jujama
21-11-2009, 23:40
...
Wróciliśmy z Hiszpanii. Przelot z dwójką maluchów to nie lada wyzwanie (latałam z nimi już sama), ale przelot z moim spóźnialskim mężem, który uważa, że mamy jeszcze tyyyle czasu to już w ogóle hard core. Generalnie wpadliśmy na lotnisko w ostatniej chwili, pani już wyłączyła ekran z informacją o odprawie do Wawy i musiałam ją uprosić by nas jeszcze odprawiła. Stres i zamęt. Wsiadłam do samolotu mokrusieńka. Potem nagle w przestworzach zaginęło dobrych paręnaście stopni celcjusza i trzeba się było w kraju nieźle przyodziać. Sajgon w bagażach podręcznych.
W domu wielkie wypakowywanie, pranie, suszenie. Drugiego dnia myśl "GDZIE SĄ MOJE PAWIE?????", gorączkowe poszykiwania. Telefon do męża, czy nie wypadły gdzieś w samochodzie, wyciągnęłam rozpakowane walizki - może się gdzieś zapodziały, przekopałam stertę prania. Nie ma :cryy:Płacz. Moje niespełna 4 letnie dziecko wykazało się niezwykłą emocjonalną inteligencją: "mamusiu, ja cię pocieszę, chusteczkę ci przyniosę". Już planowałam atak na linie lotnicze. A wieczorem znalazłam w kącie jedną malutką, nierozpakowaną torbę podręczną. Pawie spokojnie w niej czekały na odnalezienie. Julek cieszył się tak samo jak ja. Ale... w tejże torbie były też podróżne zabawki i zabrakło jednego helikoptera. Julek skomentował to tak "ty bardzo lubisz tą chustę i ją znalazłaś, a ja bardzo lubię żółty helikopter i go nie znalazłem". A ja już kompletnie nie wiedziałam jak go pocieszyć po tej jego cudnej reakcji na pawie :frown
Wróciliśmy z Hiszpanii. Przelot z dwójką maluchów to nie lada wyzwanie (latałam z nimi już sama), ale przelot z moim spóźnialskim mężem, który uważa, że mamy jeszcze tyyyle czasu to już w ogóle hard core. Generalnie wpadliśmy na lotnisko w ostatniej chwili, pani już wyłączyła ekran z informacją o odprawie do Wawy i musiałam ją uprosić by nas jeszcze odprawiła. Stres i zamęt. Wsiadłam do samolotu mokrusieńka. Potem nagle w przestworzach zaginęło dobrych paręnaście stopni celcjusza i trzeba się było w kraju nieźle przyodziać. Sajgon w bagażach podręcznych.
W domu wielkie wypakowywanie, pranie, suszenie. Drugiego dnia myśl "GDZIE SĄ MOJE PAWIE?????", gorączkowe poszykiwania. Telefon do męża, czy nie wypadły gdzieś w samochodzie, wyciągnęłam rozpakowane walizki - może się gdzieś zapodziały, przekopałam stertę prania. Nie ma :cryy:Płacz. Moje niespełna 4 letnie dziecko wykazało się niezwykłą emocjonalną inteligencją: "mamusiu, ja cię pocieszę, chusteczkę ci przyniosę". Już planowałam atak na linie lotnicze. A wieczorem znalazłam w kącie jedną malutką, nierozpakowaną torbę podręczną. Pawie spokojnie w niej czekały na odnalezienie. Julek cieszył się tak samo jak ja. Ale... w tejże torbie były też podróżne zabawki i zabrakło jednego helikoptera. Julek skomentował to tak "ty bardzo lubisz tą chustę i ją znalazłaś, a ja bardzo lubię żółty helikopter i go nie znalazłem". A ja już kompletnie nie wiedziałam jak go pocieszyć po tej jego cudnej reakcji na pawie :frown