Zobacz pełną wersję : Najbardziej stresujące miejsce w którym motam
jjuussttyynnaa
30-01-2010, 23:23
Trochę dziwnie brzmi ten tytuł.
Dla mnie najbardziej stresującym miejscem jest mieszkanie moich rodziców.
Na szczęście mieszkamy blisko więc jakieś niedoskonałości da się znieść,
jejku zawsze jak to robie zamieszanie jest niesamowite,
mama stoi i mowie do mnie ze denerwuje ja to jak sie dociągam,
tata stoi nad nami i zaczepia mała , aż ona zaczyna jęczeć z tego natłoku wrażeń.
Ogólne szaleństwo.
no niezły cyrk ;)
ja najbardziej nie lubię się motać na poczcie...bo mało miejsca, ludzi dużo i się gapią...
jamamajka
31-01-2010, 08:24
Hehe, dobry wątek. Ja też nie lubię motać przy mojej mamie. Zawsze stara się mi pomóc...:roll: Przytrzymuje, poprawia... jak ja nie cierpię w dwie osoby motać!
A jeśli chodzi o miejsca, to chyba markiety i inne "galerie".
neverendingstory
31-01-2010, 08:53
dla mnie każde miejsce publiczne - mała z reguły w najlepszym wypadku minę ma nietęgą, a najczęściej wrzeszczy w niebogłosy jak ją motam, więc wszyscy się na mnie patrzą, jakbym jej krzywdę robiła, nie powiem stresuje mnie to trochę (choć coraz mniej;))
truscaffka
31-01-2010, 09:04
ja w ogóle nie lubię motać się przy kimś...bo mnie rozprasza czyjeś gapienie się i zawsze te moje wiązania słabiej wychodzą (wyjątkiem jest sytuacja, gdy kogoś uczę jak ma się wiązać, wtedy wiąże mi się super, bo się zastanawiam nad tym co robię i bardziej się staram), a jeszcze bardziej - chęć pomocy...zwłaszcza teściu uważa, że trzeba mi w tym pomagać, w efekcie czego tylko mi przeszkadza ...grrr...
mnie żadne miejsce i "żadne ludzie" nie stresują ;)
markety, bo wtedy motam młodą jak zaczyna marudzić więc jest rozdrażniona i często wyje przy dociaganiu, wszyscy się gapią, niektórzy kręcą głową z dezaprobata a ja się stresuję, bo chcę jak najszybciej skończyć przedstawienie i w efekcie młoda mi najczęsciej wisi zamiast siedzieć ciasno ;)
Ogólnie nie lubię się motać publicznie, ale najbardziej przy bratowej, która mnie obskakuje z każdej strony i poły próbuje mi dociągać i ogony podaje (w dobrej wierze of kors). ;)
primka_ak
31-01-2010, 10:05
my mamy dziki krzyk przy ubieraniu się - polarek a dokładniej rękawki no i znienawidzona czapka i wiązanie jej pod szyją... a jak zaczynam motać małą to po malusiu się wycisza a przy ostatnim suple mała śpi jak suseł... ludziska jak się patrzą to widzę, że nie dowierzają.... no cóż - magia szmaty działa na moją pannicę ;)
Własne mieszkanie jak wychodzimy w czwórkę.
Oczywiście ja odpowiedzialna za ubranie dzieci, latam jak postrzelona między nimi, a M z rękami w kieszeni co i rusz poprawia mi humor pytaniem: no idziemy już?! godzinę się już wybierasz...Ja wreszcie zostaje sama z chuściochem, to jestem tak zdenerwowana i spocona, że motanie z wyginającym się i popłakującym maluchem, to istny koszmar:(
paskowka
31-01-2010, 11:33
W zasadzie sie nie stresuję, ale czasem ktoś próbuje mi pomóc, szczególnie jak młodą na plecy wrzucam (w przychodni mi się zdarzyło) i to mnie stresuje, bo nie wiem jak grzecznie powiedzieć, że ta pomoc to mi w sumie przeszkadza.
Na razie najbardziej stresująco było u teściowej. Musiałam wysłuchiwać tekstów typu " chyba jej niewygodnie bo marudzi", "chyba chce na podłogę", będzie jej za zimno", "nie będzie jej za gorąco?" i tak w kółko. Na szczęście za drugim razem już byłam bardziej uodporniona i lepiej dociągnęłam Małą unikając tym samym marudzenia na spacerze.
Przedział kolejowy. Zero krępacji u współpasażerów prześcigajacych się w konkurencji "kto bardziej wybałuszy gały". Pocieszam sie, że guzik wiedzą o motaniu, więc nie muszę się z ich powodu stresować niedociągnieciami :D
emmaline
31-01-2010, 12:20
ja tam mówię: dzięki, ale to jest naprawdę jednoosobowe.
i jakoś tylko patrzą wtedy
Ja najbardziej lubię motać się w samotności. Gdy robię to przy kimś to zawsze próbują pomóc, podtrzymać Basię... po co? Wiem że z życzliwości, ale przecież to przeszkadza. A w miejscach publicznych jeszcze nie miałam okazji, ale domyślam się jak wzrok gapiów może przeszkadzać.
jjuussttyynnaa
31-01-2010, 15:38
ja tam mówię: dzięki, ale to jest naprawdę jednoosobowe.
i jakoś tylko patrzą wtedy
Świetny tekst i ja dzisiaj powiem tak u rodziców.:thumbs up::thumbs up::thumbs up::thumbs up::thumbs up:
my mamy dziki krzyk przy ubieraniu się - polarek a dokładniej rękawki no i znienawidzona czapka i wiązanie jej pod szyją... a jak zaczynam motać małą to po malusiu się wycisza a przy ostatnim suple mała śpi jak suseł... ludziska jak się patrzą to widzę, że nie dowierzają.... no cóż - magia szmaty działa na moją pannicę ;)
bo to troszke tak jagbyś udusiła dziecko :roll: jeszcze przed chwilą dawało znaki życia a potem już nie :lol:
ja u rodziców bez problemu, ale u siostry to nie dość że stara się pomóc to jeszcze jest strasznie gorąco i ciasno :-|
primka_ak
31-01-2010, 19:21
bo to troszke tak jagbyś udusiła dziecko :roll: jeszcze przed chwilą dawało znaki życia a potem już nie :lol:
:-|
heheh nie pomyślałam o tym....:duh: a ja myślałam że zachwycają się magią chusty i maminego tulenia, bujania i śpiewania :wrapmom:
Pocieszyłyście mnie,że nie tylko moja wyje przy motaniu;) Nie lubię wiązać przy ludziach.
ja się raczej nie stresuję, nawet lubię robić publiczny show :) ale jakby Marta płakała mi przy motaniu, to pewnie by mnie to stresowało.
primka_ak
31-01-2010, 21:36
ale moja mała ryczy przy ubieraniu ciuszków (szczególnie ręce w rękawkach jak mają wylądować)-a uspokaja się w momencie kiedy orientuje się, że zaczynam ją montować w chuście
Marketów nie lubię, dużo ludzi i się gapią, a juz jak sie babuszki rzucają do pomocy to masakra. Ostatnio to i mojemu m, sie oberwało , bo stał i nie pomagał i go babuszka zbeształa ;-)
ja nienawidzę motać u teściowej i szwagierki ( bo oczywiście robię dziecku na pewno krzywdę ta całą szmata i w ogóle, no i to że muszą dotknąć potrzymać odsłonić bo na pewno sie dusi, na za ciasno itd... grrrr czasami mam ochotę gryźć - a że głównie chodzimy w chuście wszędzie - zwłaszcza przy tej pogodzie ( co o zgrozo już w ogóle jest tragedia i zamrażaniem dziecka;-p) to ma tesciówka pecha;-p musi się nagadać;-p
a teks o tym że to jednoosobowe na pewno wykorzystam jak mogę??!
pola.misia
31-01-2010, 21:57
widzę, że chęć pomagania przy motaniu jest taka bardziej ogólna,
już myślałam, że tylko moje wygląda tak przerażająco, bo kiedy się zawiązujemy przy ludziach to często biegną pomagać :)
a co do stresującego miejsca to chyba tylko raz mi się zdarzyło w hipermarkecie , nie mam jeszcze wielkiej wprawy ale potomek zawsze mi pomaga więc stresu coraz mniej
Lukrecja
31-01-2010, 22:29
Ne lubię motać tam gdzie są ludzie, którzy bacznie obserwują każdy mój ruch, zawsze się zestresuję i nigdy nie zawiąże tak jakbym chciała ;)
gata_bonita
01-02-2010, 09:08
ja nie lubiłam przy teściowej. rety, zawsze chciała dziecko podtrzymać, chustę pociągnąć... koszmar! bardziej przeszkadzała, niż pomagała :/
U mnie pociag jest chyba najmniej lubianym miejscem. U nas nie ma przedzialow, wiec obserwuje nas zawsze caly wagon. :P
Nymphadora
01-02-2010, 11:22
Ja sie juz od dawna nie stresuje, za to stresuja sie obcy ludzie jak malego wrzucam na plecy. Podbiegaja z prawdziwym przerazeniem na twarzy, oferuja pomoc :lol:
emmaline
01-02-2010, 14:59
a teks o tym że to jednoosobowe na pewno wykorzystam jak mogę??!
jeśli to było pytanie do mnie, to pewnie ze możesz :)_
jak opatentuje i będę opłaty pobierać to dam znać :P
Ja tam publicznie to się nawet lubię wiązać - robimy sobie przedstawienie z samodzielnym wskakiwaniem na plecy i jestem wtedy z siebie bardzo dumna ;) A stresuje mnie motanie przy innych noszących mamach, bo wiem, że one to się znają na tym procederze i dostrzegą niedoskonałości.
A stresuje mnie motanie przy innych noszących mamach, bo wiem, że one to się znają na tym procederze i dostrzegą niedoskonałości.
Mam tak samo - wtedy widać, że dupa ze mnie, a nie motaczka :duh:
:lol:
jonaelle
01-02-2010, 22:25
A ja to nie bardzo się stresuję. Ludzie i owszem, bywa, że chcą pomóc - zwłaszcza przy wrzucaniu na plecy :) ale zazwyczaj tylko patrzą. To niech patrzą. Może się czegoś nauczą ;) Ja nie jakaś super motaczka, ale za to dość pewna siebie i jak już za coś się biorę to bez względu na innych. Powodzenia dla tych co się denerwują - przecież motamy dla dzieci :)
Mayka1981
01-02-2010, 22:38
ostatnio - szkoła rodzenia...
20 zaciążonych kobitek (i położna) wlampiajacych oczy w moje karkołomne ewolucje, hihi...
Ale daliśmy radę ! :D
manteiga
01-02-2010, 23:13
Hmm... dla mnie odpowiedź jest oczywista - spotkania Klubu Kangura:) Sami spece wokół i ja szczypiorek:) Dlatego w ubiegłą sobotę Dziecię mi zrobiło prezent i wjechało na salę zaśnięte w foteliku jak mało kiedy;) Chyba wyczuło, że matka ma stresa przed publicznymi popisami przed profesjonalistami;)
Monique76
01-02-2010, 23:49
Ja publicznie mialam okazje motac wczoraj - w pizza hut:) Ogromna niedogodnoscia byly wielkie kaluze roztopionego sniegu na podlodze - motanie w taki sposob, zeby chusta nie wlalała się po podlodze było baaaardzo trudne..
A motania przy kims z rodziny nie uwazam za motanie publiczne:)
larwunia
02-02-2010, 09:23
Większość pierwszych, publicznych motań wywoływało we mnie drżenie rąk i stres najwyższej rangi :ninja:, no ale w pewnym momencie chusta stała mi się tak naturalna i normalna, że już przestałam na to zwracać uwagę. Pierwszy publiczny plecak w terenie ( w górach ) mimo małej liczby obserwatorów, też był niezłym wydarzeniem :ninja: ( tym bardziej, że z nerwów plecak był średni a idące za nami babcinki mialy powód do współczucia przez dobry kilometr ).
teraz już nigdzie się nie stresuje ;) pamiętam jak się kiedyś napociłam w miejscach publicznych, a teraz pełen luuuz
Własne mieszkanie jak wychodzimy w czwórkę.
Oczywiście ja odpowiedzialna za ubranie dzieci, latam jak postrzelona między nimi, a M z rękami w kieszeni co i rusz poprawia mi humor pytaniem: no idziemy już?! godzinę się już wybierasz...Ja wreszcie zostaje sama z chuściochem, to jestem tak zdenerwowana i spocona, że motanie z wyginającym się i popłakującym maluchem, to istny koszmar:(
:lool::lool::lool:
NO to ZUPEŁNIE jak u mnie, hahaha, tekst: "Bo ty się zawsze tyle czasu zbierasz" jest mój ulubiony- teraz reaguję już na niego tylko śmiechem :D
Mam tak samo - wtedy widać, że dupa ze mnie, a nie motaczka :duh:
:lol:
Ja też najbardziej stresuję się na chusto- spotkaniach- zwłaszcza jak ktoś mnie traktuje jak specjalistkę od noszenia:hide:
mmadzik- no więc przy mnie nie masz co się stresować:thumbs up:
Ja miałam dzisiaj najbardziej stresujące motanie - byłam z Frankiem na uczelni i musieliśmy się motać (i to dwa razy!) na korytarzu, na oczach wszystkich. Dla mnie było to straszne, bo tak mi wszyscy patrzyli na ręce... :cryy:
mnie w zasadzie motanie nie stresuje, do publicznego przywykłam szybko, bo ciągle mnie ktoś prosi żeby pokazać jak dziecko tak zawijam, taką sensację budzi chusta na moim osiedlu :)
ale już trochę się stresuję na myśl o pierwszym motaniu przy rzufiku jak się wkrótce w Polsce spotkamy... bo ona wie jak to powinno wyglądać i to będzie pierwszy "fachowiec" widzący moje motanie... :)
zochmama
02-02-2010, 20:21
Ja generalnie nie mogę się przemóc żeby publicznie motać. W sklepach się zdarzało, ale np. żeby iść do przychodni i tam - no nie mogę po prostu. Wydaje mi się, że oczywiście wtedy nic mi nie wyjdzię, mała się będzie darła i jeszcze wszyscy będę patrzeć... Podobnie mam z pieluchami wielo - do lekarza najczęscie ubieramy pampersa jak idziemy pieszo, bo jestem pewna, że coś przecieknie i będzie wstyd i co gorsze argument przeciw nim :roll:
panthera
03-02-2010, 09:20
jak motam na kombineon i kurtkę to nawet i wdomu jest stresujaco, młody sie drze i starsznie odgina i rzuca, a ja nie mogę dociągnać chusty,a jak ktos patrzy to faktycznie jakbym mu krzywde straszna robiła.
do lekarza na razie jeszcze brałam elastyka(nie musiałam zdejmowac i nie trzeba dociągać), ale juz niebawem mój dziec bedzie na niego stanowczo za cięzki,
wiosna moze bedzie lepiej mój po prostu nie lubi jak mu gorąco, bo jak go do wózka wkładam i przykrywam kocem to tez sie drze puki na zewnątrz z bloku nie wyjdziemy.
przy zakładaniu więcej niz jednaj warstwy ciuchów też juz jęczy, za to jak sie go rozbiera jest przeszczęsliwy.
najchetniej to by na naguska lezał :))
U mnie nie bylo jeszcze publicznego motania, ale jak o tym mysle, to najwiekszy stres bylby przy chustomamach, bo one zobacza kazde niedociagniecie. Az sie boje wybrac na jakies spotkanie :) Jak na razie sie motamy tylko w domu albo u moich rodzicow i wtedy moj maz slyszy od mojego taty: " mecza dziecko, tak mu ciasno, ale cierpliwie biedak to znosi". Hehe, ale moj maz jest super odporny, ja przy rodzicach sie nie stresuje, bo oni sie nie znaja w temacie ;) no i nie pomagaja na szczescie.
ja nienawidzę motać u teściowej i szwagierki ( bo oczywiście robię dziecku na pewno krzywdę ta całą szmata i w ogóle, no i to że muszą dotknąć potrzymać odsłonić bo na pewno sie dusi, na za ciasno itd... grrrr czasami mam ochotę gryźć - a że głównie chodzimy w chuście wszędzie - zwłaszcza przy tej pogodzie ( co o zgrozo już w ogóle jest tragedia i zamrażaniem dziecka;-p) to ma tesciówka pecha;-p musi się nagadać;-p
a teks o tym że to jednoosobowe na pewno wykorzystam jak mogę??!
Taaak, tez slyszalam ostatnio ten tekst o zamrazaniu :roll:
Hmm... dla mnie odpowiedź jest oczywista - spotkania Klubu Kangura:) Sami spece wokół i ja szczypiorek:) Dlatego w ubiegłą sobotę Dziecię mi zrobiło prezent i wjechało na salę zaśnięte w foteliku jak mało kiedy;) Chyba wyczuło, że matka ma stresa przed publicznymi popisami przed profesjonalistami;)
Ja sie motalam na spotkaniu KK tylko raz i na szczescie ponoc wyszlo bardzo dobrze :mrgreen: ale 13.02 znowu spotkanie i juz sie stresuje :oops::oops::oops:
Jesli chodzi o rodzine to moi dziadkowie pod 80-tke uwazaja chuste za cos normalnego i wrzeszcza jak przyjade do nich bez chusty :mrgreen:
Balabym sie motac wlasnie w przychodni, bo jest mala, juz widze jaka jestem zestresowana i spocona, w markecie mysle ze by mi to nie przeszkadzalo bo ludzi duzo i dla mnie to jakby ich nie bylo, tylko takie mrowki biegajace w kolko, co mnie guzik obchodza :ninja:
Ja nie lubię się motać u moich rodziców. Mama już przywykła i raczej się nie wtrąca. Natomiast z tatą jest gorzej. Zawsze wisi nade mną i zaczepia Małą, niby że odwraca Jej uwagę:lol:. Niestety efekt tego jest taki, że Mała zaczyna się denerwować i marudzić. raczej trudno mu jest wytłumaczyć, że tym pomaganiem, to bardziej mi przeszkadza. w miejscach publicznych zaś mam 2x zawiązane wcześniej i tylko wkładam Małą, nie ma więc takiego widowiska:)
MamaHenia&Stasia
03-02-2010, 14:08
Wiązać moge wszedzie, ale gdy mnie ktos poprawia, np. pociagnie bluskę w trakcie wiazania, bo mi brzuch widac to mnie trafia.
Ale myśle, ze ci ktorzy nie wiaza to wydaje im sie to strasznie trudne i datego chca pomagac ;)
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.