jul
25-07-2009, 00:28
Jak wszyscy, to wszyscy, to i ja się witam. Podczytuję, a właściwie przeszukuję forum od pewnego czasu, ale dopiero teraz się zarejestrowałam.
Jeszcze przed ciążą planowałam nosić przyszłe dzieci, w ciąży tym bardziej, ale dopiero przy kolkach Zochy i poszperaniach na forach pobiegliśmy do Vegi (ukłony) do sklepu, skąd szybko wyedukowani w zakresie wiązania kieszonki wyszliśmy z zaplanowaną wcześniej Nati.
Na kolki chusta okazała się genialna: jak tylko zaczynał się wieczorny ryk - małą na brzuch, płakała przez 5-15 minut i spała przez kolejne trzy godziny.
Nie, nie porzuciłam wózka na korzyść chusty, choć chusta zawsze jeździła w torbie wózkowej jak dźdź się znudzi/zmęczy - rozmarudzi jednym słowem. Były też spacery w chuście po bliższej okolicy, noszenie po domu, usypianie w sytuacjach awaryjnych. Do dalszych wypraw w chuście zniechęcała mnie niemożliwość wyciągnięcia i włożenia dzidzia na brzuch bez rozmotania i konieczności ponownego motania chusty gdzieś w świecie (np. na stacji metra). Próby z podwójnym iksem mnie nie przekonały (jakoś gorzej mi się nosi), za to zaczęliśmy, zwłaszcza tata, nosić w snuglim (http://inventionatplay.org/inventors_moo2.html) (podobnym do tego, w którym on sam był w swoim czasie wynoszony). Teraz przy okazji upałów namówiłam tatę dzidzia na nowe nosidło. Tak zawitał do nas śliczny AngelPack (podziękowania dla Juliwek), który od kilku dni świetnie się sprawdza.
Jeszcze przed ciążą planowałam nosić przyszłe dzieci, w ciąży tym bardziej, ale dopiero przy kolkach Zochy i poszperaniach na forach pobiegliśmy do Vegi (ukłony) do sklepu, skąd szybko wyedukowani w zakresie wiązania kieszonki wyszliśmy z zaplanowaną wcześniej Nati.
Na kolki chusta okazała się genialna: jak tylko zaczynał się wieczorny ryk - małą na brzuch, płakała przez 5-15 minut i spała przez kolejne trzy godziny.
Nie, nie porzuciłam wózka na korzyść chusty, choć chusta zawsze jeździła w torbie wózkowej jak dźdź się znudzi/zmęczy - rozmarudzi jednym słowem. Były też spacery w chuście po bliższej okolicy, noszenie po domu, usypianie w sytuacjach awaryjnych. Do dalszych wypraw w chuście zniechęcała mnie niemożliwość wyciągnięcia i włożenia dzidzia na brzuch bez rozmotania i konieczności ponownego motania chusty gdzieś w świecie (np. na stacji metra). Próby z podwójnym iksem mnie nie przekonały (jakoś gorzej mi się nosi), za to zaczęliśmy, zwłaszcza tata, nosić w snuglim (http://inventionatplay.org/inventors_moo2.html) (podobnym do tego, w którym on sam był w swoim czasie wynoszony). Teraz przy okazji upałów namówiłam tatę dzidzia na nowe nosidło. Tak zawitał do nas śliczny AngelPack (podziękowania dla Juliwek), który od kilku dni świetnie się sprawdza.