slonetshko
24-08-2009, 15:15
Jakieś 4 dni temu przeżyłam szok. Myslałam, że to chwilowe, wiecie, za 2 dni świat wróci do normy i te sprawy. Ale nie wrócił.
Wszystko zaczęło się w zeszłym tygodniu. Chociaż nie, jeszcze wcześniej. Miesiąc temu wsadziliśmy nasze TYLKO chustowe dziecko od samego urodzenia, do spacerówki. Raz na jakiś czas w w ramach eksperymentu ją wsadzaliśmy, ciekawi, jak to też tym razem Lena się zachowa. Niczym nas nie zaskoczyła -był foch, że my razem a ona osobno i ogólny smutek.
Daliśmy spokój i sprzedaliśmy wózek.
W zeszłym tygodniu spotkaliśmy się w znajomym dzieciowym towarzystwie. Był kocyk, zabawki, obok zaparkowane wózki.
Lena najpierw postała przy jednym uważnie obserwując, po czym zażyczyła sobie przejażdżki. Cóż było robić, chwilę pojeździłyśmy i dałam spokój.
Nie przywiązałam większej wagi do wydarzenia, aż do dnia następnego.
Poszłyśmy do piaskowicy, jak zwykle obok kilka wózków stało. Co zrobiło moje dziecię? Urządziło 2x w ciągu pół godziny histerię, że ona chce pojeździć i nic a nic nie obchodzą jej argumenty że cudzych wózków cichaczem się nie zabiera na przejażdżki.
Wieczorem pojechaliśmy po spacerówkę:hide:
Jeszcze tego samego dnia Lena zażyczyła sobie dodatkowy wieczorny spacer nowym nabytkiem. Jechała jak królowa pozdrawiając napotkanym przechodniów leciutkim machaniem rączką.
I tak to trwa do dziś...
Jak tylko zlezie z łózka idzie do wózka, na spacery tylko w swojej karocy życzy sobie jeździć.
Chusta leży.
Boże, to już koniec?
Tak to będzie już tylko wyglądać?
A gdzie moje jeszcze-nie-nabyte pawie, nino i cała reszta?
Wcale nie jest mi smutno...:cryy:
Dagis już wiem co czujesz :frown
Wszystko zaczęło się w zeszłym tygodniu. Chociaż nie, jeszcze wcześniej. Miesiąc temu wsadziliśmy nasze TYLKO chustowe dziecko od samego urodzenia, do spacerówki. Raz na jakiś czas w w ramach eksperymentu ją wsadzaliśmy, ciekawi, jak to też tym razem Lena się zachowa. Niczym nas nie zaskoczyła -był foch, że my razem a ona osobno i ogólny smutek.
Daliśmy spokój i sprzedaliśmy wózek.
W zeszłym tygodniu spotkaliśmy się w znajomym dzieciowym towarzystwie. Był kocyk, zabawki, obok zaparkowane wózki.
Lena najpierw postała przy jednym uważnie obserwując, po czym zażyczyła sobie przejażdżki. Cóż było robić, chwilę pojeździłyśmy i dałam spokój.
Nie przywiązałam większej wagi do wydarzenia, aż do dnia następnego.
Poszłyśmy do piaskowicy, jak zwykle obok kilka wózków stało. Co zrobiło moje dziecię? Urządziło 2x w ciągu pół godziny histerię, że ona chce pojeździć i nic a nic nie obchodzą jej argumenty że cudzych wózków cichaczem się nie zabiera na przejażdżki.
Wieczorem pojechaliśmy po spacerówkę:hide:
Jeszcze tego samego dnia Lena zażyczyła sobie dodatkowy wieczorny spacer nowym nabytkiem. Jechała jak królowa pozdrawiając napotkanym przechodniów leciutkim machaniem rączką.
I tak to trwa do dziś...
Jak tylko zlezie z łózka idzie do wózka, na spacery tylko w swojej karocy życzy sobie jeździć.
Chusta leży.
Boże, to już koniec?
Tak to będzie już tylko wyglądać?
A gdzie moje jeszcze-nie-nabyte pawie, nino i cała reszta?
Wcale nie jest mi smutno...:cryy:
Dagis już wiem co czujesz :frown