o cholera O_O
do mnie dziś podbiegły dziewczynki i mówiły jakie to słodkie bobo, później znowu je mijałam i rozmawiały sobie jak to fajnie tak, sportowo <lol>
Wersja do druku
o cholera O_O
do mnie dziś podbiegły dziewczynki i mówiły jakie to słodkie bobo, później znowu je mijałam i rozmawiały sobie jak to fajnie tak, sportowo <lol>
A nas ostatnio spotkały 2 skrajnie różne reakcje. Najpierw spotkaliśmy 2 panie, młody spał jak zwykle w chuście. Podeszły 2 panie jedna na oko koło 60 druga koło 50 z wyrazami zachwutu, że dziecko noszę. Same mówiły, że to tak fajnie, że dziecko przy mamie blisko, że słyszy serduszko i że to zdrowe dla dziecka być tak rozkraczonym (oczywiście o żabkę chodziło). Starsza paniprzyznała sie, że sama była kiedy noszona, pamięta to, więc och i ach co do noszenia. Cały czas słyszałam, że "niech mnie Bóg/matka boska błogosławi, że noszę dziecko". Miło sobie pogadałyśmy. Żeby nie było tak pięknie następnego dnia spotkałam panią ok.60 lat, znam ją jeszcze od dzieciństwa. Maciek nie spał, oglądał samochody jeżdżące na ulicy. Usłyszałam, że krzywdę robię dziecku, że łamię mu kręgosłup i kark i że dziecko to się w wózku wozi, a nie nosi, można czasem raz na rok. To wszytko powiedziała wprost bez subtelnych aluzji. No i dziecko podobno zmarzło przy 20 stopniach ciepło ubrane w chuście (no ale bez kurtki, więc jestem be). Oczywiście powiedziałam, że się myli, no ale to kobieta tego rodzaju, co wie wszystko i nigdy sie nie myli. Mąż powiedział , że jej to by nawrzucał nieźle...
Ja bym dzisiaj Ankę na ziemię upuściła :-( Skońzyłiśmy robić zakupy w Tesco, chciałam małą z pleców zdjąć jeszcze w budynku, bo na parkingu chłodno, otulić w coś i hop do auta no i odpinam manducę, przesuwam A po mojej talii do przodu pomału, a z naprzeciwka nagle rzuca się babka do nas z rozpostartymi ramionami, paniką w oczach i krzyczy, że pomoże... No i się wystraszyłam tak, że straciłam kontrolę na chwilę :( Kobieta też prawie nie zeszła aż ją pytałam czy dobrze się czuje...
a ja dziś po raz pierwszy zostałam skrytykowana, bo do tej pory to same ochy i achy słyszałam. Dzisiejsza krytyka wprawdzie nie była skierowana wprost, ale została powiedziana tak, żebym usłyszała:ninja: autorem słów była kobiecina ok 50-tki, która powiedziała do swojej towarzyszki "patrz jakie to dziecko ma krzywy kregosłup, taki w łuk wygięty. Kaleką zostanie". Ja oczywiście skwitowałam te słowa szerokim uśmiechem, bo się ucieszyłam, że udalo mi się naturalna krzywiznę plecków zachować:D pewnie sobie babeczki pomyślały, żem wyrodna matka:lol:
Wczoraj starszy pan: "O, tak właśnie trzeba dzieci wychowywać! Niech wiedzą, że mają matkę, nie kaprala!" :wrapmom:
Wczoraj babcia w sklepie: "Ależ pięknie pani nosi tego maluszka, no napatrzeć się nie mogę :heart:"
Pozostała część sklepu gapiła się centralnie na nas, koleżanka się śmiała, że miała wrażenie, że pani krojąca wędlinę obetnie sobie palce na krajalnicy :wink:
Latem byliśmy w Licheniu. Małą miałam we flamingach z przodu, potem w kółkowej colorado własnej produkcji - i właśnie kółkowa tak zainteresowała jakąś starszą panią, że zaczepiła nas po wyjściu, wypytała z zainteresowaniem, co to za "wynalazek" ("Świetnie to pani sobie wymysliła!", hehe...), a potem błogosławiła nam chyba z 10 razy i życzyła wszystkiego najlepszego :) Nie mogła się od nas odkleić!
W ndz w IKEI - starszy pan, niosący sporego wnuka na barana pokazywał nas chłopcu i mówił, że fajnie, na pewno wygodnie itp.
A ja poczułam się jakby napadnięta :twisted:
Byliśmy w niedzielę na festynie. Pani, która stała i pilnowała jakiejś wystawy podeszła z tekstem " a nie ciśnie jej tu w nóżki?" i zaczęła mi szarpać chustę pod kolanem Zosi. Fuknęłam, że ma mnie zostawić w spokoju i się odsunęłam, zdążyła mi tam jednak trochę wyszarpnąc i zadowolona stwierdziła " no, teraz to dobrze"
Byłam w szoku :omg: Dopiero po chwili dociągnęłam chustę :twisted:
Właśnie robimy z półrocznym Młodym objazd po Toskanii - oczywiście bez wózka, za co pewnie tacy jedni znajomi zgłoszą nas opiece społecznej i wydziałowi ds. znęcania się nad nieletnimi.. ;-) No ale ja nie o tym :-)
W niedzielę wypuściliśmy się na Mszę do katedry we Florencji - Młody w manduce kontemplował sobie ściany z taką uwagą, że tylko czekałam, aż go skierują do kolejki dla zwiedzających. Tuż po Mszy podszedł do nas starszy (ponad 70 na pewno) ksiądz, który na Mszy dyżurował w konfesjonale i wygłosił bardzo długi entuzjastyczny wywód po włosku, z którego pojęłam tyle, że on się nam tak z radością przyglądał, bo noszący rodzice mu się zawsze kojarzą z Najświętszą Panienką tulącą małego Jezusa i on się tak bardzo cieszy, że jest w ludziach tyle miłości do dzieci :-)
A w ogóle, to chust i nosidełek jakoś w ogóle tu nie widać na ulicach - może przez upały (też ograniczamy chustę na rzecz manducy, Młody z niej mniej ugotowany wychodzi), ale ostatnie nosidło widziałam jeszcze w Polsce, przed odlotem.. A co gorsza, było to klasyczne BB z chłopcem powieszonym przodem do świata na klejnotach rodowych :-(
Ostatnio listonosz z mojego osiedla zaczepił mnie z takim tekstem: o to i wózek Pani ma? A potem powiedział, że oglądał program o noszeniu w chustach i jet w pełni na tak :)
A nas dziś Anyczka na ulicy nie poznała, bo z wózkiem byłyśmy, haha. :>
I znów pozytyw. Łódzki Lunapark. Przed Gabinetem Luster. Znużona wtorkowym bezruchem pani sprzedająca nam bilety ożywiła się nagle i wyszeptała, by nie zbudzić Małej: "Jak to pięknie wygląda". Uśmiechnęłam się. Ona też. Zupełnie jakby ją samą komplement ów opromienił. I chyba właśnie tak było... :-)
Przez kilka godzin podróżowałam komunikacją publiczną po Warszawie z Małą w MT na plecach. Ludzie na ogół przyjaźnie się uśmiechali bardziej lub mniej dyskretnie. Negatywnych reakcji nie zauważyłam. Albo ich nie było albo się znieczuliłam.
No i niezmiennie pakowanie dziecka na plecy w pociągu powoduje u wielu totalny opad szczęki. Na szczęście nikt nie spieszył z pomocą.
Zawsze po powrocie z takiej wycieczki zastanawiam się w ilu domach pada tekst: A ty wiesz co ja dziś widziałem/łam w pociągu?
ja dzisiaj pierwszy raz zostałam tak poważnie obsztorcowana w autobusie przez baby po 60 na oko, myślę, że klasycznie: że kręgosłup niszczę, że co to: jak to tak nóżki rozdarte szeroko, na pewno mu niewygodnie i go to boli i mu nóżki cierpną i że gorąco, a że był bez skarpetek to przecież w nogi za zimno i w ogóle za mały na takie noszenie itd itp. coś tam nieśmiało próbowałam tłumaczyć, ale następnym razem powiem po prostu, że nie prosiłam o "dobrą" radę ani komentarz. na szczęscie częściej zdarzają się miłe reakcje albo nawet barrrdzo miłe :)
my wczoraj ustawiliśmy się w kolejce do księdza (chrzest), było tak z 5 osób. Jak tylko sobie klapnęłam na ławeczce Młody zaczął się wiercić i marudzić a wcześniej słodko spał. Tak więc wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że z takim maluszkiem to ciężko i nas przepuścili :mrgreen: czekaliśmy może ze 3 minuty :D nikt nas specjlanie nie zaczepiał choć widziałam ukradkowe spojrzenia i uśmiechy (na ulicy też) więc reakcje raczej pozytywne :applause:
byłam dzisiaj z mamą na kawie, Idalia w chuściei dwóch staruszków siedziało i jeden do drugiego" O, to jest dobre, dziecko przy mamie! Pięknie to wygląda!" :D
a kiedyś jeden staruszek, taki zgięty w pół za Pawłem szedł i krzyczał "za świętej pamięci sanacji się tak dzieci nosiło!!!"
sporo ostatnio jeżdżę tramwajami no i nie zdarzylo sie zeby ktos mi miejsca nie ustapił ledwo do tramwaju wsiadę - i ja poki co z zadnymi negatywnymi komentarzami czy minami sie jeszcze nie spotkalam - wrecz przeciwnie
W markecie stanęłam z córcią w chuście przypadkiem do kasy pierwszeństwa. Kasjerka, gdy mnie spostrzegła zdziwiła się, że nie wołam, żeby mnie pierwszą obsłużyła. Gdy była moja kolej Pani tak była przejęta, że zacięła się jej kasa , a ja cierpliwie stałam i czekałam, a Mała sobie cały czas smacznie spała...
Ale ogólnie spotkałam same miłe komentarze i uśmiech ludzi w markecie na nasz widok, tylko jedna Pani spytała, czy nie przyduszam tak dziecka w tej chuście.
Po noszeniu Franka przyszła kolej na noszenie Małgosi. Nadal jesteśmy sensacją, bo nikt inny tutaj w chuście nie nosi. Świeżo upieczonym rodzicom podoba się, ale chyba odwagi brak. Mi już nie przeszkadzają szepty za mną w kolejce do kasy ;)