Nie wiem czy taki watek juz byl, ale chcialam was zapytac: macie takie chusty, ktore, jak tytulowa Brzydula, nie zachwycaja was estetycznie zbytnio, ale macie i nosicie, bo nosza tak, ze ho ho...?
I dalej w ten desen: macie w swoim stosie takie "Lalunie", co to piekne sa baardzo? I tak lubicie ich wyglad po zamotaniu, ze nie mozecie sie przemoc, zeby sie ich pozbyc, pomimo tego, ze nosnosc nie jest jakas super?
U mnie:
Brzydule:
Nati z welna paski fioletowe. Ja w ogole nie znosze paskow. Jedyna paskowa chusta jaka mi sie podoba to Jesienna Polka GirasolaNatke kupilam, bo tak ja wszyscy zachwalali, ze chcialam sie sama przekonac. I rzeczywiscie, uwielbiam ja, bo wiaze sie sama (na niej sie w koncu nauczylam 2X), pieknie dociaga, jest dluuuga (z moimi gabarytami na wiekszosci 6-tek wiaze na ogonach) i wygodnie sie w niej nosi moje 10kg szczescia. Ale wyglad... no patrzec na nia nie moge
Nie podobam sie sobie jak ja mam zamotana, a o dziwo, fiolety uwielbiam. Gdyby tylko byla w jednolitym kolorze...
Azur Didka - tylko na probe raz zamotalam i rzeczywiscie, nosi niesamowicie. Szkoda, ze wyglada... no, tak jak wyglada
Stendhal z alpaka Didka - mieciutka, samowiazaca, dobrze noszaca. I w sumie ladna, ale nie czuje sie w tej czerwieni wisniowej za dobrze. Mimo tego zostaje, bo - patrz wyzej.
Lalunie: moje dwie najpiekniejsze chusty to Orkney Vatanai i Wrzos Girasola. Te uwielbiam za wyglad przede wszystkim, chociaz Orkney mi sie cudnie wiaze i jest cienki, ale dawno nie nosilam i boje sie, ze co do nosnosci nie przebije welny czy lnu. Wrzos moglabym nosic jako element ubrania, ale tak jak na poczatku mi sie super w nim nosilo, ostatnio jakos topornie mi sie go dociaga i jest dosc gruby, wiec w sumie pomimo jego urody az tak wiele w nim nie nosze.