polsku?
Gąsienicę mamy - Kuba bardzo lubi. Jedno z jego ulubionych słów to "kokon" i jak tylko widzi jakąś gąsienicę to woła "kokon" :P!
już wiem, już nic :)
Nie wiem czy to do końca pop upy ale Debit Wydał b.ładne przestrzenne książki i do tego z dźwiękiem, mamy Las i Ptaki, są jeszcze Morze i Dinozaury:
https://www.google.pl/search?q=Las+D...&tbm=isch&um=1
oczywiscie, ze pop up'y :) i jeszcze mowia :D zapomnialam zupelnie, ze one po polsku wyszly, my mamy po angielsku wiekszosc (jeszcze jest kilka innych). dzwiek bardzo przyjemny, jak ptaki - o ptaki, jak ma ryczec - to ryczy. i wylacza sie po chwili sam, co, nie powiem, przyjemne bardzo jest.
z podobnej serii sa jeszcze po angielsku dzwieki z przeszlosci (oprocz tych pierwszych trzech jeszcze o dzikim zachodzie - pojawia sie na samej gorze drugiej strony). podobny pomysl - pop up + dzwiek - tez bardzo fajne, chlopaki lubia bardzo obie serie.
Zapomniałam o dźwiękach przeszłości - mamy po polsku Rycerzy (dla siebie kupowałam miłośniczki średniowiecza:hide:)
Murmie jestem Ci winna podziękowania za Alberta. Nowa miłość Pączka :)
Czy ktoś ma "The Dot" Reynoldsa?
Co sądzicie o serii "Świat w obrazkach"?
Widziałam dziś w Carrefour po 12,99/szt i na pierwszy szybki rzut oka mi się spodobały.
Ps. czy jest na forum wątek o zabawkach - co warto i w jakim wieku kupić?
My mamy (dziecko l.4) Ludzkie ciało, Las, Muzyka i Smoki. Pierwsza jest jedną z ulubionych książek od dłuższego czasu, proste wyjaśnienie co jak działa - ale moja to hobbystka :); drugie i trzecie też lubiane; Smoki tak sobie, choć u dzieci koleżanki chyba to był hit. Dla 10.-miesięczniaka trochę za wcześnie. Za jakiś czas polecam Obrazki dla maluchów.
Nie no, jasne że dla Ani na teraz to jeszcze nie i długo nie, ale na tak zwane "zaś" do zachachmęcenia na półce.
Czasami widzę coś fajnego i obiecujè sobie że kiedyś kupię a potem albo już tego nie ma albo na to nie trafiam.
Świat w obrazkach u nas się przyjął. Mój obecnie dwulatek pasjami "czytał" "Morze" przez okrągły rok. A pięciolatka zna na pamięć rycerzy (zwłaszcza, że lekturę utrwaliliśmy wyprawą na turniej rycerski w Łęczycy). W kolejce czeka "Kosmos", który już przeczytał mój m i mówi, że jest to też świetna książka :-)
Przy okazji chciałabym się przywitać w wątku. Opierałam się długo, bo zaglądanie tutaj źle wpływa na stan naszego konta... Nie przyznam się, ile wydałam w tym miesiącu na książki... a i tak dziewięć pozycji na półce pochodzi z biblioteki...:-):hide:
U nas Świat w obrazkach był bardzo lubiany w okolicach 3 roku życia.