Zobacz pełną wersję : czy istnieją dzieci niechustowe?
misunderstanding
02-05-2011, 15:29
Znajoma chciała nosić córkę, pożyczyłam jej chustę, no ale mała drze się w chuście, jakby jej ktoś skórę obdzierał. Widziałam wiązanie (kieszonka), motanie ok, dociągnięte, więc nie ma za luźno. Za każdym razem jest tak samo - czy najedzona, czy nie, czy wyspana, czy nie, czy pogodna czy nie.. Czy istnieją dzieci niechustowe?
a w jakim jest wieku?
Ja jak wprobowałam włozyc starszaczke w wieku 6mcy do MT to tez protestowała, tzn nie była przyzwyczajona do tak szeroko rozłożonych nóżek.Denerwowala sie wiec zrezygnowalismy.
misunderstanding
02-05-2011, 15:46
a w jakim jest wieku?
2 miesiące niecałe
istnieją istnieją. słyszałam o takich wyrodnych ;) dzieciach
martalicja
02-05-2011, 16:22
Moja Milena to był rozdarciuch chustowy. Antyreklama taka:roll:
Od 1 mca zycia i przez kilka kolejnych tygodni.
Potem było o niebo lepiej (ale najlepiej jej w 2x, nigdy nie polubiła kieszonki).
Do tej pory bywa, że zamiast być uradowaną, że mama włożyła do chusty, pręży się, prostuje nogi, wkurza się:ninja:
A zasypia w chuście wybitnie rzadko:roll:
Moja znajoma taką córę ma. Druga się przekonała, a pierworodna za nic na świecie. Próbowali tak i siak, pod czujnym okiem życzliwego fachowca i samodzielnie, i za każdym razem młoda jasno i wyraźnie dawała do zrozumienia, że sobie nie życzy i już.
ovejablanca
02-05-2011, 16:47
moi znajomi mają taki egzemplarz
na każdą próbę wiązania - potężny ryk ;)
ja moją młodszą motam ale strasznie opornie mi to idzie.. :( może się przyzwyczai kiedyś, będę uparcie próbować :twisted:
Dla mnie to byłby większy dramat niż moje niekarmienie piersią.... Na szczęście Idalia jeszcze bardziej chustowa niż Kornelia (a myślałam że to niemożliwe). Mam natomiast koleżankę, która mówi, że je mała nawet śpiochy musiała mieć o rozmiar większe i nie wolno jej było opatulać kocykiem... no musi mieć laska wolne kończyny i nie ma na nią rady.
moli1978
02-05-2011, 22:14
Pewnie są takie egzemplarze. Ale też nie można się poddawać zbyt szybko. Sama jestem posiadaczką egzemplarza, który to dał mi ostro popalić na początku.... Wiecie co z niego wyrosło? Otóż, co dzień do południa kiedy męża nie ma, córa ma śpi dwa razy. Za nic nie uśnie w wózku, za nic, będzie się do mnie śmiać, podnosić, zaczepiać, zagadywać, stękać, w końcu ryczeć i .... rzucać we mnie smokiem :mad:. Aż ją wyjmę i włożę w chustę, wówczas zasypia jeszcze nim skończę wiązać. Czasami nawet nie chce mi się wiązać, bo mam coś do zrobienia i wystarczy jej że się razem owiniemy chustą dość ciasno i już. Ba ostatnio mój egzemplarz niechustowy jadł mleko z butelki zamotany w kieszonke!!!! Bo inaczej to wrzeszczała i pluła na mnie mlekiem.... Potwora stworzyłam :ninja:
Podobno takie są. Ale lepiej o tym nie wiedzieć, bo to utrudnia starania do kolejnego chuściocha :hide:
a czy ta koleżanka nie stresuje się za bardzo?
warto próbować, nawet na chwilę się zamotać
teoretycznie takich dzieci nie ma :)
w praktyce - zdarza się, że dzieci nie akceptują różnych wiązań, chust czy nosideł - warto wtedy popróbować innych rozwiązań - dla jednych idealna jest chusta tkana, dla innych kółkowa, elastyczna lub nosidło ergonomiczne :)
no i brak stresu podczas wiązania też dużo daje ( rodzica brak stresu, nie dziecka)
Kumpela ma taką córę, darła się wniebogłosy w chuście i z noszenia nic nie wyszło.
Moja koleżanka miała taką pierwszą córeczkę, ale mała w ogóle do pewnego czasu nie przepadała za dotykiem. Teraz jest w drugiej ciąży i pierwsze co kupiła to chusta:) Także nie zniechęciła się na szczęście;)
Moja Milena to był rozdarciuch chustowy. Antyreklama taka:roll:
Od 1 mca zycia i przez kilka kolejnych tygodni.
Potem było o niebo lepiej (ale najlepiej jej w 2x, nigdy nie polubiła kieszonki).
Do tej pory bywa, że zamiast być uradowaną, że mama włożyła do chusty, pręży się, prostuje nogi, wkurza się:ninja:
A zasypia w chuście wybitnie rzadko:roll:
Jakbym o mojej Oliwii czytała :)
Ja mam takie :-( pierwsze 3 miesiące to była sielanka, potem przyszedł bunt, który trwa dotąd (cora ma 6 miesięcy). Są dni, kiedy długo się nosi, ale przeważnie wierci się i pręży po krótkim czasie. Czasem to aż wyc mi się chce
Moi znajomi też taki egzemplarz dostali. Podpatrzyli u nas, napalili się, kupili Nati, a dzieć nie dał się zawiązać. Ani razu, od samego początku. Po jakimś czasie zrezygnowali (a wiązania sprawdzałam, i ok było). Po czym jak młody miał trochę ponad rok, pokochał MT. I tak zostało ;-)
paskowka
04-05-2011, 11:49
teoretycznie takich dzieci nie ma :)
w praktyce - zdarza się, że dzieci nie akceptują różnych wiązań, chust czy nosideł - warto wtedy popróbować innych rozwiązań - dla jednych idealna jest chusta tkana, dla innych kółkowa, elastyczna lub nosidło ergonomiczne :)
no i brak stresu podczas wiązania też dużo daje ( rodzica brak stresu, nie dziecka)
Ano:) Czasem jest nie ten czas i nie to miejsce:) Z mojego skromnego doświadczenia doradczego wynika, że 100% dzieci daje się zachustować jeżeli rodzice sa wyluzowani - nie za bardzo napierają na chustownie ale tez nie zniechęcają się. Miałam nie raz takie rozwrzeszczane warsztaty - zawsze wtedy "wypuszczam" rodziców z sali warsztatowej żeby sobie pochodzili i do tej pory 100% dzieci uspokajało się, najczęściej przysypiało:)
ostatnio pomagałam komuś poprawiać wiązanie - dziecko dało się zachustować, ale chwilę później zaczęło marudzić (nie płakać, marudzić, choć mama powiedziała, że on mocniej raczej nie płacze) - co w takiej sytuacji - namawiać, żeby chwilę pospacerowali, czy raczej żeby spróbowali później?
Myśmy naszą pierwszą na początku motali niezależnie od płaczu, ale to było dziecko wybitnie kolkowe i płacz był tak czy siak i w efekcie zasypiała po kilku minutach, dziecko bardzo chustowe mimo tego płaczu na początku, młodszego podobnie, ale jego czasem - jeśli się coraz bardziej rozkręca w płaczu - trzeba wymotać po chwili i przystawić (mimo, że wcześniej nie chciał ssać) i wtedy albo zasypia, albo można chustować jeszcze raz.
calineczka
04-05-2011, 12:37
podobno, ale na szczęście to nie moje dzieci :p.
myślę, że zdenerwowanie rodzica i jego "muszę" źle działa na takie niechustowe dzieci. w końcu dziecko czuje to samo, nie?
myślę, że próbować trzeba-jak pisze Aga-różnych wiązań, chust itp...
My na początku też mieliśmy rozpacz straszną- na pierwsze samodzielne próby wsadzenia Karoli w pouch'a był ryk i rzucanie głową, później już pod czujnym okiem malabru- wiązaliśmy tkaną: do kieszonki trzeba było zrobić wałeczek z pieluszką, żeby się w kark nie wpijało; 2x nie wchodzi w grę, bo ogranicza ruchy głową, pouch poszedł w zapomnienie z tego samego powodu. Przy trzecim wiązaniu dziecko już się zmęczyło i włączyło takie wycie, jakby ją ze skóry obdzierano...a ja w połowie wiązania pierwszej w życiu kieszonki, miałżon się prawie gotuje, że mu się nad dzieckiem znęcamy, ale siedzi cicho- 10 minut energicznego chodzenia w tą i z powrotem...i dziecko poszło spać. Jakbym się miała wiązać sama z takim koncertem- też bym stwierdziła, że moje niechustowe ;) od 2 miesięcy nie ruszyłam wózka ;)
moich znajomych dziecię też tak samo...a ja chciałam dobrze :(
no właśnie u nas podobnie, junior się awanturuje, trochę bujania, ostatnio nawet smok (;() i śpi :D a na rękach, to i godzinę można bujać!!
z mojego doświadczenia wynika, że jest to duuuuużo rzadsze niż się słyszy. pomijając dzieci ze stwierdzonymi zaburzeniami SI, ale wówczas wiązanie i przyzwyczajanie do dotyku jest wręcz wskazane.
znane mi osobiście "niechustowe" egzemplarze były niechustowe z następujących powodów:
a) mama się za bardzo denerwowała przy wiązaniu, ew. była zbyt niecierpliwa
b) mama miała zbyt duże wątpliwości co do samej idei chustowania (np. pod wpływem nacisków najbliższego otoczenia), dzieciaki mają radar na rodzicielską niepewność
c) błędy w wiązaniu (najczęściej zbyt słabe podparcie plecków lub też zbyt mocno dociągnięte same krawędzie)
d) zbyt ciasne śpiochy lub w ogóle źle dobrane ubranie
Ja co prawda na moim wczesniejszym synku chusty nie wiązałam ale jestem pewna na 100% że by się nie dał bo od urodzenia nie mógł być opatulony. Po porodzie jak mi go przynieśli zakudłanego w pieluche to darł się w niebogłosy, jak tylko rozluźniłam był spokój. Jak przyszła położna środowiskowa uparła się aby po kąpieli zamotać go w pieluche - młody był prawie siny z darcia. Musiał mieć gołe stopy i nic uciskającego. Zresztą dotąd ma problem jak tylko ma ciasne spodnie albo majtusie... Za to nie moge przeboleć że nie nosiłam w chuście najstarszej córeczki - ona jakbym tylko udźwigła to teraz chciałaby być chuścioszkiem...
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.