Linda
19-07-2008, 20:58
W czwartek nadszedl ten dzien, kiedy maz odwiazl mnie i chlopcow na lotnisko do Luton (2 godziny samochodem z Ipswich) i trzeba bylo leciec do Polski. Ano wszystko wygladalo tak...
Z domu wyjechalimy o 11 rano, Orlando nie znosi jazdy samochodem, wiec ostatnia godzine podrozy w foteliku strasznie juz marudzil. Zatrzymalismy sie u znajomej na lunch, maly mogl rozprostowac nozki i byl zadowolony. O 15 maz wysadzil nas z bagazami (2 duze walizki, 13 letni wozek parasolka chicco) i dwie sztuki bagazu podrecznego, w tym chusta i moj MT bamberoo. Poszlismy do check in, odprawa poszla bardzo szybko i sprawnie, maly niechetnie usiadl do wozka, ja plecak na plecy, Oscar wzial swoja mocno wypakowana torbe. Mielismy rowno dwie godziny do odlotu, wiec udalo nam sie usiac w kawiarni z zjesc podwieczorek. O 17 na monitorach ukazala sie wiadomosc, ze samolot bedzie opozniony, przewidywany odlot o 18.20. Orlando dwa tygodnie temu nauczyl sie chodzic, a poniewaz fascynuja go samoloty i wszelkie pojazdy, Oscar poszedl z nim do duzych okien, skad bylo widac kolujace samoloty, ciezarowki z paliwem, ladowane bagaze. Orlinkek byl w 7 niebie i caly czas wolal 'ji ji' (samolot)
O 17.30 zawiadomienie o wylocie naszego samolotu nagle zniklo z monitorow. Lotnisko bylo juz strasznie pelne, sezon wakacyjny, duzo rodzin z malymi i wiekszymi dziecmi. Dodam, ze Orlando tego snia spal tylko 15 minut w samochodzie, nie mial swojej codziennej drzemki na powietrzu i zrobil sie bardzo marudny. Wsadzilam wiec malucha na plecy do bamberoo, mlody troche przysnal... Poszlam z tym slodkim pakuniem szukac kogos z personelu Easyjet, co zajelo mi pol godziny. Nadal nic nie wiedziala, pani z Easyjet tez nie byla najlepiej zorientowana.
O 20 przez megafon podano info, aby udac sie do wyjscia nr 20. Tlum Polakow ruszyl wiec do tegoz wyjscia.. Wtedy nam powiedziano, ze lotu tego dnia nie bedzie, ze zostal odwolany, ze linie wyplaca nam odszkodowanie, ze musimy znalezc hotel na noc i jutro o 6 mamy byc na lotnisku z powrotem... Padlo wtedy duzo niefajnych slow z ust wkurzonych juz pasazerow, dzieci sie darly, Orlando tez ta atmosfera poddenerwowania sie udzielila, probowal wyrwac mi wlosy z glowy, ale nadal siedzial w bamberoo... Wyprowadzono nas tym wyjsciem na plyte lotniska, tylko po to, abysmy wyjsciem dla przylotow weszli z powrotem do sali przylotow. Potem godzine trzeba bylo czekac na bagaz, moi chlopcy coraz bardziej zmeczneni, juz glodni.
Ci ludzie, ktorzy mieli blisko do lotniska, mogli wrocic do domow, niektorzy zdecydowali sie zostac na noc na lotnisku, my postanowilismy szukac hotelu na noc. Orlando caly czas na moich plecach w bamberoo, a byla juz godzina 21, czyli 3 i pol godziny noszenia mlodego na plecach w bamberoo. Udalo nam sie znalezc taxi, ja ciagnelam dwie walizki, Oscar torby podrozne zaladowane na wozek parasolke... Pierwsze dwa hotele byly full, ale przed 22 udalo nam sie znalezc hotel na noc. Orlando byl juz tak zdezorientowany, poszlismy do hotelowej restauracji na pierwszy tego dnia cieply posilek, o 22 30 padlismy do lozka.
Nastepnego dnia o 5 rano pobudka, o 6 z powrotem na lotnisku, nie wiadomo bylo czy i kiedy polecimy, o 11.20 bylismy w samolocie. Tego dnia mlody znowu spedzil 4 godziny na moich plecach.
I wiecie co wam powiem.. wozek parasolka przydal sie, aby zaladowac na niego bagaz podreczny, a ja postanowiam, ze kiedy moje dzieci wyrosnie z noszenia, kiedy ewentualne dziecie nr 4 tez wyrosnie, to oprawie to bamberoo w ramki i zostawie dla przyszlych pokolen :) Po tej gehennie podrozy do Polski bylam owszem zmeczona, ale moje plecy wytrzymaly :) Doszlam do wniosku, ze bamberoo jak dla nas jest najwygodniejszym MT pod sloncem (moja subiektywna opinia, nie jestem sprzedawca tych MT, gdyby ktos mial watpliwosci.... ze ja tak tendencyjne o tych MT pisze..)
Kiedy patrzylam na rodzicow, ktorzy mieli tylko wozki, to bylo mi ich zal, bo ich dzieci darly sie niemilosiernie, rodzicom rece odpadaly i nawet dwie mamy wziely namiar na forum chustowe :) Moze na poczatku moi wspolpasarzerowie dziwnie sie na nas patrzyli, gdy zarzucalam malego na plecy, ale po tylu godzinach wspolnych stresow zwiazanych z ta cala podroza, to pozniej chyba zrozumieli, ze MT to swietna sprawa na taka podroz. Leciala tez z nami mama z malutkim dzieckiem w BB, zal mi bylo tej kruszynki, mama tez wygladala na mocno zmeczona.
Teraz delektuje sie swoim ogrodem i odpoczywamy. Dzisiaj Orlanod mial tyle radosci, gdy pozwolilam pobiegac mu na bosych nozkach po mokrej trawie. :)
Z domu wyjechalimy o 11 rano, Orlando nie znosi jazdy samochodem, wiec ostatnia godzine podrozy w foteliku strasznie juz marudzil. Zatrzymalismy sie u znajomej na lunch, maly mogl rozprostowac nozki i byl zadowolony. O 15 maz wysadzil nas z bagazami (2 duze walizki, 13 letni wozek parasolka chicco) i dwie sztuki bagazu podrecznego, w tym chusta i moj MT bamberoo. Poszlismy do check in, odprawa poszla bardzo szybko i sprawnie, maly niechetnie usiadl do wozka, ja plecak na plecy, Oscar wzial swoja mocno wypakowana torbe. Mielismy rowno dwie godziny do odlotu, wiec udalo nam sie usiac w kawiarni z zjesc podwieczorek. O 17 na monitorach ukazala sie wiadomosc, ze samolot bedzie opozniony, przewidywany odlot o 18.20. Orlando dwa tygodnie temu nauczyl sie chodzic, a poniewaz fascynuja go samoloty i wszelkie pojazdy, Oscar poszedl z nim do duzych okien, skad bylo widac kolujace samoloty, ciezarowki z paliwem, ladowane bagaze. Orlinkek byl w 7 niebie i caly czas wolal 'ji ji' (samolot)
O 17.30 zawiadomienie o wylocie naszego samolotu nagle zniklo z monitorow. Lotnisko bylo juz strasznie pelne, sezon wakacyjny, duzo rodzin z malymi i wiekszymi dziecmi. Dodam, ze Orlando tego snia spal tylko 15 minut w samochodzie, nie mial swojej codziennej drzemki na powietrzu i zrobil sie bardzo marudny. Wsadzilam wiec malucha na plecy do bamberoo, mlody troche przysnal... Poszlam z tym slodkim pakuniem szukac kogos z personelu Easyjet, co zajelo mi pol godziny. Nadal nic nie wiedziala, pani z Easyjet tez nie byla najlepiej zorientowana.
O 20 przez megafon podano info, aby udac sie do wyjscia nr 20. Tlum Polakow ruszyl wiec do tegoz wyjscia.. Wtedy nam powiedziano, ze lotu tego dnia nie bedzie, ze zostal odwolany, ze linie wyplaca nam odszkodowanie, ze musimy znalezc hotel na noc i jutro o 6 mamy byc na lotnisku z powrotem... Padlo wtedy duzo niefajnych slow z ust wkurzonych juz pasazerow, dzieci sie darly, Orlando tez ta atmosfera poddenerwowania sie udzielila, probowal wyrwac mi wlosy z glowy, ale nadal siedzial w bamberoo... Wyprowadzono nas tym wyjsciem na plyte lotniska, tylko po to, abysmy wyjsciem dla przylotow weszli z powrotem do sali przylotow. Potem godzine trzeba bylo czekac na bagaz, moi chlopcy coraz bardziej zmeczneni, juz glodni.
Ci ludzie, ktorzy mieli blisko do lotniska, mogli wrocic do domow, niektorzy zdecydowali sie zostac na noc na lotnisku, my postanowilismy szukac hotelu na noc. Orlando caly czas na moich plecach w bamberoo, a byla juz godzina 21, czyli 3 i pol godziny noszenia mlodego na plecach w bamberoo. Udalo nam sie znalezc taxi, ja ciagnelam dwie walizki, Oscar torby podrozne zaladowane na wozek parasolke... Pierwsze dwa hotele byly full, ale przed 22 udalo nam sie znalezc hotel na noc. Orlando byl juz tak zdezorientowany, poszlismy do hotelowej restauracji na pierwszy tego dnia cieply posilek, o 22 30 padlismy do lozka.
Nastepnego dnia o 5 rano pobudka, o 6 z powrotem na lotnisku, nie wiadomo bylo czy i kiedy polecimy, o 11.20 bylismy w samolocie. Tego dnia mlody znowu spedzil 4 godziny na moich plecach.
I wiecie co wam powiem.. wozek parasolka przydal sie, aby zaladowac na niego bagaz podreczny, a ja postanowiam, ze kiedy moje dzieci wyrosnie z noszenia, kiedy ewentualne dziecie nr 4 tez wyrosnie, to oprawie to bamberoo w ramki i zostawie dla przyszlych pokolen :) Po tej gehennie podrozy do Polski bylam owszem zmeczona, ale moje plecy wytrzymaly :) Doszlam do wniosku, ze bamberoo jak dla nas jest najwygodniejszym MT pod sloncem (moja subiektywna opinia, nie jestem sprzedawca tych MT, gdyby ktos mial watpliwosci.... ze ja tak tendencyjne o tych MT pisze..)
Kiedy patrzylam na rodzicow, ktorzy mieli tylko wozki, to bylo mi ich zal, bo ich dzieci darly sie niemilosiernie, rodzicom rece odpadaly i nawet dwie mamy wziely namiar na forum chustowe :) Moze na poczatku moi wspolpasarzerowie dziwnie sie na nas patrzyli, gdy zarzucalam malego na plecy, ale po tylu godzinach wspolnych stresow zwiazanych z ta cala podroza, to pozniej chyba zrozumieli, ze MT to swietna sprawa na taka podroz. Leciala tez z nami mama z malutkim dzieckiem w BB, zal mi bylo tej kruszynki, mama tez wygladala na mocno zmeczona.
Teraz delektuje sie swoim ogrodem i odpoczywamy. Dzisiaj Orlanod mial tyle radosci, gdy pozwolilam pobiegac mu na bosych nozkach po mokrej trawie. :)