przyszła chusta- jedwab, wczoraj wieczorem.
Kiedy ją wyjęłam z pudełka, poraziła mnie sztywnością i tym że bandaż jest bardziej delikatny od jedwabiu, ale nic to myślę sobie, przeczytałam instrukcję prania i do dzieła :D
Namoczyłam "ścierę" a ta cholera nie chłonie wody :shock: nosz koszmar jakiś, już ją zobaczyłam w farbie :twisted: ale chodziłam i majtałam nią dzielnie, zmieniałam wodę, wylewając żółte popłuczyny i po prawie dwóch godzinach, chusta namiękła wodą, więc wrzuciłam do zimnej wody z płynem do prania i taką ociekającą wodą ułożyłam na suszarce (uprzednio wstawiając suszarkę do wanny).
Rano weszłam do łazienki zapaliłam światło i :shock: nosz nie ta sama chusta, kolor delikatniejszy (wylewnie żółtych popłuczyn miało sens), lekko połyskiwała w sztucznym świetle. Zabrałam się za prasowanie i kolejne objawienie, w ciągu kilku godzin ze sztywnej szorstkiej, żółtej ściery (taka była w kartonie) zrobiła się miękka, delikatna (ale nie śliska) kremowa chusta.
Wyszłam na dwór i zakochałam się na zabój, jedwabna nitka przecudownie połyskuje w świetle dziennym :love: :love: :love:
Nie sprzedam, nie zafarbuję :D