Pamiętam gdy nosiłam swoją córkę w torbie na dziecko (Carrycot Infant) Pamiętam jaką czułam swobodę bez wózka. Mogłam chodzić tam gdzie wózek nie miał racji bytu. Niektorzy powiedzieliby że to wisiadło ale ja bym sie nie zgodzila, żabkę mniej więcej da się zrobic jak się chce. No ale ja nie o tym. Potem była kółkowa
Pamiętam jak zaczęłam chustowacmojego syna. Wylądował w elastiku jak miał jakies 3 tygodnie, wcześniej nie mialam siły, ledwo żyłam po cc. To był ten typ który w życiu nie spał w dzień chyba że leżałam przy nim i najlepiej żeby miał pierś w buzi to wtedy mógł spać. Spał w dzień tylko w chuście, nawet jako noworodek. Te chwile wytchnienia w dzień jak spał ..... Tydzień czy dwa tygodnie później zamotałam się w tkaną i elastyczna poszła w kąt. Zanim skończyłam dociągać juz spał, choc normalnie o spaniu nie było żadnej mowy. Miał alergię na wózek- jak go do niego wkładałam włączał syrenę, stąd pokrył się grubą warstwą kurzu. Nie wychodziło mi na początku wiązanie w tkanej, nawet płakałam z bezilności mając problemy z dociąganiem, nie mając znikąd pomocy, mając do najbliższych klubów kangura ponad 100km i nie mając pod bokiem innej chustomamy (i nie mając do tej pory). Odliczałam czas do momentu kiedy młody zacznie siedzieć i będę mogła nosić w nosidle. Ale jakoś czytajac słowo po słowie instrukcje róznych firm zaczęło mi te dociąganie coraz lepiej wychodzic. Nadszedł czas nosideł a ja nie chcę w nich nosić! no dobra tylko wtedy kiedy tak będzie najlepiej ze względu na sytuację. Jak wiecie jestem szmatowa a jeszcze niecałe 3 lata temu klęłam na nie i gadałam że w życiu sie nie nauczę wiązać, że się do tego nie nadaję itp. itd. Jak usłyszałam od kogoś że jestem plecakoguru to w myślach się roześmiałam z absurdu tej sytuacji. Bardzo dużo przeszłam i potrafie zrozumieć matki jak mi mówią że próbowały ale to jest dla nich za trudne. Nie wystarczyło im widocznie tyle samozaparcia jak mi.
Teraz napiszcie o sobie