Zaloguj się

Zobacz pełną wersję : "chusta rozpieszcza"



malgosiak
09-09-2008, 19:29
jzu wiele slyszalam "zarzutow" pod adresem chust (ze dziecko krzywi kregoslup, ze pozniej zaczyna chodzic, ze siedzi "jak w wiezieniu" itepe itepe)

ale ostatnio uszlyszalam, ze tuska jest marudna przez chuste. ze ciagle chce na rece, bo ja nosze w chuscie. ze placze, bo ja nosze w chuscie, ze nie chce spac w ciagu dnia prze zchuste.

fakt, ze ząbkuje oczywiscie nie ma z tym nic wsolnego :twisted:

czy spotkalyscie sie kiedys z takim zarzutem? ze dziecko jest przylepa "przez chuste"?

czukczynska
09-09-2008, 19:35
Oczywiście.,,W cenie" są dzieci,które nie lubią być noszone.

tulipowna
09-09-2008, 19:48
jzu wiele slyszalam "zarzutow" pod adresem chust (ze dziecko krzywi kregoslup, ze pozniej zaczyna chodzic, ze siedzi "jak w wiezieniu" itepe itepe)

ale ostatnio uszlyszalam, ze tuska jest marudna przez chuste. ze ciagle chce na rece, bo ja nosze w chuscie. ze placze, bo ja nosze w chuscie, ze nie chce spac w ciagu dnia prze zchuste.

fakt, ze ząbkuje oczywiscie nie ma z tym nic wsolnego :twisted:

czy spotkalyscie sie kiedys z takim zarzutem? ze dziecko jest przylepa "przez chuste"?

malgosia, moj synek jest zywym przykladem, ze chusta nie rozpieszcza. co wiecej, moje starsze koleznaki psycholozki, ktore na poczatku troche dziwnie na mnie patrzyly (tzn. na chuste - zduza doza sceptycyzmu), sa przekonane, ze maksiu tak doskonale funkcjonuje wlasnie dzieki noszeniu. doskonale, czyli - potrafi sie sam bawic, dobrze znosi rozstania ze mna, jest radosny i pogodny - a wszystko dlatego, iz ma ta solidna baze w postaci poczucia bezpieczenstwa. a noszenie jest podstawowym narzedziem ksztaltowania wlasnie poczucia bezpieczenstwa. z reguly te dzieci, ktore sie domagaja noszenia w pozniejszym okresie (czyli 3, 4 lata) nie byly wlasnie noszone.

Ilonsa
09-09-2008, 19:52
Ja ciągle słyszę, że jak przyzwyczaję do noszenia to potem "zobaczę co będzie"...
A jak mówię, że ja uwielbiam nosić moje dziecko to patrzą na mnie jak na wariatke...

buns
09-09-2008, 20:02
ehhh...ja to słyszałam i o chuście i rękach i karmieniu piersią i spaniu razem...no i Aga jest ufna, wesoła, żywa i super szybko się rozwija:) A że jest "przylepą" - to dobrze - uwielbiam jak mówi Mamunia i przytula sie do mnie:)

IwontaG
09-09-2008, 20:09
Ja ostatnio usłyszałam, że Karolka jest "rozniańczona" przez chusty, bo mała płakała i chciała na ręce. Fakt, że mała lubi być noszona, potrzebuje więcej przytulania, ale ona jest taka od urodzenia i nikt nie zauważył, że gdyby nie chusta to by mi już dawno ręce odpadły nie mówiąc o kręgosłupie (a tym mam duży problem).

mayetschka
09-09-2008, 20:27
Ja ostatnio usłyszałam, że Karolka jest "rozniańczona" przez chusty, bo mała płakała i chciała na ręce. Fakt, że mała lubi być noszona, potrzebuje więcej przytulania, ale ona jest taka od urodzenia i nikt nie zauważył, że gdyby nie chusta to by mi już dawno ręce odpadły nie mówiąc o kręgosłupie (a tym mam duży problem).

no jakbym o sobie słyszała :"przyzwyczaiłaś to teraz masz" :) 3 i pół miecha dziecko, ja czasem próbuję odłożyć, ale kończy się wrzaskiem, więc robię to rzadko, bo wolę jak się wyśpi dziewczyna, ale nie to że ona NIE LUBI leżeć, tylko to że noszę jest tego przyczyną - normalnie wyssała z mlekiem matki miłość do chusty :twisted: wredny Przytulak :wink:
aaa no i zapomniałam że przecież mój Groch też chustowy a dzieciak SAMODZIELNY aż za bardzo jest. Ja już go ganiać muszę, bo to ja większą potrzebę przytulania mam niż on :roll: ale jak się przytuli to cho cho :)

tulipowna
09-09-2008, 20:38
nie pojmuje skad to sie wzielo - z jednej strony parcie na zimny wychow a z drugiej strony totalny brak zasad, rytualow i granic - tzw. bezstresowe (brrrr) wychowanie. nie ma nic dziwnego w tym, ze dziecko kilkumiesieczne jest noszone duuuuuzo. wraz ze wzrostem sprawnosci ruchowej dziecka, jego potrzeba noszenia jest mniejsza, ale nadal powinno ono byc noszone, badz tez tulone w inny sposob. przeciez noszenie jest nie tylko nasza pomoca w przemieszczaniu sie dziecka, ale takze forma okazywania czulosci, milosci i bliskosci. przeciez nikt nie mowi o noszeniu nonstop kilkulatka, ale jakos nikogo nie dziwi parolatek, ktory jezdzi w wozku, mimo ze moglby isc o wlasnych nogach, za to widok tegoz samego dzieciecia w chuscie/nosidle jest juz niepozadne. nie dajmy sie zwariowac!

na takie txty odpowiadajcie, ze dziecku potrzebne jest noszenie i tulenie do zycia jak pokarm i powietrze.

anetta1980
09-09-2008, 20:54
A ja ostatnio usłyszłam, że moje dziecko będzie miało krzywe nogi jak będę dalej tak nosić :twisted: Najgorsze jest to, że często zarzuty mówiaą ludzie, którzy nic nie wiedzą o chustach.

hanti
09-09-2008, 21:08
ja już mam dwie rozpieszczone panny :lol: więc trzecia chyba nikomu różnicy nie zrobi :twisted:

Ilonsa
09-09-2008, 21:39
ja już mam dwie rozpieszczone panny :lol: więc trzecia chyba nikomu różnicy nie zrobi :twisted:

he he he

meimei
09-09-2008, 22:03
czy spotkalyscie sie kiedys z takim zarzutem? ze dziecko jest przylepa "przez chuste"?

spotklalam sie, oczywiscie, ale wystarczy pol godziny z Krzysiem i wszyscy zaczynaja sie dziwic, jaki samodzielny i jak sie sam ladnie bawi i ze probuje raczkowac, a ma dopiero 3 miesiace itp, a ja wtedy, ze to wlasnie dzieki chuscie i jesli akurat to inni rodzice mieli wczesniej zdanie, ze chusta rozpieszcza itp, prosza, abym pokazala jak sie motac hehe :-) wlasnie wrocilismy od znajomych, ktorzy maja 6-miesieczne dziecko (a 3-miesieczny Krzys wydaje sie starszy - dokladnie taka sytuacja. no to ja pokazuje, a oni potem chuste kupuja i tak sie szerzy chustonoszenie :-)

Meta
09-09-2008, 22:09
Co do chusty i jej wpływu na dziecia (troszkę OT bo nie o rozpieszczaniu :)) - Lena ostatnio jest na etapie płakania, kiedy ktoś obcy ją po policzku klepie czy nawet spojrzy na nią (moi rodzice po miesięcznym urlopie też się dla niej stali "obcymi"). Wg mojej mamy to wina chusty, bo dziecia ciągle mam przy sobie, niedostępnego dla innych, a gdyby była w wózku to każdy mógłby podejść, nachylić się, popatrzeć i w ogóle by się dzieć bardziej z ludźmi oswoił. Tak mnie tymi argumentami zastrzeliła, że nawet nie odpowiedziałam :lol:

kappala
09-09-2008, 22:13
Ja również podobno rozpieściłam moją córcię chustą, bo ma w poważaniu wózek, stoi i się kurzy :roll: i ostatnio słyszałam nawet że powinnam przyzwyczaić ją do wózka, bo jej jest na pewno wygodniej spać w wózku i a w chuście się męczy :?

tulipowna
09-09-2008, 22:17
[quote="Meta":15ylrhg2]Co do chusty i jej wpływu na dziecia (troszkę OT bo nie o rozpieszczaniu :)) - Lena ostatnio jest na etapie płakania, kiedy ktoś obcy ją po policzku klepie czy nawet spojrzy na nią (moi rodzice po miesięcznym urlopie też się dla niej stali "obcymi"). Wg mojej mamy to wina chusty, bo dziecia ciągle mam przy sobie, niedostępnego dla innych, a gdyby była w wózku to każdy mógłby podejść, nachylić się, popatrzeć i w ogóle by się dzieć bardziej z ludźmi oswoił. Tak mnie tymi argumentami zastrzeliła, że nawet nie odpowiedziałam :lol:

IwontaG
09-09-2008, 22:27
meta napisała:

Lena ostatnio jest na etapie płakania, kiedy ktoś obcy ją po policzku klepie czy nawet spojrzy na nią (moi rodzice po miesięcznym urlopie też się dla niej stali "obcymi"). Wg mojej mamy to wina chusty, bo dziecia ciągle mam przy sobie, niedostępnego dla innych, a gdyby była w wózku to każdy mógłby podejść, nachylić się, popatrzeć i w ogóle by się dzieć bardziej z ludźmi oswoił.

U nas ten problem był przez parę miesięcy, Karolina nie tolerowała nikogo oprócz mnie potem jeszcze ok był M, oczywiście to była moja wina i chusty, z matką moją nie raz się o to popsztykałyśmy, a teraz nadodatek sobie wymyśliła, że przez chustę mała nie raczkuje :roll:

Budzik
09-09-2008, 22:28
ale ostatnio uszlyszalam, ze tuska jest marudna przez chuste. ze ciagle chce na rece, bo ja nosze w chuscie. ze placze, bo ja nosze w chuscie, ze nie chce spac w ciagu dnia prze zchuste.


czy spotkalyscie sie kiedys z takim zarzutem? ze dziecko jest przylepa "przez chuste"?

tak, spotkało mnie to i to ze strony mojego męża.

Meta
09-09-2008, 22:30
A ja wam mówię - koklusz, powodzie, a nawet głód w Etiopii - wszystko wina chusty !!!! :twisted:

malgosiak
09-09-2008, 23:19
A ja wam mówię - koklusz, powodzie, a nawet głód w Etiopii - wszystko wina chusty !!!! :twisted:

ot co. :lol:
kiedys ludzie na samoloty mowili "zelazne ptaki". a teraz o chustach malo wiedza, to i cale zlo mozna na nie zwalic. o ile oczywisce noszenie dziecka jest zle :wink:

zaluje, ze moaj starsza corka sie nie zalapala na chuste...

natala
09-09-2008, 23:43
a u nas wprost przeciwnie :) jak bylismy w lipcu w Polsce to moja rodzina zgodnie ocenila, ze mamy najgrzeczniejsze, najradosniejsze, najbardziej ufne dziecko wsrod wszystkich im znanych... z konkluzja, ze duza w tym zasluga chusty, noszenia i przytulania :D moze troche przesadzili z tymi naj..., ale pare osob mnie pytalo, czy Franek kiedykolwiek placze, wiec cos jest na rzeczy.

Kaja
10-09-2008, 07:50
Rodzina chustą zauroczona, wszystkim się podoba.
ostatnio dziadek mojego męza mówi, ze widział jak babka niosła dziecko w torbie na plecach (chodziło mu o nosidełko) na co mój teść: "W chuście?"
dziadek mówi, że nie, ze w takim plecaku a teść mu na to, że chusta lepsza, bo niezaleźnie od wielkości dziecka można nosić, a w plecaku tylko określony zakres ;)
Ech, jak to usłyszałam.... słodkie!

Natomiast kilka razy słyszałam, że Staś nauczony na rękach, bo go często w chuście noszę - ni to zarzut, ni pochwała....

Fiona
10-09-2008, 07:51
ale ostatnio uszlyszalam, ze tuska jest marudna przez chuste. ze ciagle chce na rece, bo ja nosze w chuscie. ze placze, bo ja nosze w chuscie, ze nie chce spac w ciagu dnia prze zchuste.


czy spotkalyscie sie kiedys z takim zarzutem? ze dziecko jest przylepa "przez chuste"?

tak, spotkało mnie to i to ze strony mojego męża.

no to nasi mężowie mogą sobie ręke podać :evil:

visenna2
10-09-2008, 08:12
A pewnie! Niemal codziennie :) U nas na warszawskich przedmieściach chust mało, widziałam tylko 1 sztukę, wisiadełek ze 3 (bjorny rządzą). Nie ma spaceru, żeby ktoś mnie nie pouczył że "się przyzwyczai". I to wiecie, nie jakieś starsze babcie, ani nawet panie w wieku balzakowskim, tylko młode matki z 2-3 dzieci...
Różnie na to odpowiadałam, ostatnio odpowiadam że właśnie o to mi chodzi, bo ja uwielbiam ją tak nosić. Ludzie uznają mnie wtedy za wariatkę, a z wariatką nie ma co dyskutować i dają spokój :lol:

10-09-2008, 08:14
ja mam wypróbowany sposób.

- przyzwyczai pani dziecko! - wola kobieta z Krucjaty Wózkowej.
- nie myślała pani o tym, żeby schudnąć? - odpowiadam.

i koniec rozmowy. :P

kamaal
10-09-2008, 08:15
ja mam wypróbowany sposób.

- przyzwyczai pani dziecko! - wola kobieta z Krucjaty Wózkowej.
- nie myślała pani o tym, żeby schudnąć? - odpowiadam.

i koniec rozmowy. :P

dobre! :lol: :lol: :lol:

kamaal
10-09-2008, 08:18
Czasem też mi mówili, że się

milorzab
10-09-2008, 11:45
Ja mam wrażenie, że jest odwrotnie. Że chusta nie rozpieszcza, ale zaspakaja. Moje 15 miesięczne dziecko jest zaspokojone. Wesołe, śmiałe, otwarte. Bardzo rzadko go zostawiam i bałam się jak to będzie. A wczoraj zrobił papa i pogonił psa u babci. Nie wiem czy to zależy to wpływ chusty, ale z pewnością złego wpływu nie widzę.

ane
10-09-2008, 12:17
małe dziecko nic nie powie, bo jest małe. więc marudzi i płacze. z tysiąca różnych powodów.
a że inni ludzie generalnie dziećmi się interesują, to szukają przyczyn marudzenia. chusta, bądź co bądź element najrzadziej spotykany i najbardziej na widoku, przyciąga uwagę.

uwagami typu "przyzwyczai się", "rozpieści ją pani" kompletnie się nie przejmuję. traktuję je jako chęć nawiązania rozmowy. pokonwersujemy sobie, pan/pani się popatrzą w zadziwieniu, moje dziecko pouśmiecha się zza ramienia i jest fajnie.

agul
10-09-2008, 12:27
mi kilka osob juz powiedzialo, ze od noszenia kregoslup mi odpadnie, czyli nie tylko dziecku krzywde robi ale i sobie :)

kajkasz1
10-09-2008, 12:35
Eeee ... jakby nie było chusty to byśmy mialy dzieci rozpieszczone z innych powodów (noszenia na reku, zbyt sztywnych zasad, braku zasad, spania z dzieckiem, nie spania z dzieckiem, much na stole, pogody, niedoswiadczenia). Każdy powód jest dobry, żeby młodym wmówić, że się nie znają na wychowaniu dzieci.

grimma
10-09-2008, 12:38
i znow musze napisac ze mi nikt nigdy (poza jednym razem keidy pani lekko w stanie odmienej swiadomosci byla przekonana ze jestem Cyganka :D) nic takiego nie powiedzial
chyba jestem jakas odstraszajaca :D:D:D:D :twisted: :twisted: :twisted: :twisted:

malgosiak
10-09-2008, 13:01
ha ha ha, jak czytam co was spotyka, to smiac mi sie chce.

tak czy siak czlowiek dziecko do pewnego momentu nosi na rekach. wiec dlaczego sobie zycia nie uproscich chustą - zawsze pytam.

lalika
10-09-2008, 13:11
Tak sie zastanawiam, czy ktos osmieli sie mnie zaczepic...

u_lcia
10-09-2008, 14:57
teściowa twierdzi, że córci w MT gorąco / zimno / niewygodnie, teść kiwa głową jak mała śpi, bo jej tak ciasno i na pewno niewygodnie.. a ja w domu jak nie mogę uśpić dziecka, wrzucam w chustę i w 3minuty śpi. teraz to już mówię, że potrzebuję się do kogoś przytulić, więc jak jest Weronisia i jeszcze chce się przytulać to ja to wykorzystuję;-)
ale sama się zastanawiam, czy jej tą chustą nie rozbestwiłam :oops: i zawsze potem mówię sobie - trudno, przyzwyczaiłam.. całe szczęście, że mam chustę, bo rąk już bym nie miała. :bliss:

aggie
10-09-2008, 17:53
A ja zaluje, ze nie mam tak rozpieszczonego najstarszego dziecka :(

rebelka
10-09-2008, 21:10
jasne, że tak mi ludzie mówią ale w sumie mam to gdzieś. Ja młodego bym nosiła nawet bez chusty, więc i tak by mówili, że go rozpieszczam.

Justi
10-09-2008, 22:02
[quote="rebelka":3riuu2ox]

lori
19-09-2008, 00:53
u mnie Franek jeszcze na świat nie przyszedł a już obwieszczony pomysł noszenia go w chuście został przez wszystkich zbombardowany komentarzami w/w.
już abstrahuje od uwag typu - garba będzie miał, krzywe nogi, udusi się itp to najczęstszym jest że sobie tak do rozbestwię, że ręce będę mieć do ziemi a kręgosłup to już całkiem do wymiany - i dobrze mi tak będzie!
ech.... :?

Kasia
19-09-2008, 09:52
Tak, tak..kazdy to slyszal, czyz nie?
To pewnie jeden z tych momentow, w ktorych nalezy jednym uchem wpuszczac, a drugim wypuszczac (jak wtedy, gdy mowia "pokrzywisz mu kregoslup!"). Bardzo trudno to zrobic, bo najczesciej o rozpieszczaniu przez chuste mowia najblizsi - dziadkowie, wlasny maz, etc.

ganara
01-10-2008, 00:38
Znamy to, znamy :evil:
Jak słyszę po raz setny odnośnie noszenia w ogóle, że niby to takie straszne, rozpuszczające itp. to mam ochotę popukać się palcem w czoło, bo gadać mi się już nawet nie chce.
Raz się nawet zaczęłam zastanawiać jak to niby zrobić żeby nie nosić wcale (bo to przecież zbrodnia) - wózkiem transportować np. z łóżeczka na przewijak?
Generalnie ten temat wywołuje u mnie pianę na pysku (że się tak wyrażę). A do tego zwyczajnie mi szkoda tych wszystkich dzieciaczków, których rodzice dali się propagandzie anty-noszącej i anty-bujającej.
Na parterze mamy dwie stare (dosłownie) panny - siostry. na początku co mnie dorwały to był wykład o tym żeby non-stop szeroko pieluchować. Odkąd noszę w chuście to dały spokój - obejrzały nas sobie dokładnie i pochwaliły za rozstaw nóżek. Ale zaczął się nowy wątek pt "tylko niech pani nie buja dziecka!!!". To ja się już wycwaniłam - kontynuując bujanie (przestępując z nogi na nogę) odpowiadam dziarsko "Ja?? Ależ skądże znowu!?? Wcale nie bujam!". Jedno spojrzenie na mnie - coś w stylu "uwaga na wariatkę" i koniec tematu. :poke:

j_oasia
01-10-2008, 12:48
nie rozpieszcza bzdurki

kakot
01-10-2008, 13:04
hm... niewątpliwie chusta rozpieszcza. Mamę. Zna to każda z nas, która po dłuższym okresie chustowania z jakiegoś powodu zapragnęła wyruszyć w miasto z wózkiem. I nagle - tu schodek, tam upiorne drzwi, wysokopodłogowy autobus, nieobniżony krawężnik, nagle zaczyna padać deszcz i nie wystarczy się zawinąć w kurtkę i schować pod parasol, tylko trzeba taniec na wietrze z folią odprawiać :roll:

Padthai
01-10-2008, 14:04
a mi sie widzi, obserwujac juz chodzace, a wlasciwie biegajace chustowe dzieci, ze sa super dzieciaki. Potrafia sluchac i lepszy kontakt maja z rodzicami. Czuja sie bezpieczne i wiedza co to czulosc.

marmez
01-10-2008, 18:29
Ale zaczął się nowy wątek pt "tylko niech pani nie buja dziecka!!!". To ja się już wycwaniłam - kontynuując bujanie (przestępując z nogi na nogę) odpowiadam dziarsko "Ja?? Ależ skądże znowu!?? Wcale nie bujam!". Jedno spojrzenie na mnie - coś w stylu "uwaga na wariatkę" i koniec tematu. :poke: Świetna metoda, też już jakieś głupie uwagi teściowej tak kończyłem - to działa :)

02-10-2008, 20:49
taaa...o rozpieszczaniu to cała rodzina marudzi.i że w wózku byłoby młodemu wygodniej..i o tym że ja dalej z małym w domu siedze, że on nie przyzwyczajony do innych ludzi, że go zostawic nie można z nikim innym...jaką ja krzywde sobie zrobiłam :evil: i do nikogo nie przemawia argument że jak sie nosi w chuście to sie człowiek tak nie męczy jak na rękch i jak widzą że nosze małego z pół godz to sie lament zaczyna żebym go odłożyła, że kręgosłup sobie zniszcze itp...ehhh cały czas zamierzam ich wszystkich zachustować żeby zobaczyli jak to jest cuuudownie :D

Meta
02-10-2008, 22:14
i że w wózku byłoby młodemu wygodniej..i o tym że ja dalej z małym w domu siedze, że on nie przyzwyczajony do innych ludzi, że go zostawic nie można z nikim innym...
Jakbym moją rodzoną mamę słyszała :mad: :mad: :mad: :mad:
Dopiero co od niej wróciłam - Lena ma dziś gorszy dzień, marudzi, na widok taty mojego się popłakała - no i usłyszałam wykład cały że to przez noszenie w chuście dziecko mi dziczeje :mad: :mad: :mad: :mad:
I że tak to by mama wzięła ją w wózku na spacer, a tu się nie da... Ale 1) z Leną w wózku spokojnie i bez płaczów na długi spacer można iść, a 2) moja mama jeszcze nigdy NIGDY nie zaproponowała, że się Leną zajmie...

aniuki
02-10-2008, 22:47
jejku dziewczyny jak sobie wyobraze ze mialabym takie komentarze od rodziny na biezaco..
zapewne bym chustowala tylko wtedy kiedy mnie nikt nie widzi i o mnie nie wie

tylko ze ja miekka jestem i latwo mnie wkrecic.. powinnam brac z Was przyklad w zakresie asertywnosci

Meta
02-10-2008, 23:18
powinnam brac z Was przyklad w zakresie asertywnosci

Ja asertywna jestem jak tylko się da - jak jestem na widoku. Do domu wracam i potrafię się popłakać z żalu, że własna matka mi takie bzdury opowiada. Że dosłownie WSZYSTKO, co robię z Leną jest be (noszę w chuście, trzymam pionowo, pozwalam jej brać do buzi jedną szmacianą maskotkę, nie ubieram grubo itd). Tato stara się mnie uspokajać, że niby Lena jest mojej mamy oczkiem w głowie i ona wcale mnie nie chce krytykować, tylko się po prostu na zapas o wnuczkę martwi... JASNE :mad:
przepraszam za offtop :(

ganara
02-10-2008, 23:33
powinnam brac z Was przyklad w zakresie asertywnosci

Ja asertywna jestem jak tylko się da - jak jestem na widoku. Do domu wracam i potrafię się popłakać z żalu, że własna matka mi takie bzdury opowiada. Że dosłownie WSZYSTKO, co robię z Leną jest be (noszę w chuście, trzymam pionowo, pozwalam jej brać do buzi jedną szmacianą maskotkę, nie ubieram grubo itd). Tato stara się mnie uspokajać, że niby Lena jest mojej mamy oczkiem w głowie i ona wcale mnie nie chce krytykować, tylko się po prostu na zapas o wnuczkę martwi... JASNE :mad:
przepraszam za offtop :(

c.d. :op:
Ja mam ten sam syndrom :oops: :oops: :oops:
W domu muszę odreagować i przeżyć. Moja mama chusty nie akceptuje. Nie odważa się krytykować wprost bo wie że odpyskuję :twisted: ale za to "napuszcza" kogoś z rodziny, ten ktoś mi wyjeżdża z krytyką, a mama słucha i tylko kręci głową rzuca spojrzenia pt "no widzisz wyrodna matko?". Pal licho rodzinę (ostatnio to była ciotka pielęgniarka z pediatrycznego :omg: ), ale żeby mi własna rodzicielka tak..
W ogóle coś się z nią nie moge dogadać, a najbardziej się spieramy o dopajanie (ja z tych co to o suchym cycku), noszenie w ogóle (och jaką zbrodnię popełniam), no i o wózek. Ja jej tłumaczę że mała w wózku ryczy i tak było od zawsze, a matula mi swoje: " Eee tam, już ja z nią zrobię porządek. Dawaj ją do wózka i jedziemy na spacer, zobaczysz że zaraz uśnie.". No tak, a do tej pory miałam oczy w odwłoku i nie zauważyłam jak mi dzieć pięknie na tych spacerkach sypia :duh: :duh: :duh:

lemonka
03-10-2008, 08:53
Ganara trzymaj się :kiss: Ja mam czasem podobnie. W zasadzie to mialam bo teraz mama odpuscila. Ale i tak nie mam z nia dobrego kontaktu. I nie chcialabym żeby tak bylo ze mna i z moim synkiem. Brak dobrego kontaktu z mamą może wynikac z tego, że mnie nie nosiła, nie bujala, nie bawila sie ze mną ( tata byl od zabawy ) bo mówi, że nie umiala, nie czytala mi książek ( tata to robil ). Fakt, że o mnie dbala i martwila sie o moje zdrowie aż za bardzo, ale co z tego skoro nie mamy kintaktu dobrego? Myslę, że sama tego żałuje. Ja też. Ale nie potrafie się przemóc.

Meta
03-10-2008, 08:57
Ganara trzymaj się :kiss: Ja mam czasem podobnie. W zasadzie to mialam bo teraz mama odpuscila. Ale i tak nie mam z nia dobrego kontaktu. I nie chcialabym żeby tak bylo ze mna i z moim synkiem. Brak dobrego kontaktu z mamą może wynikac z tego, że mnie nie nosiła, nie bujala, nie bawila sie ze mną ( tata byl od zabawy ) bo mówi, że nie umiala, nie czytala mi książek ( tata to robil ). Fakt, że o mnie dbala i martwila sie o moje zdrowie aż za bardzo, ale co z tego skoro nie mamy kintaktu dobrego? Myslę, że sama tego żałuje. Ja też. Ale nie potrafie się przemóc.

lemonka, jakbyś pisała o mnie i mojej mamie... Moja mama dodatkowo mnie też nie karmiła - do tej pory próbuję dojść dlaczego (coś słyszałam, że jako tygodniowe dziecko dostałam bardzo silny antybiotyk i wtedy zostałam odstawiona - ale z jakiego powodu - nie wiem)

lemonka
03-10-2008, 09:08
Meta, moja mam tez mnie nie karmiła. Jestem wcześniakiem, leżałam w inkubatorze. Mama mówi, że wtedy nie karmiło się wcześniaków a ona sama nie wiedziała, że jednak dobrze byłoby karmić. Trochę próbowała, ale dostała zapalenia piersi mocnego i odstawiła mnie:( Ja tez miałam zapalenie piersi jak mały miał 3,5 miesiąca. Udało mi się jednak karmić dalej.
Teraz widzę, że mam się stara. To, że mnie krytykowała co do opieki nad dzieckiem też wynikało z jej dobrej woli, chciała dobrze. Ale nie rozumiała, nadal nie rozumie, że to nie jest wsparcie, że rady na siłę, powtarzane ciągle te same argumenty w końcu mnie złoszczą i wcale nie dają mi poczucia, że mama jest po mojej stronie, że mnie wspiera :( Żeby jednak było sprawiedliwie - gdyby w życiu spotkało mnie coś złego, gdybym była w podbramkowej sytuacji to wiem, że mogę na rodziców liczyć, że zawsze mi pomogą. A to tez ważne. Na co dzień nie potrafię z rodzicami żyć bardzo rodzinnie, czuje się za bardzo krytykowana, obserwowana i oceniana.

Padthai
03-10-2008, 12:56
To wcale nie chodzi o chuste i noszenie, gdyby chusty nie bylo byblby inny problem -odwieczny konflikt rodzice dzieci
Brak akceptacji rodzicow moze powalic
Trzymajcie sie dziewczyny
Na pocieszenie - teraz to Wy jestescie matkami i swoim dzieciom fundujecie wlasnie, pelna akceptacje, wsparcie, poczucie bezpieczenstwa i milosc - to mocne fundamtny szczesliwych i pewnych siebie ludzi.

lemonka
03-10-2008, 13:11
Ja wiem, że nie o chustę tu chodzi. Wiele spraw się na taka sytuację składa, wiele lat... Mam tylko nadzieję, że mój syn będzie ze mną mocniej związany, z moim mężem a swoim tatą również, że będzie szczęśliwym człowiekiem potrafiącym dawać szczęście innym. Miedzy innymi dlatego go nosimy, ale wiemy, że noszenie wszystkiego nie załatwia. Cóż, zostaje nam starać się jak tylko potrafimy, szukać tego o czym nie wiemy i kochać z akceptacją. Wszystko jednak okaże się za wiele lat. Coraz bardziej dostrzegam jaką wielka misją jest wychowanie małego człowieka ( jakkolwiek górnolotnie to brzmi )...

lori
03-10-2008, 13:45
my właśnie przeżywamy stresa bo moja mama zapowiedziała się przyjechać na dłużej jak dziectwo się urodzi. a niestety nasza relacja nie należy do łatwych i miłych a do tego w tak wielu rzeczach się różnimy...np. chustę uważa za coś złego i nie chciała bym jej kupowała. mamy poważny dylemat moralny no bo jak tu pogodzić komfort psychiczny w pierwszych dniach, tygodniach po urodzeniu dziecka z jej przyjazdem? a z drugiej strony to pierwszy wnuk i wiem, że bardzo go już kocha i chce zobaczyć. boję się ze bedzie napięta atmosfera, ona będzie swoje prawdy na temat zajmowania się dzieckiem a ja swoje, ona zapewne będzie to odbierała że robię to na złość (to tak zazwyczaj odbiera jak mam inne zdanie niż jej).

ech...i co tu zrobić :?

kakot
03-10-2008, 14:13
my właśnie przeżywamy stresa bo moja mama zapowiedziała się przyjechać na dłużej jak dziectwo się urodzi. a niestety nasza relacja nie należy do łatwych i miłych a do tego w tak wielu rzeczach się różnimy

ech...i co tu zrobić :?

Nasi rodzice zobaczyli swoje wnuczę, a nasze dziecię, jak dziecię miało już 3 tyg., a my zdążyliśmy sprawdzić doświadczalnie ;) że radzimy sobie z hodowlą. Wszelkie pomysły typu "przyjadę na dłużej" były na szczęście nierealizowalne z przyczyn lokalowych - zwyczajnie by się nikt dodatkowy u nas nie zmieścił. Ale i tak byśmy się nie zgodzili, bo dla świeżo upieczonego rodzica, niewyspanego, przemęczonego i w dodatku jeszcze niepewnego własnych działań, nie ma nic gorszego, niż brzęczący nad głową ktokolwiek z dobrymi radami (choćby były najlepsze i w najlepszej wierze dawane).
Szczerze mówiąc, radziłabym rozważyć za i przeciw jeszcze raz. Oraz stanowczo, uprzejmie i zdecydowanie lub wręcz nieprzejednanie poprosić mamę, by odłożyła dłuższy pobyt o co najmniej miesiąc. Chcecie się nacieszyć we własnym gronie, ochrona noworodka przed nadmiarem wrażeń i zarazków, bla bla bla. Jeśli się obrazi, to i tak długo w stanie obrażenia nie wytrwa, a odpępowienie własnych rodziców jest konieczne, chociaż bolesne w każdym wieku. Takie postawienie sprawy wymusi na obu stronach (bo i dla Was oczywiśćie nie będzie to łatwe i przyjemne) ułożenie relacji na nowo, już z nowej pozycji dorosłych, niezależnych i samodzielnych kobiet/mężczyzn, a nie dzieci/rodziców.
Rozpisałam się, ale przerabiałam podobny temat na własnym przykładzie, chociaż w trochę innym kontekście. Bolało, ale warto było, o, warto!

lemonka
03-10-2008, 14:36
my właśnie przeżywamy stresa bo moja mama zapowiedziała się przyjechać na dłużej jak dziectwo się urodzi. a niestety nasza relacja nie należy do łatwych i miłych a do tego w tak wielu rzeczach się różnimy

ech...i co tu zrobić :?

Nasi rodzice zobaczyli swoje wnuczę, a nasze dziecię, jak dziecię miało już 3 tyg., a my zdążyliśmy sprawdzić doświadczalnie ;) że radzimy sobie z hodowlą. Wszelkie pomysły typu "przyjadę na dłużej" były na szczęście nierealizowalne z przyczyn lokalowych - zwyczajnie by się nikt dodatkowy u nas nie zmieścił. Ale i tak byśmy się nie zgodzili, bo dla świeżo upieczonego rodzica, niewyspanego, przemęczonego i w dodatku jeszcze niepewnego własnych działań, nie ma nic gorszego, niż brzęczący nad głową ktokolwiek z dobrymi radami (choćby były najlepsze i w najlepszej wierze dawane).
Szczerze mówiąc, radziłabym rozważyć za i przeciw jeszcze raz. Oraz stanowczo, uprzejmie i zdecydowanie lub wręcz nieprzejednanie poprosić mamę, by odłożyła dłuższy pobyt o co najmniej miesiąc. Chcecie się nacieszyć we własnym gronie, ochrona noworodka przed nadmiarem wrażeń i zarazków, bla bla bla. Jeśli się obrazi, to i tak długo w stanie obrażenia nie wytrwa, a odpępowienie własnych rodziców jest konieczne, chociaż bolesne w każdym wieku. Takie postawienie sprawy wymusi na obu stronach (bo i dla Was oczywiśćie nie będzie to łatwe i przyjemne) ułożenie relacji na nowo, już z nowej pozycji dorosłych, niezależnych i samodzielnych kobiet/mężczyzn, a nie dzieci/rodziców.
Rozpisałam się, ale przerabiałam podobny temat na własnym przykładzie, chociaż w trochę innym kontekście. Bolało, ale warto było, o, warto!

Podpisuję się pod radami Kakot. Bardzo mądry post. My tez nie zgodzilibyśmy się na dłuższy pobyt rodziców. Nawet po pierwszym miesiącu. Tym bardziej jeśli Wasze układy są jakie są. Jeśli mama się obrazi to pomyśl, że i tak Wasze stosunki dobre nie były, czyli niewiele się popsuje. A jak napisała Kakot mama i tak długo nie wytrzyma obrażona. Pamiętaj, że to teraz Ty, Twoje dziecko i Twój mąż jesteście najważniejsi. Wasze relacje, Wasz spokój i komfort. Sama wiesz, że i tak okres po urodzeniu dziecka nie jest łatwy dla "nowej" rodzinki. Po co dodatkowo się stresować i utrudniać ten czas? Błagam Cie - nie zgódź się na wizytę mamy. Przepraszam, że tak wprost piszę bo to przecież Twoja sprawa. Trzymam mocno kciuki żeby sprawa rozwiązała się jak najpomyślniej dla Ciebie Twojego dziecka i męża :kiss:

Stresa i tak już macie to lepiej od razu zrobić ostre cięcie a potem powoli się uspokajać mając komfort psychiczny, że nikt się wtrącać nie będzie i marudzić przy każdej okazji, że wszystko robicie źle. A pamiętaj, że po porodzie świeża mama jest dużo bardziej drażliwa i wrażliwa więc pewnie i tak się pokłócisz z mamą nie jeden raz jeśli przyjedzie. Mąż tez może być bardziej nerwowy i "kłótliwy". Maleństwu w Twoim brzuszku ten stres tez nie pasuje, jak się pojawi na świecie tez będzie potrzebować spokojnej mamy i harmonii w najbliższym otoczeniu.

O zarazkach nie wspomnę. A tu okres chorób nadchodzi przecież.

lori
03-10-2008, 14:49
Kakot, Lemonka bardzo dziękuję za rady - chyba trzeba będzie tak zrobić. stres się tylko dziectwu udzieli, a po co.

szkoda, że to takie trudne :(

ganara
03-10-2008, 14:55
I ja się podpisuję!
Zawsze jak będzie Ci trudno zachować się asertywnie, to pomyśl o dziecku, że to dla niego. U mnie to działa. Po prostu trzeba sobie zdać sprawę że mamine stresy i napięcia niestety odbiją się i na maluszku, a tego przecież nie chcemy i to jest warte każdej walki o spokój. Pamiętam że do nas z pierwszą wizytą wpadli moi rodzice i teściowa już tydzień po wyjściu ze szpitala. To była raczej krótka wizyta a i tak miałam ochotę w pewnym momencie wywalić ich wszystkich w cholerę. Ojciec z wrzutami że robimy źle bo nosimy na rękach (tygodniowego maluszka!), mama z aferą że nie dopajamy i smoka nie dajemy i teściowa z tysiącem uwag krytycznych.. koszmar :cryy: A co tu mówić o dłuższym pobycie :omg: A biedna mała przeze mnie była też zestresowana okrutnie. Szkoda dzieciaczka po prostu.

Padthai
03-10-2008, 16:58
Kakot, Lemonka bardzo dziękuję za rady - chyba trzeba będzie tak zrobić. stres się tylko dziectwu udzieli, a po co.

szkoda, że to takie trudne :(


ale jakie oczyszczajace
to ustali zupelnie nowe relacje w rodzinie
teraz Ty rozdajesz role
jedyna okazja :wink:

Meta
03-10-2008, 18:08
No i ja (jako przedstawicielka konfliktu pokoleń :lool:) też się podpisuję. U mnie na szczęście problemu dłuższego pobytu nie było, bo rodzice mieszkają przy sąsiedniej ulicy - idziemy do nich kiedy mamy ochotę, jak nam się coś nie podoba, wychodzimy wcześniej. Jak trzeba to się nawet odszczekamy, kiedy mama po raz kolejny wie lepiej, że ja krzywdzę własne dziecko - a wszystko to bez szkody dla dziecka i jego nerwów. Bo o własnych to nie ma co wspominać :)
Dziś mnie i Lenę rodzice samochodem podrzucali od mojej babci - opowiadam im, że byłam u dentysty godzinę, a babcia w tym czasie super sobie dała radę z Leną (trochę się bałam, bo babcia już sporo po 70-tce i z cierpliwością u niej różnie), bo Lena w wózeczku spała albo się śmiała tylko - na co mój tato (w którym BYŁAM PEWNA, że mam oparcie co do chusty): "No właśnie, czyli tak jak trzeba - w wózeczku". Bach!!

Ale na pocieszenie usłyszałam dziś od małża - po raz pierwszy w ogóle - (skoro rodzice nas podwieźli, to wózek u babci został, bo to duuuuży powóz jest) że on za wózkiem nie tęskni bo woli Lenę w mejtaju nosić, bo to o niebo fajniejsze dziecia przytulać niż telepać :) :jump: :jump: :jump: No aż się rozpłynęłam :mrgreen:

marmez
03-10-2008, 18:38
my właśnie przeżywamy stresa bo moja mama zapowiedziała się przyjechać na dłużej jak dziectwo się urodzi. a niestety nasza relacja nie należy do łatwych i miłych a do tego w tak wielu rzeczach się różnimy...np. chustę uważa za coś złego i nie chciała bym jej kupowała. [ciach]
Podpisuję się pod powyższymi radami, To wy jesteście rodzicami i naprawdę ten początkowy czas nie powinniście się narażać na większe niepotrzebne stresy. Dodatkowo pamiętam, że w książkach o tym piszą, by nowi dziadkowie na początku dali spokój nowym rodzicom. Nie pamiętam czy Balaskas czy Kitzinger o tym pisała, czy obie ;) . Za to przy drugim dziecku, o ile rodzice wyrażą chęć, to dziadkowie mogą być przydatni do opieki nad starszym dzieckiem ;)

lori
03-10-2008, 19:30
Dodatkowo pamiętam, że w książkach o tym piszą, by nowi dziadkowie na początku dali spokój nowym rodzicom

moja mama na pewno nie czytała tej książki :?
pokutuje we mnie przekonanie, że przez takie akcje "ranię" moja mamę. muszę sobie to wszystko w głowie ułożyć :)
a nóż się pozytywnie rozczaruje i zamiast obrażenia będzie zrozumienie

Juana
03-10-2008, 22:24
pokutuje we mnie przekonanie, że przez takie akcje "ranię" moja mamę. muszę sobie to wszystko w głowie ułożyć :)
a nóż się pozytywnie rozczaruje i zamiast obrażenia będzie zrozumienie

lori doskonale Cię rozumiem, bo mam te same emocje dopiero co za sobą, ale również zgodzę się z powyższymi wypowiedziami. Najważniejsze jest abyście sami, na spokojnie, po swojemu poznali swoje dzieciątko, a na odwiedziny czas przyjdzie później. My delikatnie poprosiliśmy mamę, aby nie przyjeżdżała, że damy sobie radę. Jakoś przyjęła do wiadomości, ale potem próbowała to sobie odbić w kwestii organizacji chrzcin i innych. Z dużym trudem odcinałam pępowinę. Przez jakiś czas była lakoniczna w rozmowach telefonicznych (no może niecały miesiąc), ale już jej przeszło. I teraz jest zdecydowanie lepiej. Przecież wnuczkę chce oglądać, więc nie będzie się w nieskończoność obrażać, tak sobie pomyślałam i to faktycznie działa.

calineczka
03-10-2008, 22:57
:D i oddalamy się od "chusta rozpieszcza"...
też wiem coś o tym odcinaniu pępowiny. Różnimy się z mamą jeśli chodzi o podejście do dzieci. Ona mnie nie karmiła (bo jej "obgryzłam cycki" :| ) i w ogóle byłam strrraaasznym niemowlakiem, bo nie chciałam spać tylko ciągle rączki i rączki. Lulu lulu na okrągło. A ona po cesarce z pękającą raną. Mój tato musiał wziąć 3 mies. urlopu bezpłatnego, bo taka straszna byłam. I jeszcze cały czas pomagała moja kochana śp.Babcia. I jakaś pani pielęgniarka przychodziła mnie kąpać (w południe kąpiel? niec dziwnego, że mi się noc z dniem myliła).
Jak wróciliśmy ze szpitala, nawet mi do głowy nie przyszło, żeby do niej dzwonić.
Bo i po co?
A ona-OBRAZA :hide:
dzwonię wieczorem, mówię przyjedź jutro-a tam :nie będę się wam wtrącać.
mówię: no co ty! przyjedź zobaczyć wnusia pierwszego i rozgaduję się jak to fajnie w domku być... a tam cisza w słuchawce.
Jak mnie będziesz potrzebowała to zadzwoń, nie będę się tam wam wtrącać.
Normalnie ciśnienie mi zaraz tak skoczyło!!!
Do dziś mówi każdemu: Oni nie chcieli, żebym przyszła pomóc jak wrócili za szpitala. W ogóle nic nie chcieli. Nawet ubranek nie mogłam kupić, bo powiedzieli, że wszystko mają. :evil:
Tylko, że ostatnio dodaje: I tak nie wiedziałabym co kupić :twisted:
Dziś jest już ok, ale pamiętam tę rozmowę i pamiętam jak mnie to wtedy wkurzyło.
Nie zaplanowałam sobie tego. Sama nie do końca świadomie przecięłam tą 30-letnią pępowinę. Dziś mi z tym dobrze, bo jestem już mamą jakieś pół roczku :D i mam więcej pewności siebie, wiary w swój instynkt, ale nie wyobrażam sobie tych pierwszych dni w domu z moją mamą...

ganara
03-10-2008, 23:30
A tak, ja też byłam koszmarnym dzieckiem :evil: Nie to co mój młodszy brat. On się sam sobą zajmował całymi dniami :omg: A ja się darłam, chciałam ciągle na ręce, nie chciałam spać, jeść też nie chciałam (więc pakowano mi butlę). Jak słyszę takie różne wspominki to mnie krew zalewa. Np. jak to ojciec miał nocny dyżur przy wózku i tak już tym wózkiem telepał że się zaczął rozpadać (wózek nie ojciec). A może kurczę wystarczyło jednak na łapach pobujać, hę? :evil: No i nie wypuszczali mnie prawie z pokoju, bo wszędzie dziadek palił "Extra Mocne" bez filtra i jeden za drugim.
Mojego małża dziadek też opowiadał ostatnio z istnym rozbawieniem historię jak telepali wózkiem z córą w środku i bidula im wypadła, tak jakoś od strony budki :szok:

april
04-10-2008, 18:09
A ja trochę na przekór. Kiedy urodziłam Barta, po 12 godzinnym porodzie, zakończonym wypchnięciem dziecka ze mnie poprzez lekarza i położną, z mega nacieciem, ogromnym krwiakiem itd jedyne o czym myślałam to o pomocy mojej mamy. Ale nie przy dziecku, nie nie. W domu. Zeby ugotowała, wyprała, wyprasowała. Zeby była. Zebym mogła poczuć, ze jest ktoś, kto mi pomoże, że nie muszę myśleć o niczym, tylko o dziecku. Po moim koszmarnym porodzie nie mogłam usiąść przez miesiąc, po 3 tygodniach maż nie wytrzymał i kupił mi koło porodowe (BTW mam do sprzedania jakby kto chciał). Mogłam stać lub leżeć. Nachylanie się nad wanienką wspominam jako horror. To mamę prosiłam żeby kapała Bartka. Mąż nosił, tulił, przewijał, chodził na spacery, latał po zakupy, prasował i generalnie schodził mi z drogi bo ja jak wściekła osa-burza hormonów plus walka z bólem-meksyk. Owszem, na początku mama próbowała dawać mi dobre rady, ale kilka razy grzecznie zwróciłam uwagę, ze to moje dziecko, robię co uważam za słuszne ale kiedy się pogubię na pewno zwrócę się do niej po radę. I zadziałało. Powiem więcej, pierwsze dwa miesiące życia Bartka mieszkaliśmy wszyscy u mamy, raz, ze ja sie naprawdę pozbierać po porodzie nie mogłam, a dwa, ze temperatura w naszym starym mieszkaniu sięgała 40 stopni, to było naprawdę potwornie upalne lato. Wspominam ten czas z rozczuleniem i wdziecznoscią dla mamy. Myślę kochana żebyś nie zakładała czarnej wizji póki co, jestem pewna, że żadna matka nie chce dla swoich dzieci czy wnuków źle. Ale to od ciebie zależy na ile będzie miała wpływ w wychowywanie twojego dziecka. najlepiej od razu zaznaczyć granice, wtedy babcia jest od kochania a nie wychowywania!powodzenia :D

lemonka
04-10-2008, 21:42
Ale to od ciebie zależy na ile będzie miała wpływ w wychowywanie twojego dziecka. najlepiej od razu zaznaczyć granice, wtedy babcia jest od kochania a nie wychowywania!powodzenia :D

Święte słowa!

04-10-2008, 22:23
moja mama przyjechała do nas na kilka dni jak szymek mial jakieś 2 tyg ale nie wtrącała się, powiedziała tylko że ona mnie glukozą dopajała a ja na to że nie widze potrzeby żeby szymka dopojać i temat skończony...czasami coś ugotawała, wyrwała mnie na zakupy (młody z tata został), ponosiła na rękach...ale ogólnie z mama problemu nie ma jeśli chodzi o wychowanie naszego dziecka
gorzej z rodziną męża tam tradycją jest że po porodzie jedzie sie na miesiąc do babci zosi która wszystko pokaże a my pojechaliśmy do domu i nawet nie dwoniliśmy z pytaniami i o to babcia jest do dzisaj troche obrażona ale ona jest strasznie apodyktyczna nie da sie jej wytłumaczyć że my cukru szymkowi nie będziemy dosypywać do wszystkiego bo to niezdrowe, pretensje że nie dopajaliśmy go od początku, że za późno dostał normalne jedzenie tylko o suchym cycu i wogóle kto to widział żeby tak długo piersia karmic...teściowa ostatnio powiedziała mi że przez miesiąc swojego dziecka prawie dotknąć nie mogła bo źle to robiła...
jak wychodziliśmy ze szpitala to teściowa z mężem przyjechała, dla niej było to ważne ale ja chyba bym wolała wracać w trójke;) i jeszcze lekarzy szukała żeby sie zapytać czy my napewno możemy wyjśc (teściu kazał powiedzieć że mamy jeszcze zostac :evil: )
mi brakowała żeby ktoś mi obiady przynosił i pranie wstawił itp a nie dzieckiem sie zajmował ale rodzina meża taką pomocą chciała służyć...
ale te dni zanim moja mama przyjechała były ważne dla naszej trójki i ciesze sie że nie była odrazu tylko po 2 tyg...ale jakby mi usiłowała wmawiać co mam robić to bym chyba tego nie zniosła...

dmv
06-10-2008, 01:27
dziewczyny, ja wroce do 'chusta rozpieszcza' - co ja mam zrobic jak moja Ida gdy tylko wrzuce ja w chuste usypia snem umarlego i czasem nawet na jedzenie ja wyciagac trzeba bo tak jej dobrze ze zapomina? nie mowie ze to zle samo w sobie ale wyglada na to, ze przez to w nocy ma nadmiar energii i bawic sie chce. nie moge przeciez trzymac jej w chuscie w nocy bo sama tez snu potrzebuje. od kilku dni probuje ja pol dnia poza chusta - w wozku lub na kolanach trzymac i zauwazylam ze wtedy nie spi prawie wcale - chyba tez niedobrze, miesieczne dziecko powinno spac duzo, czyz nie? wyglada na to ze ona juz teraz spac tylko w chuscie potrafi :( pomocy...

06-10-2008, 10:32
chusta rozpieszcza. uzależnia i przywiązuje matkę (mnie) do dziecka (amelki) na długie godziny.
bo dziecko (amelka) inaczej nie chce być/żyć niż w chuście (ta sama amelka, która w 3. mies. życia z chusty zwiewała tam gdzie pieprz, tymianek i mak).
dziś jestem zła, zajęta i bardzo zmęczona nieprzespaną nocą.
i nie mam ochoty na noszenie dziecka. a dziecko wyje. więc co zrobię? pewnie zamotam dziecko w chustę :evil: :evil: :evil:
piętrzą się przede mną stosy zleceń, a ja całe dnie łażę w te i nazad po domu/po okolicy wokół domu niczym dulski na kopiec kościuszki. bo siedzieć z amelką w chuście nie można. jak zaśnie - daj boże - też trzeba chodzić. bo się budzi.

sorry, ale to sport ekstremalny, nie na siły jednej matki w rozmiarze 38, która ma jeszcze dwoje dzieci.

możecie mnie zlinczować.
mało mnie to obchodzi.
jestem zmęczona i tyle.

chusta jest dobrodziejstwem.
lubię nosić amelię. ale nie WCIĄŻ!
słodycz w nadmiarze to rzecz obojętna. a czasem nawet dręcząca.
złoty środek w moim przypadku amelii nie istnieje.
porad nie oczekuję.

lilalaj
06-10-2008, 10:58
Ja swoją córkę uzależniłam od piersi - nie od jedzenia z piersi, ale od ssania piersi. Nigdy dobrze nie usypiała, bujana czy noszona i tak płakała dużo przed zaśnięciem, więc zachęcona niektórymi opiniami, że usypanie przy piersi nie szkodzi, zaczęłam próbować tej metody. Właściwie dla własnej wygody, bo wtedy nie było jeszcze aż tak źle - udawało się uśpić ją np przy herbatce.
Teraz bez piersi nie usypia (ma 10 m-cy), a mi zaraz sutek odpadnie, bo to memlanie na sucho mnie boli. Co więcej, herbatek już nie pija wcale, bo woli cyca (wycwaniła się, jest starsza i bardziej kumata i wymyśliła sobie, że jak nie wypije to dostanie pierś). I w tym wieku karmię ją co 2-3 godz piersią i oprócz tego moja pierś zastępuje jej smoczek przy usypianiu, bo inaczej jest wrzask potworny, a gumy to ona przecież do ust nie weźmie.
A od chusty na szczęście udało mi się dziecka nie uzależnić, pewnie dlatego, ze nigdy nie nosiłam jej po domu, najwyżej sporadycznie.
Złoty środek nie istnieje, chyba zaczniemy odstawiać od piersi. Brutalnie i drastycznie... :cry:

calineczka
06-10-2008, 12:38
bo siedzieć z amelką w chuście nie można. jak zaśnie - daj boże - też trzeba chodzić. bo się budzi.

[b]sorry, ale to sport ekstremalny, nie na siły jednej matki w rozmiarze 38, która ma jeszcze dwoje dzieci.

możecie mnie zlinczować.
mało mnie to obchodzi.
jestem zmęczona i tyle.

chusta jest dobrodziejstwem.
lubię nosić amelię. ale nie WCIĄŻ!
słodycz w nadmiarze to rzecz obojętna. a czasem nawet dręcząca.
złoty środek w moim przypadku amelii nie istnieje.
porad nie oczekuję.

nic nie radzę, nie oceniam (broń mnie Pani Boziu) tylko po prostu DOPISUJĘ SIĘ. (jeśli można ...)
Konrad nie śpi dłuuugo nawet jak chodzę, bujam się itp. wczoraj na prawie dwugodzinnym spacerze przekimał może pół godziny...
ehhh...
też mi ciężko czasem...

gosiulek
06-10-2008, 13:16
Ja swoją córkę uzależniłam od piersi - nie od jedzenia z piersi, ale od ssania piersi. Nigdy dobrze nie usypiała, bujana czy noszona i tak płakała dużo przed zaśnięciem, więc zachęcona niektórymi opiniami, że usypanie przy piersi nie szkodzi, zaczęłam próbować tej metody. Właściwie dla własnej wygody, bo wtedy nie było jeszcze aż tak źle - udawało się uśpić ją np przy herbatce.
Teraz bez piersi nie usypia (ma 10 m-cy), a mi zaraz sutek odpadnie, bo to memlanie na sucho mnie boli. Co więcej, herbatek już nie pija wcale, bo woli cyca (wycwaniła się, jest starsza i bardziej kumata i wymyśliła sobie, że jak nie wypije to dostanie pierś). I w tym wieku karmię ją co 2-3 godz piersią i oprócz tego moja pierś zastępuje jej smoczek przy usypianiu, bo inaczej jest wrzask potworny, a gumy to ona przecież do ust nie weźmie.
A od chusty na szczęście udało mi się dziecka nie uzależnić, pewnie dlatego, ze nigdy nie nosiłam jej po domu, najwyżej sporadycznie.
Złoty środek nie istnieje, chyba zaczniemy odstawiać od piersi. Brutalnie i drastycznie... :cry:
sie podpisuje :roll:
Emil mógłby cycać na okrągło ... no chyba, ze jest w chuscie ;-)
wiec sumujac: Emek albo ciagnie cyca albo siedzi w chuscie - i to tez najlepiej jak ja chodze :roll:

chciałam to mam :P :baby:

agapee
06-10-2008, 13:28
I ja się podpisuję pod postem Pasji.
Kuba zasypia tylko i wyłącznie: w chuście, w samochodzie lub przy cycu.
Dla mnie świetnie, ale co ja mam biednej niani powiedzieć? samochodu nie ma, czynnego cyca również.
zachustować ją mogę, oczywiście, ale przyzwyczajenie Kuby do chustowania u kogoś nowego? czy oduczać od chusty? co łatwiejsze :) ?

A dzieć mi odmawia zasypiania w jakikolwiek inny sposób, żadnego bujania w wózku, w hamaku, na rękach u taty, utulania, głaskania, śpiewania...

Temat "chusta a niania" obecnie bardzo mnie interesuje. To może nowy wątek?

Fiona
06-10-2008, 13:54
pasja dasz radę :kiss: Matka Polka potrafi!
a zmęczenie minie i słoneczko znów zaświeci :D (jak u mnie)

06-10-2008, 14:27
pasja dasz radę :kiss: Matka Polka potrafi!

sęk w tym, że ja nie jestem matką polką.
macierzyństwa nie zamierzam traktować w kategoriach zbawczej martyrologii.
kocham i lubię moje dzieci.
ale kocham i lubię także siebie.

wszystko potrafię, ale nie chcę.
bo oprócz noszenia amelii (na plecach) mam kilka innych spraw (na głowie).

o i tak.

Fiona
06-10-2008, 14:42
o i tak.

to ja już nic nie mówię, chciałam podnieść Cię na duchu...nie wyszło mi :(

06-10-2008, 15:01
o i tak.

to ja już nic nie mówię, chciałam podnieść Cię na duchu...nie wyszło mi :(


agatka, dzięki.
dopóki pewne sprawy się nie ustawią, muszę wytrzymać. ściskam :) :) :)

pabla28
06-10-2008, 15:18
Moja mała lubi chustę, ale tak naprawdę zby często jej nie noszę, na spacer wychodzimy raz w chuście raz w wózku i mała mi zasypia i w tym i w tym. W łózeczku też śpi bez problemu. Dziś poszłysmy na zakupy w chuście, oczywiście mała mi zaraz zasnęła, wróciłam do domu to przełozyłam małą do łózeczka i spała jeszcze z 2 godz. Czasem jak wychodzę z wózkiem na spcer to wyprowadzamy sie w chuście a w trakcie spaceru przekładam małą do wózka. Fakt jest, że jak kładę ją do wózka to najpier są żale i płacz, a co do chusty - nawet jak ją motam to jest anielsko spokojna, nic sie nie denerwuje. Chyba sie jeszcze nie rozpieściłysmy chustowo :D
odnośnie mam - u mnie teściowa była oburzona, jak zakomunikowałam ze po porodzie chcemy być z M sami z małą i przyjedziemy w odwiedziny po jakichś 2-3 tyg. Mama moja przyjęła to normalnie, zaznaczyła tylko, że jak jednak będę jej potrzebować to mam dzwonić. Natomiast teściowa nie mogła przeboleć faktu, że od pierwszej minuty życia Lenki poza moim brzuchem nie moze jej wychowywać, pozatym my przecież niedoświadczeni, więc jak sobie poradzimy itp. Jesteśmy w wawie sami, rodzina 100 km od nas i niektórzy sie dziwią jak ja sobie daje radę bez pomocy mamy.

petisu
06-10-2008, 15:26
Dziecko nie uzaleznia się od piersi. Ddziecko przechodzi różne okresy kiedy to pierś jest absolutnie do życia niezbędna i jasne, traktuje ja wtedy jak "smoczek". To moja, odstawiać nie trzeba.
Wiecie co dziewczyny, jak byscie chusty nie miały to dopiero wtedy byście miały przechlapane z tymi Waszymi rączkowymi dziećmi.
Mówie to ja-matka dziecka naręcznego co w jego wczesnym dzieciństwie chusty nie miała (ok, bebelulu używałam pierwsze 2 miesiace, potem była za duża na kołyskę).

kobra
06-10-2008, 16:16
Ja swoją córkę uzależniłam od piersi - nie od jedzenia z piersi, ale od ssania piersi. Nigdy dobrze nie usypiała, bujana czy noszona i tak płakała dużo przed zaśnięciem, więc zachęcona niektórymi opiniami, że usypanie przy piersi nie szkodzi, zaczęłam próbować tej metody. Właściwie dla własnej wygody, bo wtedy nie było jeszcze aż tak źle - udawało się uśpić ją np przy herbatce.
Teraz bez piersi nie usypia (ma 10 m-cy), a mi zaraz sutek odpadnie, bo to memlanie na sucho mnie boli. Co więcej, herbatek już nie pija wcale, bo woli cyca (wycwaniła się, jest starsza i bardziej kumata i wymyśliła sobie, że jak nie wypije to dostanie pierś). I w tym wieku karmię ją co 2-3 godz piersią i oprócz tego moja pierś zastępuje jej smoczek przy usypianiu, bo inaczej jest wrzask potworny, a gumy to ona przecież do ust nie weźmie.
A od chusty na szczęście udało mi się dziecka nie uzależnić, pewnie dlatego, ze nigdy nie nosiłam jej po domu, najwyżej sporadycznie.
Złoty środek nie istnieje, chyba zaczniemy odstawiać od piersi. Brutalnie i drastycznie... :cry:

lilalaj jak chusta i cycek taka zla jest, to nastepnego dziecka nie nos, daj butelke i smoka, bedziesz miala z glowy, a co najwazniejsze do noszenia nie przyzwyczaisz :roll:

april
06-10-2008, 18:32
Oj kobra, jadem syknęłaś coś...
Dziewczyna gorszy dzień ma, ulało jej się. Pozbiera siły i będzie dobrze. Nie pisze przecież że noszenie i karmienie jest złe, tylko że dziecko chce być podłączone zeby zasnąć.

meimei
06-10-2008, 22:57
u mnie to mój mąż usypia Krzysia, a od pewnego czasu nasz synek zaczął sam zasypiać. w początkowym okresie swojego życia spał przy piersi, potem sam w swoim koszu, potem z nami w łóżku, a teraz pół na pół - właśnie śpi sobie sam w łóżku, bo jestem z nim sama, więc śpimy razem. balam sie, ze kiedy meza nie bedzie, bede miala problem z uspieniem Krzysia, ale po fali czulosci dostal swoja przytulanke, pogaworzyl i zasnal sam - wiec w naszym przypadku ani piers, ani spanie z dzieckiem nie uzaleznilo naszego synka.
jesli chodzi o chuste - u nas jest odwrotnie - zamiast uzaleznic, uwolnila od ciaglej potrzeby bycia na rekach. Fakt, Krzys jest noszony bardzo duzo - wozka nie uzywamy, a jestesmy wszedobylscy, wiec chusta jest niezbedna. ale w domu nasz synek zostawiony na rozlozonej w pokoju kołdrze bawi sie sam dluuuugo - cala moja rodzina jest w szoku, jak ja dziecko "wychowalam", bo wszystko moge przy nim zrobic. a mowilam przeciez, ze on tylko na rekach - wszyscy zobaczyli Krzysia dopiero miesiac temu, przez pierwsze 3 miesiace bylismy w uk sami, a Krzys po ciezkich przejsciach chorobowych na poczatku spedzal cale dnie na rekach i w chuscie - nie rozpiescilo go to, jak widac, wcale, a zmienilo z placzka w smieszka...

kobra
07-10-2008, 00:45
Oj kobra, jadem syknęłaś coś...
Dziewczyna gorszy dzień ma, ulało jej się. Pozbiera siły i będzie dobrze. Nie pisze przecież że noszenie i karmienie jest złe, tylko że dziecko chce być podłączone zeby zasnąć.

miewalam i ja takie dni, przepraszam za ociekajace jadem uwagi :oops: tez mam dzisiaj zly dzien :evil:

a ze dzieci chca byc podlaczone? to normalne przeciez, meczace nieraz, to fakt,ale te dwie czynnosci sa nierozerwalnie wrecz polaczone ze soba, zwlaszcza u malych dzieci, trzeba wyluzowac i pogodzic sie z tym

visenna2
07-10-2008, 08:19
a ze dzieci chca byc podlaczone? to normalne przeciez, meczace nieraz, to fakt,ale te dwie czynnosci sa nierozerwalnie wrecz polaczone ze soba, zwlaszcza u malych dzieci, trzeba wyluzowac i pogodzic sie z tym
:thumbs up:
Zgadzam się :) Jak się człowiek przestaje buntowac i zaczyna traktować to jako oczywistość to znacznie łatwiej jest znosić ciężkie chwile :) Mnie tylko pogodzenie się z losem pozwala zachowac zdrowie psychiczne w momentach załamania (a takich mam na razie sporo) ;)

agapee
07-10-2008, 09:23
Dziewczyny, z Waszych opowieści morał płynie taki, że to nie chusta (czy cyc) "rozpieszcza", ale po prostu dzieci są różne i różne mają zachowania. Do różnych rzeczy się przyzwyczajają. I takie je trzeba kochać i akceptować.

:lol:

ganara
07-10-2008, 11:05
Dziewczyny, z Waszych opowieści morał płynie taki, że to nie chusta (czy cyc) "rozpieszcza", ale po prostu dzieci są różne i różne mają zachowania. Do różnych rzeczy się przyzwyczajają. I takie je trzeba kochać i akceptować.

:lol:

:iagree: :applause: :applause: :applause: :applause: :applause:
I tyle w tym temacie :backcarry: :bf: :bfing:
Szkoda tylko że nie wszyscy to rozumieją, zwłaszcza pokolenie naszych rodziców które teraz często próbuje pacyfikować świeżych rodziców..

lilalaj
07-10-2008, 11:28
Ech....
Ja nie chcę wcale odstawiać od piersi, ale co mam zrobić jak ona nic innego nie pije... Za mało przez to spożywa płynów i ma zaparcia. Panie w żłobku (chodziła przez miesiąc) mówiły, że poiły ją na siłę, bo przecież coś musi pić. A ja po pierwsze nie wiem, czy mam jeszcze wystarczająco dużo tego mleka, żeby to jej wystarczyło, a po drugie w tym wieku to już 3-4 razy dziennie się karmi, a nie 7-8. Ma przecież inne posiłki, już prawie wszystko je.
Z tym usypianiem... No mąż jakoś sobie radzi bez tego, choć czasem baaardzo płacze, ale u mnie to w ogóle nie ma mowy. A czasem to muszę się z nią położyć, żeby tego cyca miała w buzi cały czas. To jest nie tylko niewygodne, ale na dłuższą metę wręcz niewykonalne.
Jeszcze jedna sprawa. Normalnie jest pogodnym dzieckiem, choć przylepa oczywiście. W żłobku była 4 godziny (już nie chodzi tam), z opiekunka wcześniej nie było problemu, uśmiechnięta, zadowolona. W żłobku okazało się, że płacze bardzo, cały czas właściwie, bo... chce mieć panią TYLKO dla siebie. Nie tylko zostawić jej samej nie można było, ale zazdrosna była, kiedy pani brała na kolana ją i jeszcze drugie dziecko. Często całe 4 godziny płakała. Po tygodniu albo półtora powiedziano mi: "niech pani odstawi ją od piersi, bo szkoda dziecka, żeby tak ciągle płakało". Zakładam, że panie maja odpowiednie wykształcenie i doświadczenie z dziećmi, żeby udzielać mi takowych rad.
Nawet zaczęłam ostawiać i poprawiło się z usypianiem, ale zrezygnowaliśmy ze żłobka, więc zaprzestałam odstawiania, bo planowałam karmić ją co najmniej rok, półtora. Poza tym zwyczajnie bałam się ze ją odwodnię, daję więc jej pierś, kiedy tylko chce, bo soczków ani herbatek ani z butelki, ani z kubeczka od jakiegoś półtora miesiąca nie uznaje. Na dłuższą metę to jednak nie jest rozwiązanie, bo dla mnie męczące, a dla innych uciążliwe, bo nikt jej nie napoi, a dla niej chyba też nie najlepsze, skoro po odstawianiu płakała mniej i spała lepiej. Aha, z karmienia nocnego nie rezygnowałam.
Może uda mi się karmić ją tylko w nocy? Może właśnie to jest rozwiązanie? Takie mleko jest najwartościowsze. W sumie to może takich rad oczekiwałam, albo innych konstruktywnych niż złośliwe dogryzanie, żeby następnego nie karmić wcale i nie nosić. Rozumiem, ze autorka tego postu jest matką idealną i zna odpowiedzi na wszystkie pytania, matkom "nieidealnym" zabroniłaby w ogóle bycia matkami, a te co karmią butelką od urodzenia i wożą w wózkach powinny się wysterylizować. Przykro mi, ze niektórzy są tacy zarozumiali, ale nie od nich oczekuję porady.
A zresztą, sama sobie poradzę. I zrobię wszystko, żeby mojemu dziecku było lepiej, a nie gorzej, jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości.
Pozdrawiam wszystkie mamy karmiące piersią i butelką, noszące w chustach i nosidłach, a także wożące w wózkach (może takie też tu zaglądają), pracujące i te, które zajmują się dzieckiem w domu, te idealne i te, które się dopiero uczą jak być mamą idealną. Czyli wszystkie, które kochają swoje dzieci, a takich jest zapewne większość. I dziękuję tym z was, które ze zrozumieniem przeczytały mój poprzedni post :), dziękuję za komentarze.
Uch, trochę się uniosłam, ale nie spodziewałam się takiego ataku za podzielenie się swoim problemem. Może nie warto...

Dagmara
07-10-2008, 11:36
lilalaj mój Kacper też poza piersią nie pije niestety :( natomiast ze spaniem u niego się poprawiło wcześniej też tylko przy cycu a odkąd roczek skończył najpierw chwile cysia a później kładzie się hmmm na podłodze :shock: i zasypia - wystarczy przełożyć do łóżka :D

lilalaj
07-10-2008, 11:39
Ja też zakładałam, że pierś nie uzależnia, ale zwątpiłam po doświadczeniach żłobkowych, a wszyscy naokoło mówią mi, ze problem z zasypianiem będzie się nasilał, zamiast rozwiązywać, na podstawie swoich doświadczeń. Wiem, ze nie pierś sama w sobie jest złem, po prostu mam takie sprytne i bystre dziecko, które wymyśliło sobie, co zrobić, żeby mama nie poszła sobie, kiedy zaśnie :lool: No po prostu dobrze kombinuje dziewczyna, poradzi sobie w życiu :lol: Wiem, ze każde dziecko jest inne, moje jest takie i mam problem. Dlatego rozumiem, jeśli ktoś ma problem z chustą, z którą ja z kolei żadnego problemu nie mam, wręcz przeciwnie, uwielbiam ją.
Mam nadzieję, że z tego wyrośnie i problem rozwiąże się sam.

agapee
07-10-2008, 12:16
lilalaj, rozumiem Cię.
Mam taką samą sytuację. Uwielbiam karmić piersią i nie przeszkadza mi "uzależnienie" mojego synka, z tym ze mimo pracy z domu, musze miec mozliwosc wyjscia z domu na 4-5 godz co kilka dni. w tym czasie dziecko musi pic i spac...

myszowata
07-10-2008, 15:13
Dziewczyny, z Waszych opowieści morał płynie taki, że to nie chusta (czy cyc) "rozpieszcza", ale po prostu dzieci są różne i różne mają zachowania. Do różnych rzeczy się przyzwyczajają. I takie je trzeba kochać i akceptować.


Problem jest tylko taki, że jesteśmy pierwszym pokoleniem, które chce wychowywać "miękko" i zgodnie z potrzebami dziecka a nie wygodą matki i otoczenia :twisted:
Ja na zmianę słyszę od mojej mamy, że Madziuś jest albo słodka, mądra... albo rozpieszczona, rozwydrzona i nam jeszcze pokaże :x

Bo jak była malutka to w dzień spała tylko na mnie, żadne odkładanie nie wchodziło w grę, była kompletnie "nieodkładalna".
Teraz jak mnie widzi to chce być u mnie, a nie u innych. I teraz to jest źle. No i nie pozwalam jej płakać :?

Chyba się nie da zadowolić i swojej mamy i dziecka :wink:

petisu
07-10-2008, 16:22
lilalaj-serio myślisz, że pani pracujaca w żobku ma doswiadczenie i wiedzę wystarczająca do dawania kompetentnych rad na temat karmienia?? Ja niie sądzę. :) Panie Ci radziły co dla nich było wygodniejsze.
Udowodniono wielokrotnie, że im wieksze matka ma obiekcje wobec karmienia i stara sie dziecku limitować (mam na myśli takiego conajmniej kilkumiesięcznego szkraba co juz wie o co biega), tym dzieć się bardziej cycusia domaga, a nawet odmawia innych napojów. O ilość mleka się nie martw, ile karmisz tyle masz, jesli nie masz problemów natury hormonalnej, to nie ma siły żeby się nie wyprodukowało. Próbowaliscie bidonika? Moja córka pijała zupełnie normalnie, a potem długo jedynie cycus by fajny, ale znowu przeszło. A na zaparcia może jabek wiecej dawaj, unikaj marchewki? Na pewno cos się da zrobić.

Tez uważam, że dziecka sie "popsuć" cyckiem czy chustą nie ma. Każde dziecko jest inne i każde ma inne potrzeby. A opowieści niektórych rodziców, że swojemu dziecku limitowali to czy tamto żeby sie za bardzo przyzwyczaiło wywoluje jedynie usmiech na mojej twarzy. :) Gdyby dziecku to było nie na rekę, to już by im dało o tym znać. ;)

lilalaj
07-10-2008, 17:20
Wiesz, petisu, mnie w tym momencie nie obchodziło, czy im to jest na rękę czy nie, ja chciałam tylko, żeby moje dziecko przestało płakać, bo mi się serce krajało. I widziałam, że inne dzieci płaczą mniej. Już przy oddawaniu do żłobka, kiedy opiekunka pytała, jak zasypia, a ja mówiłam, że przy piersi, wiedziałam, że będzie problem. Spytała mnie, dlaczego nie odzwyczaiłam, skoro wiedziałam, że pójdzie do żłobka - powiedziałam, że nie umiałam. Prawda jest taka, że to MI BYŁO WYGODNIE, bo usypiała szybko, bez żadnych zabiegów typu lulanie, śpiewanie, noszenie i inne takie. Wiedziałam, że sama bicz na siebie kręcę i w końcu problemy się zaczęły, kiedy dziecko było już na tyle kumate, że świadomie odmawiało innego rodzaju usypiania - po prostu dziki bunt. A żłobek tylko zrobił z problemu tragedię i tyle.
A czy nie da się rozpieścić - bardzo małego dziecka na pewno nie, bo ono szybko wszystko zapomina i dostosowuje się do nowej sytuacji. Ale nadchodzi taki moment, ze ono już jest świadome czego chce i buntuje się nie dlatego, ze mu źle, ale dlatego, ze nie dostaje tego, czego chce. Moja już tak robi. Kiedy ma do wyboru dobre i lepsze, wiadomo, że wybierze lepsze. Tyle, że w tym wypadku lepsze okazało się być gorsze, bo pani w żłobku cyca nie da, podobnie jak nie będzie się cały czas zajmować tylko nią, bo to jest niemożliwe i tego nie oczekuję. Być może to kwestia charakteru mojej córeczki, ale w takim wypadku nie radzono by mi odstawiania od piersi, bo nic by to nie dało.
Mi się wydaje, ze jeśli maleńkie dziecko cały dzień wisi na cycu albo w chuście, to naprawdę nie ma problemu, ale jeśli dzieje się tak z trochę starszym (nie chcę podawać cezury, bo jej nie znam), to problem się pojawia. Po pierwsze dziecko zaczyna świadomie domagać się tego, co by chciało dostać (a wiadomo, ze nie zawsze może dostać to, czego by chciało), a po drugie matka zaczyna mieć więcej obowiązków i innych spraw i nie może już być 24h do dyspozycji dziecka, częściowo jej obowiązki przejmują inni, a częściowo po prostu dziecko zaczyna być mniej absorbujące, bo więcej czasu potrafi i chce bawić się samo. Dlatego nie można się dziwić, że dla kogoś takie uwiązanie do dziecka na cały dzień może być problemem. Tylko niech mi nikt nie mówi, ze dziecko jest dla mnie problemem, tak jak nie jest nim karmienie piersią, jest nim tylko uzależnienie dziecka od usypiania przy piersi i odmowa picia z butelki i kubka.
Ja na przykład mam studia i nie mogę i nie chcę z nich rezygnować, to tylko 3-4h dziennie, ktoś inny może mieć pracę, a inny hobby. Cenię matki, które poświęcają dziecku 2 lub 3 lata, ale nie każdy tak może lub chce. Naprawdę myślę, ze powinno się to dać pogodzić tak, żeby ani dziecko ani matka nie cierpiała. I naprawdę jestem skłonna uwierzyć, że są ważniejsze sprawy na głowie niż wiązanie plecaczka, a chusta powinna służyć ludziom, a nie ludzie chuście, podobnie jest z karmieniem piersią. Mam nadzieję, że uda mi się uporządkować to wszystko tak, żeby karmienie było źródłem radości i korzyści, a nie problemów. Ale nie wiem, czy mi się to uda.

lemonka
07-10-2008, 19:18
Lilalaj ja nie mam takich problemów ( na razie byc może ) więc Ci nie poradzę. Jednak chyba Cie rozumiem. I wiem, że nie dziecko jest dla Ciebie problemem :) Pewnie nie jestem jedyna, która Cie tutaj rozumie. Jest tu na forum wiele mam używających wózków czy karmiących butlą czy chcących karmić piersią krócej niż rok albo dwa :) Nie każda tutaj ma radykalne poglądy :) A wracając do Twoich problemów - trzymam kciuki żeby udało się znaleźć rozwiązanie jak najlepsze dla Ciebie i Twojego dziecka.

Ciekawe jak mnie uda się kiedyś odstawić synka od piersi. Puki co od jakichś kilku dni sam zaczął domagać się piersi, i to bardzo często w ciągu dnia. Wcześniej bywało ( jak "dorósł" nieco ) że nie chciał zbyt często pić mleka. Ciekawa jestem dlaczego tak nagle sie mu odmieniło.

petisu
07-10-2008, 19:34
lilalaj-uderza mnie to niezmiernie mocno, że uwazasz panie z przedszkola za takie ekspertki! "Być może to kwestia charakteru mojej córeczki, ale w takim wypadku nie radzono by mi odstawiania od piersi, bo nic by to nie dało." Rany boskie! Tylko tyle moge powiedziec!
Jasne, zze dziecko domaga sie tego co dla niego najlepsze, to chyba nic dziwnego, prawda? Male dzieci chcą byc noszone i ta potrzeba jest bardzo sinie zakorzeniona. Dawniej te dzieci, które nie dość mocno się domagały by je na rękach trzymać były zjadane przez niedzwiedzia lub innego stwora, wiec nic dziwnego, że obecne egzemplarze domagaja sie silnie. One nie wiedzia, że niedzwiedz ma raczej mae szanse na zjedzenie ich.
Praca, hobby, szkoła jak najbardziej tak, ale przede wszystkim kompromis pomiedzy potrzebami dziecka i rodzica.
Osobiscie uwazam, ze jako rodzice winni jesteśmy swoim dzieciom zaspokojenia ich potrzeby bliskości. Powołalismy je na świat, więc to nasz psi obowiazek. Bywa mało wygodny, to prawda, a czasem niemal do szłu doprowadza.
Nie psiocz na zasypianie przy piersi, gdyby sie panie w złobku postarały, to by daly rade. Jestem przekonana. A może Twoje dziecko nie jest gotowe na żobek? Sa dzieci, które sie nie adaptuja i już. Tak jak nie wszystkie sa gotowe by w wieku 3 lat iść do przedszkola.
A piers przestanie byc konieczna do usypiania i obawiam sie, że im mniej bedziesz na to naciskać, tym szybciej.

(mama 2,5 letniego nadal ssaka o ekstremalnych potrzebach ssaczo-naręcznych)

meimei
07-10-2008, 20:02
Prawda jest taka, że to MI BYŁO WYGODNIE, bo usypiała szybko, bez żadnych zabiegów typu lulanie, śpiewanie, noszenie i inne takie. Wiedziałam, że sama bicz na siebie kręcę i w końcu problemy się zaczęły, kiedy dziecko było już na tyle kumate, że świadomie odmawiało innego rodzaju usypiania - po prostu dziki bunt.

Lilalaj, bardzo Ci współczuję - tak jak uważam, że generalnie chusta czy cycek nie rozpieszczają, tak sądzę, że czasem my sami wyrabiamy w dzieciach złe nawyki, bo tak nam początkowo wygodnie, jak sama zauważyłaś (dlatego u nas po okresie adaptacyjnym, Krzysia zaczął usypiać mój mąż, bo ja jestem za wygodna hehe i łatwiej mi było cyca zapodać niż cierpliwie czekać, aż mały zaśnie :-)) nie wiem, jak to jest ze starszymi dziećmi, bo Krzyś ma dopiero 4.5 miesiąca, ale napiszę Ci, co pomogło u nas w kwestiach, o których pisałaś:
1. może oddaj usypianie mężowi na jakiś czas? po karmieniu tulenie, po tuleniu do męża, pewnie na początku na rękach, potem już w łóżeczku, stopniowo, ale bardzo konsekwentnie. a dopiero, jak już będzie szczęśliwie zasypiać w łóżeczku popróbuj Ty? nie wiem, czy masz taką możliwość, ale wydaje mi się, że generalnie mężczyźni mają dar do szybkiego i spokojnego usypiania :-)
2. to samo z karmieniem - z butelki karmi tylko mój mąż, u mnie Krzyś się od razu za cyckiem ogląda, ale w sumie i tak chodzi o to, żeby mógł go karmić ktoś inny, nie tylko ja (czasem potrzebuję dla własnego zdrowia psychicznego wyjść sama, pomimo, że jestem z Krzysiem w domu)
3 jeśli chodzi o domaganie się uwagi - u nas od początku mały spędzał czas na macie edukacyjnej - na początku kilka minut, potem było mu źle dopiero po kilkunastu, a teraz rozkładam mu kołdrę i się po niej turla nawet godzinę zostawiony sam - ale na początku mówiłam do niego NON STOP, żeby wiedział, że jestem przy nim cały czas, kiedy tylko zaczynał płakać, od razu brałam go na ręce. teraz mogę go zostawić samego i dopiero jak mu się znudzi, zaczyna marudzić. polecam takie stopniowe uczenie samodzielnej zabawy - mówić cały czas, ale próbować też wychodzić przy tym z pokoju, żeby dziecko słyszało głos, ale nie widziało Cię, może stopniowo przestanie potrzebować ciągłej uwagi- rewelacyjny widok, kiedy maluch zajmuje się sam sobą i ma gdzieś cały świat (ostatnio u kuzynki mogłam bawić się cały czas z jej dziećmi, a Krzyś sobie baraszkował wśród zabawek tak szczęśliwy, że aż mi się serce topiło z radości). tylko kiedy dziecko zaczyna marudzić trzeba wg mnie od razu do niego podejść, żeby wiedziało, że nawet kiedy nie ma z nim nikogo, to tak naprawdę wcale nie jest samo
4. ustalić "pory" noszenia w chuście, pory zabawy itp. nie chodzi tu o nie noszenie poza "grafikiem", ale o to, żeby dziecko stopniowo coraz bardziej kojarzyło, z czym wiąże się np chusta, z czym zabawki na podłodze, z czym cycek, a z czym butelka. przykład - u nas Krzyś się śmieje na widok chusty, bo wie, że będzie spacer (w domu noszę go bardzo rzadko i zauważyłam ostatnio, że nawet tego za bardzo nie lubi - noszenie w chuście chyba za bardzo kojarzy mu się z wyjściem na pole), ale wie także, że noszę go tylko ja i mój mąż. kiedy moja mama wyciąga chustę, mały nie reaguje (moja mama nosiła go tylko kilka razy), natomiast daje się mojej mamie wywieźć w wózku na spacer i jest zadowolony (kiedy ja go biorę w wózku, nie jest :-)).

nie wiem, czy to co napisałam ma jakikolwiek sens przy starszym dziecku - trzymam kciuki, żeby było lepiej, bo na pewno jesteś już zmęczona całą sytuacją. dla mnie chusta i cycek to znak swobody, bo mogę wyjść wszędzie i nie martwić się butelkami czy wózkiem, ale wiem, jak ważna jest możliwość zostawienia dziecka z kimś innym. a poza tym, odkąd się Krzyś urodził straszyła mnie okropna myśl, co by było, gdyby mi się coś stało i chociażby dlatego chciałam, żeby szczęście mojego dziecka nie było warunkowane dostępem do chusty, cycka czy innych rzeczy, które same w sobie są cudowne, ale bez nich dziecko też może być równie szczęśliwe...

pinaska
07-10-2008, 20:12
W temacie karmienia piersią nasze doświadczenie:

Krzysiek (13 miesięcy) został odstawiony od piersi prawie dwa tygodnie temu.
Wcześniej umiał pić z butelki Nestle z ustnikiem, ze smoczka, ze zwykłego kubka też pociągnie.
Smoczka do zasypiania nie ma od 9 mieisąca.
Synka przejął na 4 dni mąż - ja wyjechałam.

Przychodziły tylko smsy "nie obudził się w nocy na jedzenie", "ładnie zasnął", "jest ok". Jak wróciłam Krzysiek jakby spokojniejszy, mąż bardzo zadowolony z tego "męskiego czasu" (mam częściej wyjeżdżać). Drzemki się ustaliły, zasypianie i przesypianie (o matko, po 13 miesiącach śpię dłużej niż 3 h)nocy, lepszy humor i apetyt.
Jest lepiej i jemu i nam.

Pewnie ktoś powie, że lepiej nam, a jemu bo go zmusiliśmy.
Może.
Ale nie zamierzam mieć z tego tytułu wyrzutów sumienia.

meimei
07-10-2008, 20:19
Jest lepiej i jemu i nam.

Pinaska, gratuluję :-) ja mam zamiar odstawiać stopniowo tak, żeby Myszol był calkiem bezcyckowy do ukończenia roku, bo od grudnia trzymam kciuki, żeby się kolejny dzieć w brzuchu zagnieździł :-)

meimei
07-10-2008, 20:20
Jest lepiej i jemu i nam.

Pinaska, gratuluję :-) ja mam zamiar odstawiać stopniowo tak, żeby Myszol był calkiem bezcyckowy do ukończenia roku, bo od grudnia trzymam kciuki, żeby się kolejny dzieć w brzuchu zagnieździł :-)

lemonka
07-10-2008, 21:30
Dziewczyny, a jak się odstawia stopniowo od piersi? Co prawda jeszcze nie zamierzam tego robić, ale za kilka miesięcy owszem i nie mam zielonego pojęcia jak się za to zabiorę. Tym bardziej, że ja tez bardzo lubię karmić piersią.

petisu
07-10-2008, 21:43
A jest jakis konkretny powód dla którego chcesz odstawic (się pytam, bo piszesz, że lubisz)?

lemonka
07-10-2008, 21:49
Do pracy wracam. Co prawda dopiero za 10 miesięcy, ale już wolę wiedzieć co i jak. Nie wiem czy da się zrobić tak żeby karmić tylko w nocy a w dzień nie? Za te 10 m-cy oczywiście.

petisu
07-10-2008, 22:23
No pewnie, że się da! :) Jesli tylko dziec będzie nadal zainteresowany. ;)

tulipowna
07-10-2008, 22:56
lemonka - oczywiscie, ze sie da, wszystko zalezy od tego, czego ty bys chciala :) jak odstawialam maksiula od piersi, to najpierw wyeliminowalam stopniowo picie w dzien i zostalo tylko karmienie przed snem i w nocy. naprawde cycek w dzien przestal istniec, ale za to w nocy... hulaj dusza :)

lilalaj
08-10-2008, 09:23
Dziękuję za zrozumienie :)
Żadna przesada nie jest dobra, ale czasami trudno się zorientować, gdzie się ona zaczyna. Czasami albo my, albo dziecko za nas, wybieramy łatwiejsze rozwiązanie, które okazuje się nie być lepsze. Wtedy trzeba sobie poradzić z pewnymi problemami :)

april
08-10-2008, 10:11
Dziękuję za zrozumienie :)
Żadna przesada nie jest dobra, ale czasami trudno się zorientować, gdzie się ona zaczyna. Czasami albo my, albo dziecko za nas, wybieramy łatwiejsze rozwiązanie, które okazuje się nie być lepsze. Wtedy trzeba sobie poradzić z pewnymi problemami :)
Fakt, ale to i tak dopieo początek :?
Ostatnio zastanawiam się czemu mój dwulatek ma takie rogi że aż mu się na plecy zakręcają...no czemu?
no i czemu muszę mu wszystko powtarzać 5 razy a w końcu i tak reaguje jak mu sie zachce
matko jedyna, macierzyństwo powinno mieć inna nazwę-cwiczenie cierpliwosci :mrgreen:

lilalaj
08-10-2008, 13:10
Petisu, oczywiście, ze jakby panie się postarały, to by się udało, i się udawało. Mała spała w żłobku, ale co z tego, skoro po np 2 godzinach darcia. Córeczka rzeczywiście okazała się nie być gotowa na żłobek, teraz nie chodzę do pracy, więc zrezygnowaliśmy, ale co, jeśli nie miałabym wyboru, np sama wychowywałabym dziecko?
Ja czekałam cierpliwie, żeby się zaaklimatyzowała, ale nie udawało się, bo widać było wyraźnie, że mała domaga się piersi - to widać po dziecku, prawda? Czasami miała lepszy dzień i wtedy potrafiła się nawet bawić i uśmiechać. Dlatego nie chodzi o to, że ja uważam panie ze żłobka za jakieś ekspertki, nie wiem skąd taki wniosek. Były to osoby, które opiekowały się moim dzieckiem pod moją nieobecność, i miały z tym problem (a właściwie moje dziecko miało problem), bo bardzo płakało. I ja naprawdę w tej sytuacji zrobiłabym wszystko, żeby tylko przestało płakać, łącznie z odstawieniem od piersi, skoro to okazało się być przyczyną problemów (i widziały to nie tylko opiekunki w żłobku, ale i ja, i mój mąż).
Wiesz, nie wydaje mi się, żeby działa jej się wielka krzywda, gdyby w wieku 10 miesięcy była karmiona piersią wyłącznie w nocy, ona już naprawdę wszystko je. Myślę, że byłby to zdrowy kompromis (choć może teraz nie będzie konieczny, może wystarczy nie karmić przed snem?). Nie doprowadziłam do końca tego planu, bo jak mówię, zrezygnowałam ze żłobka, ale pewne problemy pozostały i nad ich rozwiązaniem nadal się zastanawiam, bo teraz mam studia, na które uczęszczam wieczorem, a wtedy małą zajmuje się mąż. Zresztą prędzej czy później i tak będę musiała odstawić i im mniej pierś będzie się mojemu dziecku kojarzyła z takimi czynnościami jak np. zasypianie, tym będzie to łatwiejsze. W przeciwnym wypadku może być coraz trudniej, słyszałam o trzy-czterolatkach, które do zaśnięcia potrzebują piersi lub chociaż brzuszka mamy. To nie zawsze jest możliwe i może być frustrujące dla obu stron. Wydaje mi się, że zaspokajanie potrzeb dziecka niekoniecznie musi polegać na usypianiu przy piersi, tak jak pisała chyba lemonka, rezygnacja z tego rytuału może nawet być lepsza dla dziecka. Moje dziecko naprawdę już lepiej zasypiało, my zrezygnowaliśmy ze żłobka akurat jak mała była chora (no tak, zaraziła się) i dlatego zaczęłam ja znów karmić w ciągu dnia, bo uważałam, ze w takim momencie jest jej to bardziej potrzebne. Inaczej chyba nie wrócilibyśmy do tego, bo było nam wszystkim lepiej, dziecku też. No ale cóż, wystarczyło kilka dni i znów się przyzwyczaiła, że tylko przy piersi, znów jest krzyk, jak próbuję inaczej. Chyba faktycznie częściej zacznie usypiać mąż :) Jemu się to lepiej udaje :)

petisu
08-10-2008, 13:43
Na takie argumenty moge tylko walnać głowa w ścianę. No zupenie się nie rozmumiemy. :) Zdaża się.
Odstaw córke, jesli uważasz, że tak bedzie lepiej, ale nie rób jej wody z mózgu raz częściowo odstawiając, a potem wracajac do calodziennego karmienia. Na jej miejscu też bym się domagała cycka non stop ze strachu, że znowu zniknie.
A czy jest cos złego w tym, że trzy-cztero latek potrzebuje przytulic sie do mamy, żeby zasnąć?? Nasze dzieci dosłownie za chwile będa duże. Wiesz jak ciężko dogadać się z nastolatkiem? Więź, która zbudujesz teraz zaprocentuje później. Na 100%.

luxnordynka
25-10-2008, 18:09
Nasze wszystkie dzieci sa wynoszone, dwojka w chuscie. Marysia czasem spi w domu w chuscie 3-4 godziny, a ja sobie siedze i bawie z reszta dzieciakow, jest slodko-sielankowo. jak ja lubie rozpieszczone dzieci, Ewa

lemonka
25-10-2008, 22:20
Tulipowna, Petisu wracam do tematu karmienia piersią. U nas coś się pokręciło - teraz mały domaga się mleczka kilka razy dziennie a w nocy zajada chyba ze sześć razy :shock: Fakt, że ząbkuje. Może to dlatego. Jakiś czas temu sam zaczął się "odstawiać" od piersi w dzień a w nocy jadł raz lub dwa, trzy w porywach. A teraz prawie ciągle. Trochę niewyspana jestem, ale co tam :)

dmv
22-12-2008, 14:37
chciałam, żeby szczęście mojego dziecka nie było warunkowane dostępem do chusty, cycka czy innych rzeczy, które same w sobie są cudowne, ale bez nich dziecko też może być równie szczęśliwe...

meimei jakie to piekne madre zdanie!

osobiscie licze na to ze moje "samowychowujace sie" dziecko cos wymysli i w tej kwestii, bo na swoje kompetencje nie licze... jak dotad spi w dzien rano ze mna w lozku (eM wrzuca mi ja w cieplutkie jeszce swoje miejsce gdy wychodzi do pracy) i wtedy ja karmie ale niestety nie wiem czy do snu czy do zabawy bo zasypaim pierwsza :oops: a ona budzi mnie po 2 godz gdy juz ewidentnie chce sie bawic a nie karmic (karmic przez sen umiem bawic sie jeszce nie ;)...) oprocz tego porannego spania(?) w ciagu dnia sypiala tylko w chuscie do czasu gdy kiedys zagadalam sie przez tel przy popoludniwym karmieniu na lezaco i odkrylam ze dziecko spi snem kamiennym nawet po moim wyjsciu z pokoju :) no i juz tak zostalo - to karmienie stalo sie karmeniem do snu bo dzieki temu mamy juz tylko jedno spanie w chuscie (acz obowiazkowe chyba ze jestesmy na wyjezdzie - gdy wyjazd jest wozkowy jakos akceptuje brak noszenia). Wieczorem po karmieniu zawsze czytamy bajeczke. Wiec wychodzi mi pol na pol - karmienie do spania i zasypianie bez karmienia. Wiec sama nie wiem - lepiej bym ja nosila czy karmila do snu?
Co do karmienia butelka - wciaz nie umiem odciagac mleka wiec po 2 probach 2 mies temu dalismy sobie spokoj ale moze teraz gdy bedziemy w Polsce sprobujemy po raz kolejny - jesli sie uda nie bede musiala ciagac dziecka (i taty)do Londynu co tydzien gdy mam zajecia na uniwerku... trzymajcie kciuki za efekty.
Generalnie uwazam, ze rozdzielenie sie np. wyjscie gdzies bez dziecka jest super - chocby dlatego ze wracam cala w skowronkach, steskniona, mam jej tyle do opowiedzenia, no i szczesliwa mama to szczesliwe dziecko czyz nie? (tak tak wiem ze jestem beznadziejna egoistka ale Idzie to jakos na szczescie nie przeszkadza :))

czekalska
22-05-2017, 10:05
Nie rozpuszcza, to okropny mit :). Wręcz przeciwnie - z chusty wyrastają dzieci, które później są mocno "upewnione" w poczuciu bycia kochanym i nie mają problemu z bliskim kontaktem z rodzicami.