Zobacz pełną wersję : Smutną refleksję mam...
mantissa
05-10-2010, 20:57
Zastanawiałam się, czy o tym pisać - ale chcę się wyżalić...
Swoją córeczkę noszę w chuście od pół roku. Jestem z tych "liberalnych", co to wózka też nieraz używają. Widuję na spacerach inne chustomamy, ostatnio nawet coraz częściej. Niezależnie od tego, czy sama idę w chuście, czy z wózkiem - jak widzę kogoś zachustowanego, to od razu się do tej osoby szeroko uśmiecham. Tak po prostu mam ;) No i co? No właśnie w 6-7 przypadkach na 10 - NIC! To znaczy... wyniosłe "niewidzące" spojrzenie lub pogardliwe "o co ci chodzi, kobieto?" w oczach... Ja przecież nie zaczepiam słownie, nikogo nie nagabuję, tylko się uśmiecham do nieznajomej osoby w podobnym wieku i podobnej sytuacji. Nadziwić się temu nie mogę. Nie sądzę, żeby to były dziewczyny z forum... Tu się przecież nasiąka atmosferą wielkiej życzliwości, chęci poznawania innych osób o podobnym sposobie patrzenia na świat. Z drugiej strony, czy jest aż tak dużo osób noszących, które tego forum zupełnie nie znają? Może to kwestia Warszawy? Dziwi mnie to bardzo, bo wyniosłość i pogarda jakoś mi nie pasują do chust, rodzicielstwa bliskości itd., itp.
Spotkałyście się z tym? Umiecie to jakoś wytłumaczyć?
czukczynska
05-10-2010, 21:15
Nie spotkałam się z podobnym zachowaniem.
Też byłoby mi przykro.
minimka83
05-10-2010, 21:16
A ja właśnie mam taką refleksję, że świadomość mam powoduje czasami ich wyniosłość, mimo że to zupełnie nie pasuje do rodzicielstwa bliskości, jak piszesz.
Sama się nieraz łapałam na myśleniu z politowaniem o matce, która miała skrajnie przeciwne podejście do mojego. I to jest niewłaściwe, bo nie wiem, czy ktoś tej osobie pokazał alternatywę.
ja się do ciebie uśmiechnę i pewnie nawet zagadam :)
kasia wska
05-10-2010, 21:21
spotkałam się z tym nieraz. właściwie w większości przypadków tak jest, wcześniej zagadywałam chustomamy, teraz przestałam. po tym, jak entuzjastycznie wychwalałam rzadką chustę jednej napotkanej w ikei pani, a ona odwróciła się do mnie plecami (miała prawo, ale było to niegrzeczne raczej, a ja nienachalna), to raczej unikam takich sytuacji. albo badam teren delikatnie.
To ja się przejadę na Ursynów i będę się szczerzyć do wszystkich napotkanych osób, może i na Ciebie trafię :)
Nie bierz tych wyniosłych spojrzeń do siebie, może one po prostu wiążą za wysoko i muszą podnosić brodę w górę :)
joleczka
05-10-2010, 21:33
, może one po prostu wiążą za wysoko i muszą podnosić brodę w górę :) ja ostatnio ta zawiązałam ale i tak szczerzyłam sie do wszystkich :)
dziwne
też czułabym się nieswojo
ja raz zagadałam ale dziewczyna oblatana była, forum zna ;)
W Szczecinie nie spotykam chustowych mam. Pewnie uśmiech z buzi by mi nie schodzi jakby taki moment nastąpił:D
Dr.Obinka
05-10-2010, 22:05
Nie spotkałam się z tym, ale mało tu widuję chustomam. Raz mnie zmroziły (a może tylko mi się tak wydawało?) mamy siedzące na tym nowym placu zabaw przy Jeżewskiego, kiedy przechodziłam obok w chuście. Siedziały dwie na ławce, ale nie razem, i po prostu tak się gapiły... Ale przetrzymałam to ich spojrzenie. Nie wiem, może z ciekawości się patrzyły, ale nieswojo mi się zrobiło.
Madzia :)
05-10-2010, 22:40
W Warszawie się z tym nie spotkałam :) Zawsze jak idę w chuście i ktoś sie do mnie uśmiechnie (nawet jak nie ma chusty) to odpowiadam uśmiechem :)
Szkoda tylko, że na Ochocie nie spotykam chustomam :(
Miałam kiedyś sytuację, że odpowiedzią na mój uśmiech była wysoko podniesiona broda :( Fakt trochę dziwnie się po tym poczułam ale być moze jest tak jak piszecie, że za wysoko zawiązała chustę :)
ja sie nie usmiecham
czasem nie zdarze czasem sie zamysle. a czasem nie rozumiem czemu ktos sie usmiecha i usiluje sobie rpzypomniec kto to
a czasem ide sobie z dzieckiem w nosidle i jestem zla i nie mam ochoty sie do nikogo usmiechac.
a tak wogle to jak ktos idize w chuscie to lubie sie patrzec wjakiej - lubie je ogladac na zywo
A ja właśnie mam taką refleksję, że świadomość mam powoduje czasami ich wyniosłość, mimo że to zupełnie nie pasuje do rodzicielstwa bliskości, jak piszesz.
Sama się nieraz łapałam na myśleniu z politowaniem o matce, która miała skrajnie przeciwne podejście do mojego. I to jest niewłaściwe, bo nie wiem, czy ktoś tej osobie pokazał alternatywę.
Ja też tak czasem mam ale staram się nie oceniać innych swoją miarą bo ta jest bardzo mylna!
ja się do ciebie uśmiechnę i pewnie nawet zagadam :)
A jak będzie szła akurat z wózkiem, a nie w chuście, to też? ;)
mamaŁucji
05-10-2010, 23:32
Spotykałam parokrotnie chustomamy, Wszystkie oprócz jednej, nie były mamami z forum. Często miałam wrażenie, że się narzucam, reakcja była raczej oschła. Nigdy tego nie zrozumiem, ale nie biore tego całkowicie do siebie. Ja jestem bardzo wylewna, nie wszyscy tez tak mają...
Mi, jak idę w chuście, to trudno odwzajemniać spojrzenia wszystkim, którzy nam się przyglądają, bo WSZYSCY się gapią! :) Gdyby tak odwzajemniać każde spojrzenie, to bym drogi przed sobą nie widziała. :)
A nieraz przybieram srogi/pewny siebie wyraz twarzy, żeby odstraszyć potencjalne uwagi "pań, które wiedzą lepiej". Może ktoś kiedyś na taki mój wyraz twarzy się natknął, jeśli tak, to sorki.
W reszcie przypadków raczej zagadują mnie mamy, którym chusta się podoba, więc taka straszna chyba nie jestem. :oops:
Ja się jak chodzę w chuście zwłaszcza, ale jak bez to podobnie, uśmiecham się do ludzi, bo mi tego uśmiechu jakoś brakuje w tym kraju... zauważyłam, że jak wyjeżdżałam gdzieś za granicę, to ludzie jacyś tacy bardziej życzliwi do obcych, na przystankach, w autobusach, w sklepach. Ale rzadko mój uśmiech odwzajemniony tu w Polsce zostaje.
Też mi się ostatnio zdarzyło, że inna chustomama zlała mój uśmiech... przykro trochę, bo to nic nie kosztuje, ale co tam...
Myślę, że problemem jest to, że każdy mierzy swoją miara właśnie, a ludzie różni są i chustomamy też :roll:
Puenta jest taka, że chustomama też człowiek, a człowiek i wkurzony, i nieżyczliwy być może...
W Bydgosczy chusty to nadal rzadkość. Raz zdarzyło mi sie spotkać obcą chustomamę. Zwyczajnie mnie zignorowała. Cóż, i tak bywa. Pewnie forum nie znała ;).
Mayka1981
06-10-2010, 01:13
ja czasami chodzę bez okularów i mogę nie widzieć, że ktoś się do mnie uśmiecha a gradową minę mam do swoich myśli - ale to nie ja, ja nie ze stolycy więc ufff kamień z serca :)
No właśnie w 6-7 przypadkach na 10 - NIC! To znaczy... wyniosłe "niewidzące" spojrzenie lub pogardliwe "o co ci chodzi, kobieto?" w oczach...
Jesteś absolutnie przekonana, że spojrzenie jest wyniosłe, niewidzące czy pogardliwe? Ja bym nie była taka pewna - ocenianie po jednym rzucie oka na czyjąś mimikę nieraz doprowadziło do całkiem konkretnej pomyłki.
Co do 'niewidzącego' spojrzenia, czasem zamyślam się tak, że nie widzę kogoś, kto staje przede mną i mówi mi 'cześć'.
rhodiana
06-10-2010, 09:36
Wiesz ja nawet nie mam się do kogo uśmiechać, bo w mojej mieścinie jestem jedyną chustomamą....
Ja też się z takmi reakcjami nie spotykam(albo spotykam tak rzadko, że szybko zapominam). Mieszkam w małym mieście i tutaj mam chustowych razem ze mną jest albo 2, może 3 sztuki, albo więcej tylko kanałami chodzą:wink:. Więc jak już jakąś chustomamę zobaczę, to cieszę się jakbym dobrą znajomą spotkała.
Co do wyniosłości mam dwie tezy:
- czasem ktoś jest poprostu nieśmiały, skrępowany a wydaje sie być wyniosłym i nie ma co po pozorach oceniać;
- większość rodziców chustowych to jednak elita intelektualna. Wiele z nich to osoby bardzo dobrze wykształcone i chwała im za to, ale niestety wśród takich osób często spotyka się ludzi o wysokim mniemaniu o sobie i lekkiej(hmmm...żeby tylko lekkiej) pogardzie do innych.
Oby tych "drugich" jak najmniej było...
100 razy bardziej wole jak ktos do mnnie zagada niz jak sie usmiecha bo jak sie usmiecha to nie wiem nigdy o co chodzi i zazwyczaj uciekam wzrokiem
Ja też się z takmi reakcjami nie spotykam(albo spotykam tak rzadko, że szybko zapominam). Mieszkam w małym mieście i tutaj mam chustowych razem ze mną jest albo 2, może 3 sztuki, albo więcej tylko kanałami chodzą:wink:. Więc jak już jakąś chustomamę zobaczę, to cieszę się jakbym dobrą znajomą spotkała.
Co do wyniosłości mam dwie tezy:
- czasem ktoś jest poprostu nieśmiały, skrępowany a wydaje sie być wyniosłym i nie ma co po pozorach oceniać;
- większość rodziców chustowych to jednak elita intelektualna. Wiele z nich to osoby bardzo dobrze wykształcone i chwała im za to, ale niestety wśród takich osób często spotyka się ludzi o wysokim mniemaniu o sobie i lekkiej(hmmm...żeby tylko lekkiej) pogardzie do innych.
Oby tych "drugich" jak najmniej było...
a co ma wyksztalcenie do usposobienia?
moim zdaniem niewiele
To ja mam chyba jakieś szczęście, mamy chustowe obce dla mnie spotykam rzadko, za to mnóstwo innych mam, kobiet mężczyzn i zawsze są to pozytywne uśmiechy pozytywne komentarze, sporadycznie zdarzają się "dobre rady" no ale generalnie ludziom się podoba ta bliskość z dzieckiem.
a co ma wyksztalcenie do usposobienia?
moim zdaniem niewiele
Czasem nie ma nic, a czasem całkiem wiele imo niestety.
Żeby było jasne- nie uogólniam. Napisałam, że często się spotyka, a nie że wszyscy wykształceni chodzą z nosami zadartymi. To taka moja obserwacja, może akurat ja zbyt wielu takich ludzi spotkałam-podkreślam nie można tych akurat ludzi zaliczyć do mądrych, a do wykształconych właśnie.
mantissa
06-10-2010, 16:26
Żeby nie było - ja się nad tym naprawdę zastanawiałam, zanim napisałam. Kiedy się do kogoś uśmiecham to na niego patrzę, to nie jest rzut oka, trwa to pewnie jakieś kilka - kilkanaście sekund. Nie pisałam o osobach zamyślonych, z którymi nie nawiązałam kontaktu wzrokowego, nie pisałam też o tych z wadą wzroku, którzy mrużą oczy bo nie rozpoznają z daleka. Spojrzenia obojętno - życzliwe, z zainteresowaniem i całą gamę uśmiechów zaliczyłam do tych pozostałych 30-40 %. Pisałam o wyniosłym lub pogardliwym spojrzeniu. Oczywiście głowy sobie za to uciąć nie dam, ale wydaje mi się, że dość dobrze rozróżniam emocje, nigdy nie miałam z tym problemu (nie mówię o ocenianiu ludzi, tylko odbiorze samych emocji).
Winoroslinka
06-10-2010, 16:51
z jednej strony w pewien sposób rozumiem takich ludzi, ze moze maja dosc ze ciagle ktos sie do nich usmiecha, i chca troche pobyc sami ze sobą alez drugiej jak pomysle o sobie samej noszącej to niezaleznie od ilosci osób usmiechajacych sie na nasz widok, zawsze chce mi sie usmiechnac, bo noszenie nastraja mnie zawsze spokojnie i ciepło. Uspokaja mnie. Wiec sama nie wiem...
panthera
06-10-2010, 17:01
ja tam się zawsze uśmiecham jak ktoś do mnie się uśmiechnie lub życzliwie spojrzy.
ale bywa ze zamyslona jestem i wzorkiem sie tylko po kims przesliznę, a ze był w chuscie załapie po kilku sekundach jak juz mnie minie...
ja sie nie usmiecham
czasem nie zdarze czasem sie zamysle. a czasem nie rozumiem czemu ktos sie usmiecha i usiluje sobie rpzypomniec kto to
a czasem ide sobie z dzieckiem w nosidle i jestem zla i nie mam ochoty sie do nikogo usmiechac.
a tak wogle to jak ktos idize w chuscie to lubie sie patrzec wjakiej - lubie je ogladac na zywo
Ja mam podobnie - staram się odwzajemniać uśmiechy w ogóle, ale nie raz muszę sobie powtarzać - jestem z maleństwem w chuście, dla ludzi to nie jest normalka i się rozczulają, uśmiechnij się - i uśmiech wychodzi nieco wymuszony, bo czasem jestem zamyślona, czasem zaaferowana czy poddenerwowana, bo właśnie spieszę się, Zo gdzieś ucieka albo chce uciec z wózka a ganianie jej z przychustowanym Lelem nie należy do wielkich przyjemności, właśnie po pół godzinie albo więcej wychodzenia (karmienie, przewijanie, ubieranie, znowu przewijanie...) udało mi się wytarabanić z dwójką z domu, jest zimno, mokro i paskudnie...
Niedawno zaczepiła mnie pani z wózkiem pytając o to czy moja chusta to storcz, i wydawało się, że ma ochotę pogadać a propos, ale 1) rozmawiałam z panem, który mnie zaczepił chwilę wcześniej (właściwie to zaczepił Zo i zaczął jej pokazywać swojego dużego psa), 2) spieszyłam się do domu bo mieliśmy umówione spotkanie i głupio mi było, że mogła odnieść wrażenie, że ją zbywam i żałowałam - może byłaby nowa fajna znajomość.
A same chustomamy? Jak widuję przypadkowo inne chustomamy, zazwyczaj właśnie na Ursynowie, to raczej się nie uśmiechają - albo widzę je z daleka, albo zajęte swoimi sprawami gdzieś pędzą/uspokajają malucha, a jak dodatkowo nie mam chusty z dzieckiem na sobie to rozumiem, że nie zawsze mają ochotę się uśmiechać z powodów jakichś podobnych do moich albo po prostu dlatego, że nie zawsze ma się ochotę być obiektem kolejnych spojrzeń.
mantissa
06-10-2010, 18:09
Hmmmm... Na razie wniosek taki, że to mogły być forumki...
ja bardzo rzadko widuję chustomamy
ale... do chustomam uśmiecham się zawsze (jak już jakąś spotkam) i uśmiech odwzajemniam :) to trochę tak, jak byśmy do jakiejś jednej wspólnoty przynależały :)
natomiast inni ludzie - w sensie nie chustowi
no to już inna bajka
jak wychodzę w chuście to zazwyczaj jestem atrakcją - i na miłe spojrzenia, uśmiechy, też się uśmiecham
ale czasami, jak jest dużo ludzi i wszyscy się patrzą, i nawet uśmiechają, to udaję, że nie widzę - bo czuję się, jakby to było jakieś niezwykłe, że noszę i że jak będę się uśmiechała z tego powodu, to tak dziwnie trochę, jakby "tak tak, jestem taka cudowna i dobra, bo noszę"; właśnie jakby to uśmiechanie było objawem jakiegoś wywyższania
a czasami też przybieram srogą minę, jak widzę te spojrzenia pt. "co ona dziecku robi" - wtedy też udaję, ze nie widzę :)
ot co...
sandy.pit
06-10-2010, 18:17
dość rzadko widuję chusto-mamy, dziwne, bo w Warszawie chyba jest nas najwięcej...
ale nie ma żadnego pokrewieństwa dusz z założenia
kiedyś w Dębkach minęła nas cała rodzina ze starszakiem i dzieciątkiem w bambusowej beżowej nati w 2X, szczerzyłam się jak głupia ze swoją młodą na plecach, a oni mnie minęli jakby czuć ode mnie było brzydki zapach.
z drugiej strony od paru chustomam wiele się mogłam nauczyć i dlatego sama czuję potrzebę noszenia raczej pozytywnej, zachęcającej do kontaktu miny.
Sama się uśmiecham i odwzajemniam.
Mayka,bez okularów,to ja się wyłącznie szczerzę,bo to,co ja wtedy widzę, wszystko mnie śmieszy:-)
Hmmm, trudno oczekiwać, żeby każdy chętnie szczerzył się do obcych ludzi. ;-) Sama mam z tym problem. Nie każdy jest otwarty, bezpośredni. Przecież noszą różni ludzie. ;-) No i to, co powiedział Zawitkowski, myślę jest bardzo trafnę. Dla części nosicieli to filozofia życia, a dla części kolejny sposób na transport dziecka. Myślę, że chusty na tyle się już rozprzestrzeniły, że nie ma co oczekiwać jedynie słusznej reakcji na swój uśmiech. ;-) Niemniej uważam, że uśmiehcac się należy. Chociaż wolę, jak ktoś do mnie zagada. Sama też wyrywna nie jestem, ale kilka razy zagaiłam do chustomam. I generalnie mam nieprzyjazny, groźny, jędzowaty wyraz twarzy... więc jak na mnie trafiłaś to sorka! ;-) Jednak jak już zauważę, że ktoś się szczerzy i załapię, że to do mnie i w wiadomej sprawie ;-) zawsze odwzajemniam. ;-)
Przykro mi trochę, że znowu Warszawa wyszła na "najgorszą".
Hmmmm... Na razie wniosek taki, że to mogły być forumki...
nosze w manduce jakby co ;)olive grove
hmmm my nosimy najczęściej w Tuli zielone sowy ;-P Proszę się do mnie uśmiechać! ;-)))
ladidadi
07-10-2010, 10:37
A ja jestem swobodna w okazywaniu swoich emocji i morda mi się uśmiecha do wszystkich ;) Przez co ludzie mają mnie zapewne za " lekką wariatkę" więc jak ktoś na moją zaczepkę unosi wzrok w niebiosa to idę dalej i szukam następnej ofiary ;)
Winoroslinka
07-10-2010, 11:00
A ja jestem swobodna w okazywaniu swoich emocji i morda mi się uśmiecha do wszystkich ;)
widac to po Twoim energetycznym super avatarze :)
Hmmmm... Na razie wniosek taki, że to mogły być forumki...
Nna wszelki wypadek uściślę - uśmiech zachustowanej osoby (przecież nie tylko mamy motają) na pewno bym odwzajemniła, sama do takowej (zwłaszcza jeśli jestem zachustowana) też się uśmiecham, ale nieczęsto mam okazję (może Ty z Kabat? zauważyłam, że tam więcej zamotanych niż Natolinie) - no bo do osoby po drugiej stronie ulicy albo zajętej rozmową z kimś innym to się mogę uśmiechać... Nie będę przecież skakać im specjalnie przed przed oczy, żeby zauważyły, że się do nich uśmiecham. Ostatnio szczerzyłam się na widok chustomamy kołyszącej maleństwo (zwłaszcza że miała chustę taką samą/podobną do naszej), ale nie będę mieć pretensji, że nie odwzajemniła zajęta uspokajaniem/usypianiem. No i czasem uświadamiam sobie, że przecież nie jestem zachustowana i skąd owa ma wiedzieć, że "ja i ty jesteśmy jednej krwi" ;-)
mantissa
08-10-2010, 19:14
A ja z Imielina, ale krążę :) No nic, trochę się rozjaśniło. Ale: Chustoponuraki strzeżcie się! Uśmiecham się dalej, żeby nie wiem co! ;)
mantisso, mam podobne spostrzeżenia. i chodzi mi tu o ewidentne sytuacje, kiedy ja mam Zośkę w chuście/nosidle, a chustonoszka idąca z naprzeciwka nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy. ja się szczerzę na widok każdego chustorodzica, czasem ktoś to odwzajemni, czasem nie, jest to zrozumiałe. nie wiem w jakiej proporcji, ale zdarzały mi się spojrzenia pt. no i co się głupio szczerzysz. najbardziej utkwiła mi w pamięci pierwsza chustomama, jaką spotkałam przypadkiem na ulicy. to nie było obojętne spojrzenie, tylko bardzo wyniosłe i nieprzyjemne. mój mąż również tak to odebrał, zresztą on też się do niej uśmiechał.
ale mnie to nie rusza, i tak szczerzę zęby do wszystkich nosicieli :mrgreen:
Ja tak miałam...Zobaczyłam mamę z Wrocka o której napisałam osobny wątek,uśmiechnęłam się,a tu niby lekki uśmiech,ale jakiś taki-wyniosły...Przykre...
ja sie nie usmiecham
czasem nie zdarze czasem sie zamysle. a czasem nie rozumiem czemu ktos sie usmiecha i usiluje sobie rpzypomniec kto to
a czasem ide sobie z dzieckiem w nosidle i jestem zla i nie mam ochoty sie do nikogo usmiechac.
Mam tak samo. Czuję się nieswojo, kiedy obce osoby znienacka próbują wchodzić ze mną w "interakcję" :hide:
Natomiast kiedy JA widzę kogoś w chuście, a zdarzyło mi się to dotychczas tylko 2 razy, bezwiednie się uśmiecham i te uśmiechy zawsze były odwzajemnione mimo, że sama w chuście nie byłam.
jakibytu
09-10-2010, 16:01
jestem wykształciuchem z warszawy i się uśmiecham jak mogę także do niechustonoszek, niemam, do starszych panów i pań i do sprzedawcow w sklepie i w ogóle, nie tylko wtedy, gdy się ktoś uśmiechnie. a czasem nie mogę, bo jestem wkurzona albo nie widze bo jestem krotkowidzem albo z wielu innych powodow i wydaje mi sie ze to nic zlego i wcale nie trzeba sie usmiechac, jak sie nie chce!
a poza tym czesto ludzie nie nawiazuja kontaktu bo sa niesmiali, albo usmiech inicjujacego kontakt uznali za usmiech pelen wyzszosci i postanawiaja z godnoscia to szydercze spojrzenie przetrzymac. albo mysla sobie, ze na pewno maja fatalnie zamotanego malucha i ten ktos, kto sie usmiecha na pewno to widzi.
A ja z Imielina, ale krążę :) No nic, trochę się rozjaśniło. Ale: Chustoponuraki strzeżcie się! Uśmiecham się dalej, żeby nie wiem co! ;)
dopiero teraz trafiłam na wątek buuuu.... a ja widzę tu kogoś, kogo powinnam była nie raz spotkać ale się nie udało a pewnie byśmy się śmiały do siebie od ucha do ucha :) aż chyba peemkę popełnię :)
A ja mam refleksje z 2 strony - mialam wrazenie na spotkaniu z chustomamami ze sie patrza krzywo, na moja niedbale zawiazana chuste (bo tylko na 5 min sie zamotalam i nie chcialo mi sie porzadnie ...). I tez sie srednio dobrze z tym czulam, ze ja taka fujara, nie to co one profi - ale moze to moja nadinterpretacja. Moze one sie usmiechaly do mnie a nie smialy ze mnie ...
dundubha
26-11-2010, 00:07
ja już tak mam, że jak widzę zachustowanych rodziców, to mi się banan cieszy, nie wiem czemu, ale czuję jakbym ziomali spotykała:)
ja tam szczerzę się do wszystkich mam i tatów :) czy to wózkowi czy chustowi :) czasami mama odwzajemnia usmiech a czasami nie
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.