.FK.
25-08-2011, 10:47
Witam,
jestem Ewa i zawsze myślałam, że chustowanie jest nie dla mnie, motanie zbyt zawiłe i w ogóle "przecież od tego są wózki". Kiedy Jacek się urodził marzyło mi się jeżdżenie z nim naszym super wypasionym wózkiem do parku czy lasu gdzie pooddycha świeższym trochę powietrzem, bo na naszym osiedlu jest bardzo duży niedobór zieleni:-( Ale kiedy przyszło mi podróżować samej komunikacją miejską wpadałam w popłoch! Niby bywały autobusy niskopodłogowe, ale jak zapchane to głupio się wciskać i manewrować naszym kolosem wśród pasażerów, albo jak już ktoś z wózkiem jechał to jak się zmieścić? A jak już trafiliśmy do lasu to wózek tak podskakiwał na szyszkach, że mi Jacula było najzwyczajniej szkoda. Więc chodziliśmy sobie po osiedlu w cieniu wieżowców zamiast drzew a ja smutniałam bo nie tak sobie wyobrażałam spacerki z maleństwem. I wtedy ponownie usłyszałam o chustach i postanowiłam po prostu spróbować, oczywiście z elastykiem na początek. Jakie było moje zaskoczenie, to zapewne same wiecie:) Maluszek przeszczęśliwy rozgląda się ciekawie dookoła, ja mam wolne ręce i żadnch ograniczeń w autobusie! Ponadto Jacek zaraz zasypiał w chuście, co w wózku zdażało mu się naprawdę sporadycznie. No bomba! Byłam przeszczęśliwa :high:
Ale mąż widząc mnie w chuście jakoś tak jakby się obraził. Od słowa do ślowa okazało się, że on bardzo chciał abyśmy nosili malucha w chuście, ale jak mi o tym napomknął przed ślubem to stwierdziłam jak na początku tego postu, że to po prostu jest nie dla mnie, więc już więcej nic nie wspominał. Ale jak zobaczył, że sama sobie chustę kupiłam i to w dodatku taką smutną szarą (nie chciałam się wyróżniać), a on mi chciał takiego pięknego i kolorowego Girasola sprezentować, to się najzwyczajniej w świecie naburmuszył. Szczęśliwie dla mnie udało mi się go jednak namówić na ten prezent i kiedy przesiadłam się na tkaną to elastyk oczywiście odszedł w zapomnienie:P
Jeździmy więc sobie teraz szczęśliwi do lasów i parczków bo nic nam już nie stoi na przeszkodzie!
I tak TO się właśnie u nas zaczęło:)
jestem Ewa i zawsze myślałam, że chustowanie jest nie dla mnie, motanie zbyt zawiłe i w ogóle "przecież od tego są wózki". Kiedy Jacek się urodził marzyło mi się jeżdżenie z nim naszym super wypasionym wózkiem do parku czy lasu gdzie pooddycha świeższym trochę powietrzem, bo na naszym osiedlu jest bardzo duży niedobór zieleni:-( Ale kiedy przyszło mi podróżować samej komunikacją miejską wpadałam w popłoch! Niby bywały autobusy niskopodłogowe, ale jak zapchane to głupio się wciskać i manewrować naszym kolosem wśród pasażerów, albo jak już ktoś z wózkiem jechał to jak się zmieścić? A jak już trafiliśmy do lasu to wózek tak podskakiwał na szyszkach, że mi Jacula było najzwyczajniej szkoda. Więc chodziliśmy sobie po osiedlu w cieniu wieżowców zamiast drzew a ja smutniałam bo nie tak sobie wyobrażałam spacerki z maleństwem. I wtedy ponownie usłyszałam o chustach i postanowiłam po prostu spróbować, oczywiście z elastykiem na początek. Jakie było moje zaskoczenie, to zapewne same wiecie:) Maluszek przeszczęśliwy rozgląda się ciekawie dookoła, ja mam wolne ręce i żadnch ograniczeń w autobusie! Ponadto Jacek zaraz zasypiał w chuście, co w wózku zdażało mu się naprawdę sporadycznie. No bomba! Byłam przeszczęśliwa :high:
Ale mąż widząc mnie w chuście jakoś tak jakby się obraził. Od słowa do ślowa okazało się, że on bardzo chciał abyśmy nosili malucha w chuście, ale jak mi o tym napomknął przed ślubem to stwierdziłam jak na początku tego postu, że to po prostu jest nie dla mnie, więc już więcej nic nie wspominał. Ale jak zobaczył, że sama sobie chustę kupiłam i to w dodatku taką smutną szarą (nie chciałam się wyróżniać), a on mi chciał takiego pięknego i kolorowego Girasola sprezentować, to się najzwyczajniej w świecie naburmuszył. Szczęśliwie dla mnie udało mi się go jednak namówić na ten prezent i kiedy przesiadłam się na tkaną to elastyk oczywiście odszedł w zapomnienie:P
Jeździmy więc sobie teraz szczęśliwi do lasów i parczków bo nic nam już nie stoi na przeszkodzie!
I tak TO się właśnie u nas zaczęło:)