U nas na wsi nosiło się w kilimach - tkanych na krosnach kapach na tapczan. Jeszcze 15 lat temu przychodziła do nas sąsiadka z zamotaną wnuczką na biodrze. Może kiedyś się do niej przejdę i dopytam o technikę tego zawijania, bo taki kilim nigdzie nie miał węzła - trzymał się po prostu siłą owinięcia wokół dziecka i noszącej.