4 załącznik(ów)
Drugi poród domowy i ... spóźnione powitanie
Po pierwsze to jest mi trochę głupio, że od ponad roku śledzę forum i dopiero się przedstawiam – WYBACZCIE!
Mieszkam na wsi koło Gdyni, przez 20 lat uprawiałam zawodowo żeglarstwo, aktualnie zawodowo wyceniam nieruchomości, a w ramach pasji z partnerem żeglujemy po wodach południowego Pacyfiku, min w pół pierwszej ciąży spędziłam na jachcie żeglując po Papui Nowej Gwinei. Noszenie dzieci przez tubylców zawsze mi się podobało. Stasię nosiłam od pierwszych dni, najpierw w kieszonce, a po 10 dniach w wiązanej. Nie jestem kolekcjonerką, a mimo wszystko ostatnio policzyłam, że mój stosik liczy już 5 chust.
Ostatnie miesiące nie nosiłam i bardzo mi tego brakowało ale w końcu nadrobię zaległości!
W poniedziałek o 23:34 urodziłam syna. Jack przyszedł na świat w domku jak i Stasia w asyście położnej Eli. Dłuuugi 59cm, 3790g.
O 19:30jak usypiałam Stasię z pierwszym skurczem zaczęły odchodzić mi wody. O 20 jak córa usnęła zeszłam na dół i zaczęłam zapisywanie. Skurcze co 10, potem 5, 3 min szybko się intensyfikowały. Przed 22 przyjechała położna, ledwo zdążyłyśmy porozkładać folie, a zaczęły się parte. Rodziłam na skórzanym fotelu klęcząc i przewieszona rękoma przez oparcie. Była to na tamtą chwilę najwygodniejsza pozycja. Jack naprawdę śpieszył się do nas, bo przed północą już byliśmy razem. Przyssał się bardzo chętnie, a rano 17 miesięczna siostrzyczka miała niespodziankę.
Powoli docieramy się razem, śpimy, odpoczywamy i cieszymy sobą.
A tu kilka fotek:lol:
Załącznik 2504
Załącznik 2505
Załącznik 2506
Załącznik 2507