właśnie dziś - no totalna klapa... żadna chusta, żadne wiązanie. za mocno, za słabo dociągnięte, mała wierzga... ech... i niemoc w rękach:(
Wersja do druku
właśnie dziś - no totalna klapa... żadna chusta, żadne wiązanie. za mocno, za słabo dociągnięte, mała wierzga... ech... i niemoc w rękach:(
znam tą niemoc :frown
ostatnio, jak tak było to do wózka go wsadziłam....i potem baardzo żałowałam (to był jego ostatni wyjazd wózkowy :rolleyes:) - gdzieś z 4mce temu
na szczęście często się to nie zdarza :lol:
edit : teraz jak nie wychodzi to manduca zostaje :ninja:
Dziś w ogóle jest taki dzień, że nic nie wychodzi. W ogóle nie powinnam wychodzić z domu, a co dopiero w chuście. Takie upi#rdliwe drobiazgi, a doprowadzają do szału!
Ale wiecie, że po burzy ... słoneczko.. więc jutro już będzie dobrze :)
A my dzisiaj tak spacerowaliśmy:
http://i248.photobucket.com/albums/g...O2010001-4.jpg
*******
http://i248.photobucket.com/albums/g...O2010002-3.jpg
********
http://i248.photobucket.com/albums/g...O2010003-2.jpg
lalika, zawsze z przyjemnością oglądam te Twoje zdjęcia ze spacerów! Tak ładnie u Was, a my w tych murach betonach... i spacerujemy po parkingach, echhh, szkoda słów! :frown
A wracając do tematu. Ja tak miałam przedwczoraj, no za cholerę nie mogłam się zawiązać dobrze. A Manduca poszła w świat. Chyba z pół godziny wiązałam zanim uznałam że jest w miarę OK :roll:
Po czym wyszłam i odkryłam, że mi się chusta w brzuch wrzyna. Nosz w mordę misia! Masakra. No prawie był dzień palenia chust :hide:
Jamamajko, w Twoim wieku tez mieszkalam w wynajetych 2 pokojach w bloku....:) chociaz akurat tereny spacerowe byly calkiem fajne.