i w końcu jestem szczęśliwą chustonoszką.:cool: Jak Mała miała 1,5 miesiąca kupiłam chustę kółkową i nosiłam przez tydzień brzuszek do brzuszka.:duh: Potem trafiłam tutaj i postanowiłam nauczyć się wiązanej. W kołkowej ramiona bolały mnie tak, że nie czułam radości noszenia.:oops: Poszłam na kurs do KK i kupiłam Girasol Alpejskie dzwonki, bo mi się podobał.:ninja: Na początku było super, potem Mała urosła i znowu zaczął się ten ból ramion. Poza tym zaczęła się prostować, a ja nie mogłam dociągnąć.:hide: Poszłam na warsztaty i na chwilę było lepiej, ale tylko na chwilkę. W końcu kupiłam od Dagaw Leosia i doszłam do wniosku,że za wysoko wiążę. I to był strzał w dziesiątkę. Ramiona bolą tylko jak długo noszę, a Mała znowu zasypia w chuście i już się tak nie prostuje. W weekend nosiłam po raz pierwszy w welnianej Grecji od Kamuszycy- no bajka. Mięciutko, cieplutko, dociągam jak ta lala.:p Na początku mojej przygody przeczytałam gdzieś, że jak coś nie wychodzi w wiązaniu to trzeba ćwiczyć, a nie kupować nową chustę. :roll:Okazalo się to w moim przypadku bzdurą- girasolek wpijał mi się w ramiona i był dla nas za cienki. Gdybym wcześniej to wiedziała... Jeszcze jedno- strasznie marzły mi ręce więc kupiłam getry od Marzy i zakladam aż do ramion, na to polar i w końcu mamie też jest ciepło:mrgreen: Tyle- musiałam Wam to napisać:hello: :)